"Tried to keep you close to me,
But life got in between
Tried to square not being there
But think that I should have been
Hold back the river, let me look in your eyes
Hold back the river so I
Can stop for a minute and see where you hide
Hold back the river, hold back"
- James Bay, "Hold Back The River"
Straciła przytomność, czując w ustach metaliczny posmak krwi.
Barnabas obserwował ją z zadowoleniem. Tak, teraz już zupełnie była jego. Miał poczucie dobrze zrealizowanego zadania i właśnie z tą myślą ubrał się i wyszedł ze swoich komnat.
Minęło jakieś trzydzieści minut, gdy Hermiona się obudziła. Ledwo usiadła na łóżku, bolała ją głowa. Do tego ciągle słyszała niewyobrażalne hałasy. Po chwili dotarło do niej, że tu nie ma kto hałasować – jest Nowy Rok, większość uczniów wyjechała albo śpi.
Skąd więc te dziwne dźwięki, które męczyły jej słuch i umysł? Udało jej się rozpoznać czyjeś kroki na korytarzu, popiskiwanie myszy i chrapanie... Jakim cudem ona to słyszy? Machnęła różdżką, mrucząc Lumos!, aby rozjaśnić trochę ciemność panującą w komnacie. Blask sprawił, że zabolały ją oczy, a z jej ust wyrwał się jęk cierpienia.
- Co do jasnego...?
Próbowała wstać z łóżka, ale miała problemy z utrzymaniem równowagi. Nagle zdała sobie sprawę, że światło wcale nie było jej potrzebne, doskonale wszystko widziała, nawet z daleka. Pełna obaw, chwiejnym krokiem poszła do łazienki.
Widok jej nie zaskoczył, ponieważ... Nie widziała się. Lustro nie ukazywało jej odbicia. Zdenerwowana dziewczyna rzuciła okiem na swoje dłonie – były wręcz blade, a paznokcie zaostrzyły się i ściemniały. Kolejny zły znak.
Aby upewnić się, przejechała językiem po swoich zębach. Miała kły.
Chwyciła dłońmi umywalkę i zaczęła płakać.
- Co ja najlepszego narobiłam? Car mi mówiła, żeby mu nie ufać, ale ja oczywiście musiałam postawić na swoim! Jestem wampirem, cholernym wampirem i nic już z tym się nie da zrobić! Co mi zostaje? Zamknąć się w klatce ze srebra? Nie chcę zabijać ludzi, a bez tego... Merlinie, jak mi się chce pić...
Przeszukała szafki profesora Collinsa w poszukiwaniu jego substytutu krwi. Nic nie znalazła i ciarki przebiegły jej po plecach. Przecież to on ją przemienił, więc widocznie zabijał też ludzi. Jaka ona była głupia i naiwna!
Hermiona nie wiedziała, że jej przemiana w wampira sprawiła, iż wszystkie efekty hipnozy i manipulacji stosowane przez Barnabasa, zniknęły. Miała teraz czysty umysł – oczywiście poza orkiestrą w jej głowie.
Przemyła twarz wodą, doprowadziła do porządku swoje ubranie, zapięła bluzkę i uchyliła drzwi. Na korytarzu czysto. Przeszła tylko kilka metrów, a już uderzył ją odgłos pompowanej przez serce krwi. Rany, jak Collins mógł tu wytrzymywać? Na dźwięku się nie skończyło. Kilka sekund później zza rogu wyszedł wysoki siedmioroczny z Ravenclawu. Gdy ją mijał, węch dziewczyny zwariował i przez przypadek go potrąciła.
- Uważasz jak leziesz, Granger! - warknął i odwrócił się, aby iść dalej.
Ona jednak nie zamierzała odpuścić. Chwyciła go za ramiona i z ogromną siłą przygwoździła do ściany. Chłopak rozszerzył oczy ze zdumienia, a ona słysząc przyspieszone bicie jego serca oblizała wargi.
- C-co ty r-robisz? - zapytał przerażony. Jego niebieskie oczy obserwowały jak Gryfonka pochyla głowę w kierunku jego szyi, była coraz bliżej...
Hermiona gwałtownie odsunęła się i pobiegła w głąb korytarza. Krukon odetchnął z ulgą i do końca dnia myślał, że mu się przywidziało, że to nie mogła być TA Hermiona Granger, zawsze opanowana i w gruncie rzeczy słaba.
Tymczasem wspomniana Gryfonka nagle znalazła się przy portrecie Grubej Damy. No tak, wampiry i ich szybkość... Rzuciła hasło i pomknęła do dormitorium. Całe szczęście, że prawie wszyscy spali, stawała się coraz bardziej głodna. Niedobrze.
W pokoju nikogo nie zastała. Pewnie będą wracać dopiero po południu. Usiadła na łóżku i zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Przecież nie pójdzie do Dumbledore'a. Zapytałby ją jak do tego doszło, a nagle ten temat stał się dla niej zbyt upokarzający. Podobnie było zresztą dorosłych, nauczycieli, znajomych... Nie miała tak naprawdę nikogo.
Carmen. Tylko ona jej przyszła do głowy. Harry i Ron odpadali, ponieważ by nie zrozumieli i... Było jej wstyd. Nie powinna tak traktować Harry'ego, nie wierzyć mu, po prostu zostawić. Niezły bałagan. W każdym razie Car została w Paryżu, Snape raczej się nią dobrze zajął, ale gdzie mogła być teraz? Chyba wróciła do rodziców... Musi z nią porozmawiać. Ale jak?
Ostrożnie zeszła do Pokoju Wspólnego. Nie było nikogo po drodze, ale słyszała i czuła pulsowanie krwi w żyłach wszystkich uczniów, którzy zostali na ferie, a teraz odsypiali Sylwestra. Stanęła przed kominkiem. Nigdy tego nie robiła, ale skoro Syriusz mógł się skontaktować tu z Harrym, to może ona będzie mogła porozmawiać z przyjaciółką? Warto spróbować.
Czytała o tym jedynie w książkach. Nie miała proszku Fiuu, więc automatycznie malało prawdopodobieństwo, że jej się uda. Uklękła i machnęła różdżką w kierunku kominka. Nic się nie stało. Spróbowała jeszcze raz, znowu nic. Dodała do tego inkantację i również nic to nie dało. Zdenerwowała się.
Pociemniało jej przed oczami. Była jeszcze zbyt słaba, ale z nerwów wpaść w „pełny tryb wampira”, ale mimo to czuła, jak napełnia ją nienawiść i wściekłość z dużą dozą żądzy krwi. Gdyby miała teraz puls, to zdecydowanie by przyspieszył. Musiała zebrać całą siłę woli, aby się uspokoić i wrócić do dormitorium. Nie dała rady zasnąć na łóżku, a zwisanie do góry z sufitu wydało jej się zbyt groteskowe. Musiała czekać.
Po godzinie drzwi się otworzyły. Hermiona ucieszyła się, że Carmen może ją jakoś pocieszy... Ale to nie była Carmen. Parvati mruknęła ciche przywitanie i rozpakowała torbę, która pojawiła się wraz z nią. Zajęło jej to całe wieki i Granger już myślała, że rozszarpie jej gardło, gdy ta w końcu wyszła. Przy drzwiach Patil zapytała jeszcze:
- Zmieniłaś styl? Wyglądasz... ciekawie.
Hermiona zdołała tylko lekko się uśmiechnąć, a po wyjściu dziewczyny spojrzała na swoje dłonie – były całe umazane we krwi, tak mocno wbijała swoje długie paznokcie w skórę. Ten widok tylko pobudził jej zmysły, lecz nie miała ochoty na własną posokę. Chciała ludzką. Z obrzydzeniem wytarła ręce w pościel i stwierdziła, że tym zajmie się później.
Spróbowała skupić się na jakiejś książce – nie wyszło. Panna Wiem-To-Wszystko nie daje rady z głupią książką? Było gorzej, niż przewidywała. Utkwiła wzrok w jednym punkcie przy oknie i myślała, nic innego jej nie pozostało do zrobienia. Przede wszystkim była zła na Barnabasa. I na samą siebie, że tak łatwo dała się podejść. Co ona najlepszego narobiła? Myślała, że się zakochała! Głupota, przecież od dawna kochała Harry'ego. Że też nikt inny nie zauważył, że dzieje się z nią tyle złego...
Carmen wparowała do dormitorium, żując gumę. Gdy jej wzrok napotkał Hermionę, oniemiała z wrażenia. Jej usta się otworzyły, guma wypadła na podłogę. Nawet tego nie zauważyła.
- Czy to jest to, co myślę, że jest? - wydusiła z siebie wreszcie. Jej przyjaciółka smętnie pokiwała głową. - Ale... Jak?
Gdy już usłyszała całą historię, zamilkła. Doskonale wiedziała, że ma rację co do Collinsa, ale nie spodziewała się czegoś takiego. Toż to gorsze do rozwiązania niż węzeł gordyjski!
- Mam dla ciebie jeszcze jedną świetną wiadomość... To Śmierciożerca. - Hermiona na te słowa prychnęła.
- Mówisz sensownie. Nigdy nie zdejmował koszuli, nie podwijał rękawów... Już rozumiem, dlaczego.
- Na pewno działał na zlecenie Voldemorta! A to dupek... Nie lepszy od Jacka. Właśnie! Przynajmniej on został schwytany.
- Car, to cudownie! - powiedziała Hermiona. Chociaż jedna pozytywna wiadomość tego dnia. Po chwili posmutniała. - Ze wszystkich sposobów śmierci, nigdy nie spodziewałam się, że to będzie w taki sposób.
- Hej! Nikt nie odchodzi, nikt nie umiera. - Brown uniosła pytająco brew.
- Jasne, że tak, o to cię proszę...
Carmen trawiła te słowa przez jakieś pięć sekund, po czym wykrzyknęła:
- Nie ma mowy!
- Jak to? Spójrz na mnie! - warknęła Hermiona, ukazując swoje nowe kły.
- Poradzimy sobie z tym!
- Niby jak?! - Zapadła niezręczna cisza. - Czemu nie jesteś przerażona?
- Oczywiście, że jestem! - oburzyła się Car.
- Serio? Bo słyszę twoje serce i bije ono całkiem miarowo.
- To dlatego, że próbuję pozostać spokojną – powiedziała pewnie. - Mam coś w książkach...
- Daj spokój. Jestem potworem, dobrze? - Krew krążąca w żyłach jej rozmówczyni zupełnie pochłonęła myśli Hermiony. - To nie jest problem, z którym można sobie poradzić, ot tak. Musimy się tym zająć, zanim kogoś skrzywdzę. To jest... - Ukryła twarz w dłoniach.
- Co czujesz?
- Teraz? Teraz chcesz wiedzieć, co czuję?
- W sensie fizycznym. Włosy ci ściemniały, są teraz zupełnie proste i jakby przyklejone do twojej czaszki. Jesteś strasznie blada, masz za to wyjątkowo czerwone usta. Chcę wiedzieć jak się czujesz.
- A jak myślisz? - Spojrzała jej w oczy. - Źle!
- Dość. - Carmen wstała i zaczęła grzebać w swoich szufladach. - Muszę się przygotować, żeby zrobić, co trzeba.
- Lepiej od razu zadźgaj mnie kołkiem... - mruknęła Hermiona.
- Nie ma mowy. Poczekaj chwilę... - Car bliżej przyjrzała się okładce jednej z książek. - Mam!
Tom był trochę podniszczony, kilka kartek oderwało się i prawie wypadło, ale to nie przeszkadzało dziewczynie w przekartkowaniu połowy książki. Jej wzrok biegał po małych literkach. Nagle zwróciła swoje oczy w stronę Granger.
- Żywiłaś się?
- Gdy tu szłam, natknęłam się na takiego chłopaka... Chciałam go tylko wyminąć, ale ten zapach... Chyba ma grupę A Rh-, bardzo dobra... W każdym razie to był kiepski pomysł.
- Na litość Bazyliszka, odpowiedz na pytanie! - Car drżały ręce z emocji.
Hermiona w jednej chwili znalazła się przy przyjaciółce i spojrzała jej w oczy. Przewiercała ją na wylot, ale ta wytrzymała spojrzenie. W oczach Brown tliła się nadzieja... I miłość. Głos nowego nosferatu tym razem był bardziej opanowany.
- Spokojnie. Nie wypiłam nikogo.
- Dzięki Merlinowi...
- Ale mało brakowało. - Była wyraźnie zawstydzona swoimi nowymi potrzebami. - No dobrze. Zrób to.
- Skoro nalegasz... - Wyjęła różdżkę. - Albo mogę cię po prostu odmienić.
Hermiona spojrzała na nią nierozumiejącym wzrokiem. Jak to odmienić? Tak można? Nic o tym nie słyszała... Za to Carmen wybuchła serdecznym śmiechem i schowała różdżkę za pazuchę.
- Twoja mina... Przecież wiadomo, że cię ocalę! Chodź.
Usiadły razem na łóżku i Hermiona wzięła do ręki starą książkę. Na zaznaczonej stronie dominowało pochylone pismo i czerwony rysunek czegoś w rodzaju pióra. Nic nie rozumiała z francuskiego.
- To dziennik mojego dziadka. Lekarstwo jest starą recepturą, jeszcze z czasów średniowiecza. Coś jak zupa. Merlin wie jak dawno nikt tego nie próbował. Z tego, co słyszałam, to niezły odlot.
- Świetnie.
- Hej! Lek jest dobry. Ale wszystko zależy od ciebie. Jak się napijesz krwi, to koniec. Lekarstwo nie zadziała. Mówię o jednej kropli ludzkiej krwi.
- Rozumiem – potwierdziła Hermiona, kiwając głową.
- Na pewno? - Jej wzrok mówił wszystko, pojawiła się jakaś nadzieja. - Bo ty się pożywisz. To tylko kwestia czasu.
- Czego potrzebujemy?
- Wszystko jest u Severusa, dostaniemy się tam. Ale najważniejsza z rzeczy na liście... To krew wampira, który cię przemienił. Nikt nie mówił, że łatwo to przyrządzić.
- Mogę ją zdobyć!
- Nie żartuj. Może i znajdziesz go po zapachu, ale jest znacznie silniejszy od ciebie... - Car wyglądała, jakby wszystkie trybiki w jej głowie pracowały.
- Może Snape? - zaproponowała brunetka.
- Odpada. Musiałby pozbyć się swojej przykrywki, za duże ryzyko. - Nagle oczy Car rozbłysły. - Nie potrzeba dużo tej krwi. Gdzie cię przemienił?
Na blade policzki dziewczyny wstąpił rumieniec.
- Na łóżku. To było dziwne i...
- Bez szczegółów. Dostaniesz się tam? Może coś skapnęło na pościel, poduszkę... Wyizolujesz to zaklęciem i mi przyniesiesz, jasne? Spotkamy się w lochach, będę w pracowni Eliksirów.
Po chwili już była w komnatach Barnabasa. Nie wyczuła go, więc szybko zrobiła to, co musiała. Faktycznie, na poduszce było trochę krwi. Raczej miał już tyle doświadczenia, że to nie mogło być jej, on nie uroniłby ani kropli. Za to z nadgarstka posoka spływała mu w sposób niekontrolowany, stąd kilka czerwonych plamek.
Wystarczyło zaklęcie i już – czerwona ciecz znajdowała się w małej fiolce. Nie tracąc czasu udała się do lochów. Carmen prawie zeszła na zawał, gdy pojawiła się prawie znikąd. W kociołku bulgotała zielona substancja.
- Nie rób tak nigdy więcej! - wrzasnęła.
- Mam nadzieję, że nie będzie to konieczne... I ciszej, proszę, drażnisz mój słuch. - Carmen przewróciła oczami i wróciła do pracy.
Po dwóch godzinach ważenia, nadszedł czas na ostatni składnik – krew. Po jej dodaniu eliksir przybrał identyczny kolor. Wyglądało to obrzydliwie dla każdego człowieka, lecz Hermiona upajała się widokiem, kompletnie ją zafascynował. Car szturchnęła ją łokciem w żebro.
- Ocknij się!
- Już dobrze. Prze... Przepraszam.
- Świetnie. Zaczynajmy.
- JUŻ?! - Granger trochę zaczęła panikować.
- Uspokój się, to twoja jedyna szansa – wycedziła przez zaciśnięte zęby Brown i zaczęła coś majstrować przy kociołku. - Jeśli to zadziała... To nie będzie huśtawka, tylko ostra jazda.
- Super. Dawaj.
- Rozluźnij się – powiedziała i przelała trochę eliksiru do mniejszego kubka.
- Co? Nie słyszę cię! - Hermiona była bardzo zdenerwowana, szumiało jej w głowie. - Twoja krew jest cholernie głośna. Po prostu... Po prostu odejdź. Dawaj to lekarstwo.
- Na pewno nie chcesz jeszcze poczekać, pogadać? Uspokoić się?
- Nie. Carmen, pachniesz na kilometr. Jesteś jak chodzący hamburger.
- Jak chcesz. Do dna! - Carmen oparła się o stół i z zaciekawieniem obserwowała dziewczynę. Ta uniosła kubek, lecz zaraz go odsunęła, widać konsystencja jej się nie spodobała (dużo składników tam po prostu pływało).
- L'chaim! - rzuciła w końcu i zaczęła pić. Płyn skapywał jej po brodzie, brudził twarz, ale wypiła wszystko i odrzuciła kubek na bok. Nic się nie stało. - To chyba nie...
Już miała coś powiedzieć, gdy nagle zaczęła kaszleć. Przechyliła się i zwymiotowała granatową cieczą. Potem po raz kolejny. W przerwie wydusiła z siebie:
- Działa?
- Albo to, albo umierasz.
Wymioty ustały, za to źrenice zaczęły się rozszerzać, głowę wypełnił jej niewyobrażalny ból. Pociemniało jej przed oczami, już nic nie widziała. Czuła odór krwi i własnych wymiocin. Krzyknęła, gdy na czoło wystąpiła jej krwawa wysypka. Kły wysunęły się jeszcze bardziej do przodu, teraz klęczała na podłodze. W myślach wspominała wszystkie chwile spędzone z Barnabasem, lecz teraz jakby się cofały. Przeżywała to na nowo, wciąż i wciąż, aż w końcu padła bez życia na podłogę.
Pozornie, bo gdy otworzyła oczy, w uszach dudniło jej bicie własnego serca.
Nie możesz mi tego robić. Mi też podczas czytania w uszach dudniło bicie serca. A tak poza tym jestem zawiedziona długością rozdziału. Kiedy będą one dłuższe ? Czy twoi drodzy czytelnicy mogą liczyć podczas wakacji na coś dłuższego albo chociaż częstszego ? Dobrze, że nie słyszysz mojego błagania :P. Zaczyna się robić ciekawie. Nie spodziewałam się szczerze mówiąc takiego obrotu sytuacji. Twoja oryginalność mnie rozbraja. I oczywiście kochana Carmen.. co byśmy bez niej zrobili ? Czekam na więcej. Odpoczywaj !
OdpowiedzUsuńO Boziu! Jestem czytelniczka tego blogu i niestety muszę pisać z anonima... dobry rozdział ale musisz zauważyć że są wakacje i chyba wiesz o co mi chodzi... co do rozdziału nie mam zastrzeżeń... jeśli chodzi o parring to najbardziej zafascynowala mnie Carmen i Snape... może dlatego ze teraz jestem taką Carmen ale z jej przeszłości... nie ważne. Mam jedną uwagę Voldemort i Bellattrx a ogólnie o to ze Voldemort nie mógł kochać bo był poczęty z eliksiru miłości. Chce tylko żebyś to wiedziała mnie osobiście nie przeszkadza ten parring nawet to lubię ale po prostu chciałam żebyś wiedziała. Masz bardzo dobre pismo czyli dużo treści zawarte w krótkim rozdziale jak to ja lubię. Jestem tu nową czytelniczką i masz moje słowo ze co rozdział napiszę ci słowa otuchy i moje uwagi. Życzę weny i szybkiego nowego rozdziału. Będę się popodpisywać żebyś mnie rozpoznawala
OdpowiedzUsuń-Cat-
Masakra. Brak mi słów. Skąd Ty bierzesz te pomysły? :D świetne, a zarazem takie dramatyczne. Mi tez serce wali jak nienormalne... :D nieźle. Oby z Hermioną były wszystko w porządku i niech wróci do Harry'ego no! :P Ja także jestem za tym, by rozdziały pojawiały się częściej. Prosimyyy!
OdpowiedzUsuńKW.
Barnabas, ty dupku z kłami!
OdpowiedzUsuńCzekam na harmony i to, co będzie z Mioną. Mam nadzieje, że jakoś takoś się im udało.
Dziękuję za rozdział i pozdrawiam, życzę weny,
m. ✿
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam na już kolejny rozdział mojego nowego opowiadania, może Ci się spodoba :)
http://malfoyhermiona.blogspot.com/
Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykolwiek będzie związek wypełniony miłością, a nie nienawiścią? Dramione!
Blagam
OdpowiedzUsuńzabij
w koncu
Barnabasa
I oczywiscie czekam na kolejny rozdzial ^^
Iza
Jej to jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńZrobiłaś kawał dobrej roboty!
Cóż czekam na wiecej.
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
opowiadaniahp.blogspot.com
Klaudio, dlaczego nie ma nowego rozdziału? :(
OdpowiedzUsuńNo właśnie...nie będę naciskać ale fajnie by było jakbys napisała kiedy będzie ☺
Usuń-Cat-
Mam nadzieję, że nie zrezygnowała z prowadzenia tego bloga... bo umrę ;p
UsuńLudzie, spokojnie! Nie wrzuciłam rozdziału, bo nie byłam z niego zadowolona. W sobotę już będzie jak zwykle, dopracowany i nowy. Nie chciałam wstawiać fuszerki.
UsuńOoo to ulga... już sie wystraszyłam, że zrezygnowałaś czy coś :P
UsuńCzekamy!
KW.
Czekamy.
UsuńHeeeejo.... czekamy czekamy czekamy czekamy i.... nic! Ehh może po prostu nie ma czasu albo weny? Sama nie wiem.... Ale oby szybko wróciła bo już nie wytrzymuje bez rozdziałów
Usuń-Cat-
No właśnie... ale to troche nie w porządku, powinna napisać chociaż co sie dzieje, bo tylko czekamy tak bez sensu. Jestem zawiedziona.
UsuńNominuję cię do LA! Więcej info u mnie! c:
OdpowiedzUsuńHeej. Wpadłam tutaj przez przypadek, ale już lubię tę historię. Ej, a Barnabas to ten Barnabas z Mrocznych Cieni? Hmm. Niech Mionie nic nie będzie poważniejszego <<33 Niech żyje długo i happy z Harrym ::) Rozwiń to dalej, dodaj więcej tajemnicy.
OdpowiedzUsuńhttp://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam cię do mnie cc;;
Weny, Hariet
Szkoda, że nic nie wstawiasz... Czytelnicy czekają.
OdpowiedzUsuńCzekamy!
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie bylo ale historia zaczyna mi się podobać :)
OdpowiedzUsuńKamil.
Komenatarz do wszystkich nalegajacych na kolejny rozdziall: SA WAKACJE. Myslicie, ze autorka nie ma wlasnych planow, zycia? Wam przeczytanie zajmie z 10 minut, ale jej pisanie duzo wiecej. Cierpliwosci, nic wam sie nie stanie jak poczekacie. A co do dlugosci, jezeli zawarla juz wszystko co zamierzala, to przedluzanie moze zepsuc efekt. Juz tak na koniec. Rozdzial magiczny, jak zreszta zwykle. Pochlonelam cala historie w jeden dzien i nie moge doczekac sie kontynuacji. Powodzenia i weny zycze. ;*
OdpowiedzUsuńW 2 dni przeczytałam wszystkie 62 rozdziały i jestem zakochana. Czekam na więcej i powodzenia w pisaniu, bo jesteś niesamowitą pisarką!
OdpowiedzUsuńWS
Witam.
OdpowiedzUsuńKatalog Potterowski (Wszystko co Potterowskie) zakończył swoją działalność z powodów osobistych właścicielki. Z jej prośby wszystkie blogi zostały przeniesione do Katalogu Euforia. Jeśli nie podoba Ci się ta zmiana, napisz u nas w zakładce "Pytania", abyśmy usunęli twój blog z KE.
Prosimy o zmianę buttonu/linku!
Pozdrawiam.
Alexx
Booooooże ! Kocham twoje opowiadanie ♥ Po prostu uwielbiam !
OdpowiedzUsuńJestem fanką Harrego od tych wakacji i od razu zaczęłam się interesować czy będzie z Hermiona :)
Natknęłam się na twoje opowiadanie i zaczęłam je czytać od samego prologu aż do tego rozdziału i zakochałam się :D Proooooszę pisz dalej ! Błagam !
Świetny blog. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze jakiś rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://hermiona-harry-lovestory.blogspot.com