Harry Potter - Book And Scroll

6.6.15

59. Negocjacje

Ludzie mówią, że przyjaciele nie niszczą się nawzajem.
Cóż oni wiedzą o przyjaciołach?”
- fragment piosenki „Game Shows Touch Our Lives”
zespołu The Mountain Goats

- O czym znowu chcesz rozmawiać? - Ginny skrzyżowała ręce na piersi. Czego on chciał?
- O tobie i Malfoyu – wycedził Harry przez zaciśnięte zęby.
- Skąd ty... co... - Rudowłosa nie wierzyła własnym uszom. Jakim cudem on się o tym dowiedział? Ktoś mu coś powiedział?
- Czyli to prawda. - Harry prychnął. - Myślałem, że masz lepszy gust, że twoi rodzice cię lepiej wychowali, że masz na tyle poczucia przyzwoitości, żeby nie zadawać się z wrogiem...
- Aktualnie to ty zachowujesz się jak mój wróg! - warknęła dziewczyna. - Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś w końcu w moim domu, nie masz prawa mnie nachodzić!
- Chyba się przesłyszałem... - Na twarzy Harry'ego wykwitł uśmiech niedowierzania. - Ja nie mam prawa? I co ja sobie wyobrażam? To ty stwierdziłaś, że widocznie bardziej opłaca się pójść prosto do łóżka Śmierciożercy! Co będzie następne? A może już stałaś się szpiegiem? - Podszedł do niej i złapał ją za lewe przedramię. Ginny syknęła z bólu, lecz zdołała wyszarpnąć rękę.
- Nie dotykaj mnie! - Z pogardą w oczach odsłoniła rękaw koszuli. - Widzisz? Nic tu nie ma! To nie żadna nienawiść, ja go kocham!
- Kochasz go, tak? - Harry świdrował ją wzrokiem. - W takim razie powiedz mi, dlaczego, na Merlina, zniszczyłaś to, co było między mną a Hermioną?
Na to Ginny nie miała rozsądnej odpowiedzi.
- Kazał ci, tak? Tak właśnie cię kocha. Wykorzystuje cię, nic więcej. Jesteś bardziej naiwna niż ktokolwiek kiedyś myślał.
- Nie jestem naiwna – wyszeptała. - Po prostu wierzę w to, co straciłeś. - Podniosła na niego wzrok. - W miłość.
- To nie jest miłość, to uzależnienie. A zresztą... Może powiem twoim braciom, co? Twoim rodzicom, jak myślisz, ucieszą się? Moim zdaniem będą zachwyceni, zwłaszcza twoja mama, przecież teraz żadne nerwy na pewno jej nie zaszkodzą...
- Nie zrobisz tego – powiedziała przerażona Ginny. - Nie ośmielisz się.
- Masz rację – przytaknął Harry. - Bo to cudowna kobieta, a rodzina Weasleyów od zawsze była dla mnie moją własną rodziną. Ale właśnie dzisiaj straciłem siostrę.
Zapadła między nimi niezręczna cisza, można by stwierdzić, że mierzyli się na spojrzenia. Tylko co by z tego miał zwycięzca? Nic. Oboje byli przegranymi tej bitwy, wojna miała wszystko rozstrzygnąć. Czy staną po obu stronach barykady? Żadne z nich tak naprawdę tego nie wiedziało.
- Nie mam pojęcia, co tobą kieruje, ale proszę, opamiętaj się, Ginny – powiedział Wybraniec, jego oczy przewiercały ją na wylot. - Pamiętaj, że są różne rodzaje miłości... Ale ta do rodziny powinna być na pierwszym miejscu.
Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
Ginny stała tak przez jakieś pięć minut, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, że właśnie w ten sposób zakończyła się jej przyjaźń z Harrym. A może to stało się w tę pamiętną, balową noc? To już nie było ważne.
Rzuciła się na łóżko, ale nie płakała. Dość już łez wylała, wystarczającą ilość czasu była załamana. To było jej życie i nikt nie miał prawa mówić jej jak ma je przeżyć. Zrobi to, co uzna za słuszne, nic innego się nie liczy.

***

Mijały dni, a Carmen i Hermiona coraz lepiej się bawiły. Zwiedziły już najważniejsze atrakcje, nawet były w Wersalu. Raz pojechały do stolicy wieczorem, efekt tylu świateł pozostawił w nich niesamowite wrażenie. Trafiły nawet do jakiejś małej kawiarenki, z której widać było Pola Elizejskie, a towarzyszył im akompaniament muzyki jazzowej.
W wieczór przed Sylwestrem, siedziały u Carmen w pokoju i słuchały starych płyt winylowych oraz piły gorącą czekoladę. Nie potrzebowały wielu słów, wystarczyło im własne towarzystwo.
Dokładnie pięćdziesiąt kilometrów na północ od nich Jack ponownie uśmiechnął się szyderczo. W końcu miał to, czego pragnął – władzę. Był pewien swojej misji, chciał maksymalnie wykorzystać zaufanie, jakim obdarzył go Czarny Pan. Podwinął rękawy swojej koszuli, dłonią przejechał po włosach, po czym otaksował uważnym spojrzeniem salę.
Odbywał się trening. Był to już końcowy etap przygotowań do ataku, a Singer pilnował, aby wszystko przebiegało pomyślnie. Z uwagi na jego młody wiek czasem padały nieprzychylne słowa pod jego adresem, lecz nie przejmował się nimi. To on tu rządził, tamci byli jedynie marionetkami.
Sala była stworzona jak labirynt. Śmierciożercy grupkami przechodzili z jednego miejsca w drugie i ćwiczyli zwalczanie siebie nawzajem. Chodziło o rozwijanie współpracy, umiejętności i znalezienie osób najlepiej przygotowanych do postawionego im zadania. Specjalny podest umożliwiał Jackowi patrzenie na wszystko z góry, aby mógł spokojnie oceniać postępy każdej z jednostek.
W pewnym momencie dobiegł go głośniejszy okrzyk. Oparł dłonie mocniej o metalową barierkę i wychylił się, aby to sprawdzić. Młoda kobieta, wampir (a więc tylko wyglądała na młodą), odłączyła się od swojej grupki i została zaatakowana przez Yaxleya i kilku jego pobratymców. Wysunęła kły i patrzyła na mężczyzn z nienawiścią. Oni natomiast spokojnie przyparli ją do muru i o czymś rozmawiali, co trochę wybuchali śmiechem.
Kobieta wykorzystała chwilę ich nieuwagi, aby niepostrzeżenie się wymknąć, mimo to w ostatniej chwili barczysty czarodziej podstawił jej nogę, przez co upadła na ziemię. Jack miał z tego niezłą zabawę, starał się jednak zachować powagę. Marne były tego efekty, bo kobieta podniosła się i spojrzała w jego stronę. Jej wzrok hipnotyzował i jednocześnie wydawało się, że ma siłę zabijania na polecenie. Widział pogardę na jej twarzy.
- Tak to ma wyglądać? My odwalamy czarną robotę, a ten młokos bezpiecznie sobie stoi i myśli, że może nad nami zapanować? - Głos kobiety był silny i odbijał się od białych ścian niczym piłka tenisowa.
- Wracać do ćwiczeń! - Singer starał się zachować spokój.
- Bo co nam zrobisz, młody? - mężczyzna z drugiego końca pomieszczenia również postanowił dorzucić swoje zdanie.
- Nie chodzi o to, co ja zrobię, ale Czarny Pan! A skoro on mi dał władzę, to mogę...
- Czarnego Pana tu nie ma! - Kobieta ponownie zaczęła mówić, a Jacka przeszły ciarki, gdy usłyszał pomruk aprobaty jaki wydali wszyscy zgromadzeni. - A my nie mamy ochoty cię słuchać! To wszystko nigdy wcześniej nie było potrzebne, więc co tu robimy? Nie masz doświadczenia, praktyki. Marnujemy tylko czas.
- Rozumiem, że w latach twojej młodości ludzie byli głupi, ale czasy się zmieniły – powiedział zimno. - I nie mam zamiaru tego tolerować. Wracajcie do roboty albo...
- NIE! - zakrzyknęli wszyscy. Powoli ruszyli w stronę podestu, wyciągnięte różdżki wycelowali w chłopaka.
- Jak powiada Czarny Pan... - Jack przełknął ślinę. - Najniższy krąg piekła jest dla zdrajców i buntowników...
- To nie bunt. To... oczyszczenie? - rzucił siwiejący Śmierciożerca. Reszta mu przytaknęła.
- Od czasu do czasu potrzebne są porządki... - Kobieta, która rozpoczęła tę dyskusję, zgrabnie wdrapała się na podium i stała teraz naprzeciwko Singera. Lekko oblizała swoje wargi, ukazując białe kły.
Jack cofał się, ile mógł, jednak w końcu natrafił na kolejną barierkę, z tyłu obstawioną już przez resztę zgromadzonych. Nerwowo sięgnął po czarną różdżkę i wycelował w nosferatu. Kobieta była coraz bliżej, jej klatka piersiowa prawie dotykała drewnianej końcówki, gdy... Drzwi otworzyły się z hukiem, a przez nie ciemna postać praktycznie wparowała do sali. Mężczyzna błyskawicznie ocenił sytuację, sekundę później znalazł się tuż przy buntowniczce i wbił kły w jej szyję. Po chwili odrzucił bezwładne zwłoki do tyłu i wyprostowany ryknął na całą salę.
- CO TU SIĘ DZIEJE?! Czarny Pan chyba wyraził się jasno, nieprawdaż? Jack Singer jest odpowiedzialny za przeprowadzenie całej akcji i macie mu być posłuszni! Przychodzę tu, aby wszystko sprawdzić, a zastaję zupełny chaos! Zdajecie sobie sprawę jakie mogłyby być konsekwencje? Atak ma zostać przeprowadzony już jutro, a wy wciąż nie jesteście gotowi! Tylko ten chłopak może zapewnić nam powodzenie. Cisza, Rookwood! Powiedziałem coś, tak? Jako prawa ręka naszego pana mógłbym was teraz wszystkich zabić... Ale wróćmy do tematu. Co z tego, że jest młody? Przypomnijcie sobie, ile mieliście lat, kiedy wstąpiliście w szeregi Czarnego Pana. To, że Singer jest lepszy od was, to już drugorzędna kwestia. - Obrzucił uciszony tłum jeszcze jednym spojrzeniem. - Wracać mi do roboty albo skończycie jak Kate!
Śmierciożercy pospiesznie wrócili do ćwiczeń, a Jack odetchnął z ulgą i wyciągnął rękę do wampira.
- Dziękuję ci, Barnabasie. Nie mam pojęcia, co by się ze mną stało, gdybyś się spóźnił parę sekund.
- Nie masz za co dziękować. To tym moczymordom i gagatkom należy się lekcja.
- Możliwe... Będziesz także obecny podczas ataku? Przydałaby mi się twoja mocna ręka.
Mężczyzna położył mu zimną dłoń na ramieniu.
- Dasz radę. Mam inne sprawy na głowie, ale zrobię, co w mojej mocy, aby moje wampiry były ci posłuszne. Nic nie poradzę, że czasami są strasznie... niereformowalni.
- Niereco...? Nieważne. Możesz już iść, poradzę sobie.
- Nie wątpię. - Na twarzy Collinsa wykwitł lekki uśmiech. - Daleko zajdziesz. Zajmiesz się ciałem?
- Tak, oczywiście. Ciocia Bella ucieszy się, że Nagini dostanie obiad...
Barnabas pozdrowił go skinieniem ręki i wyszedł. Jack odetchnął głęboko i spojrzał na swoich podwładnych. Musi im pokazać, że to on ma władzę. Musi ich nauczyć posłuszeństwa. Szyderczy uśmiech znowu zagościł na jego ustach. Gestem przywołał siwowłosego czarodzieja, który mu się sprzeciwił.
Crucio!

***

Yaxley wyszedł nerwowo z sali. Wciąż słyszał błagalne jęki, które rozległy się w pomieszczeniu, gdy wyszedł z niego Collins. Ten młody nieźle się do tego zabrał – zamiast rozpocząć tyradę, jaki to on jest wspaniały, od razu przeszedł do działania i torturował tych, którzy najbardziej wychylili się z tłumu podczas nieudanego buntu.
Mężczyzna prychnął. Amatorzy. Już lepszy byłby zaimprowizowany zamach, ale na pewno nie coś takiego. Jasne było, że to nie spodoba się Czarnemu Panu ani na dłuższą metę nie wypali. Nie ten młotek to inny, zawsze funkcja sprawującego kontrolę przypadała komuś słabszego, bo takimi ludźmi się po prostu łatwiej manipuluje.
Skręcił w wąski korytarz, obejrzał się, czy nikt go nie obserwuje i wszedł przez proste, ciemnozielone drzwi do pustego pokoju. Wydawał się taki na pierwszy rzut oka, lecz gdy oczy Yaxleya przyzwyczaiły się już do panującej wokół ciemności, dostrzegł niewyraźną sylwetkę przy zasłoniętym kotarą oknie.
- Czego tu chcesz? - warknął blondyn.
- Draco, może trochę więcej szacunku, co? Zważywszy, że to JA mam informacje, które cię kompromitują, powinieneś przywitać mnie odrobinę milej.
- Świetnie. - Chłopak zacisnął pięści. - Herbaty, wody?
- Nie trzeba – odparł zdawkowo Śmierciożerca i podszedł bliżej Malfoya, który czuł, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi, lecz przybrał obojętną minę. - Atak podczas meczu. Za długo to ukrywam, chcę znowu mieć coś z tego.
- Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy. - Draco przewrócił oczami. - Ona jest szpiegiem, niedługo oficjalnie przejdzie na naszą stronę. Nie masz tak naprawdę czym mnie szantażować.
- Z tego, co mi wiadomo, to na razie nikt o niej nie wie. Chcesz, żeby tak zostało? - Mężczyzna odsłonił swoje brudne i zniszczone zęby. Malfoy niechętnie skinął głową. - Świetnie. Dwadzieścia tysięcy funtów, jak poprzednio. Zgoda? - Wyciągnął rękę.
- Zgoda – odparł blondyn, lecz zignorował owłosioną dłoń. Z niesmakiem odwrócił się w stronę okna. - Skrzat domowy przyniesie ci wszystko jutro o dwunastej.
- Bardzo dobrze. - Yaxley podszedł do drzwi i odwrócił się jeszcze na chwilę. - Świetnie się robi z tobą interesy!
Rozległ się cichy trzask i Draco został sam. Usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach. Ginny. Jego słodka, kochana, krucha Ginny. Ile jeszcze będzie musiał zrobić, aby udowodnić jej, że ją kocha? Po wydarzeniach z meczu, gdy Yaxley natknął się na nich przy stadionie, a Draco odruchowo chwycił ją za rękę, musiał coś zrobić. Śmierciożerca miał nie pisnąć słowa, za co dostawał solidne wynagrodzenie. Ale czy warto?
Draco prychnął. Oczywiście, że warto! Już niedługo będą znowu razem. Spotkają się w Nowy Rok i może w końcu przekona ją, aby odeszła ze szkoły i została z nim, już na zawsze... Ojca jakoś przekona, a matka będzie zachwycona. Natomiast Czarny Pan zdecydowanie ucieszy się z kolejnego szpiega... A Ginny wie naprawdę wiele.
Zostawała kwestia czasu – kiedy dojdzie do ostatecznej bitwy i uderzenia na Hogwart? Miał nadzieję, że już niedługo. Z drugiej strony musi dać czas Ginny...
Za dużo myśli kłębiło się w jego głowie, więc przyłożył głowę do poduszki i zasnął.

***

Severus Snape był zdecydowanie w złym humorze. Przez okres ferii zdążył już przeczytać wszystkie książki, jakie ostatnio zgromadził (dwa razy), wypić cztery i pół litra Ognistej Whiskey, uwarzyć wszystkie pięć najtrudniejszych eliksirów na świecie i nawet zetrzeć kurz z kominka. A mimo to czegoś mu brakowało, nudził się i w ogóle był jakiś nieswój. Należy po prostu stwierdzić to jednoznacznie: Mistrz Eliksirów tęsknił.
Oczywiście sam nigdy by się do tego nie przyznał, nawet, a może zwłaszcza przed samym sobą. Próbował wynajdywać sobie coraz to nowe zajęcia, ale jego lista z każdą godziną malała i skończyło się na tym, że leżał w fotelu, w którym zwykle siadała Carmen i pił herbatę z rumem (whiskey się skończyła). Pięciodniowy zarost pokrywał jego policzki i podbródek, włosy znowu stały się śliskie i świecące, a twarz wydawała się bledsza niż zwykle.
- Jestem żałosny – wyrwało się z jego ust i wtedy przypomniał sobie te ciepłe wargi, które tak uwielbiał. Dotyk jej skóry, kolor jej oczu, ton jej głosu...
Wygląda na to, że przepadł. Mało tego, to uczucie było odwzajemnione, co napawało go... No właśnie, czym? Nie wiedział, czy jest na to jakaś nazwa, ale robiło mu się ciepło w środku i w końcu czuł, że jego poranione serce znowu zaczyna bić.
A co z tym palącym bólem, który coraz bardziej go wypełniał? Cóż...
Wypadałoby udać się do Paryża.

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tja... wiem, że zajmowanie sobie miejsca jest bardzo dojrzałe ;D
      Snape tęskni. Nowość! Nie lubie tej postaci, chociaż u ciebie jest przedstawiana dość sympatycznie! Mam najdzieję, że Harry poinformuje Weasley'ów... Ginny stała się... zdrajcą. Niczym mój ukochany Edmund, zanim sie zmienił ♡ Życzę Ginn by postawiła chłopakowi ultimatum. Jego uczucie jest szczere, ale nie może wymagać tyle od dziewczyny... Myślałam, że Jack pojawi sie w Paryżu i będzie małe starcie.
      Carmen vs Singer.
      Pozdrawiam i zapraszam do mnie: wielki-powrot-narnii.blogspot.com

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Snape tęskniący za Carmen, Ginny szpiegiem... Nie lubię Ginny ale mam nadzieje że postawi ultimatum Draconowi. Jestem za tym żeby Harry powiedział rodzinie Weasley co się dzieje z Ginny
    P.S Wiem, że bardzo późna pora ale teraz zobaczyłam że wstawiłaś rozdział ^.^
    Pozdrawiam,
    Dama Blackowa
    w-cieniu-magii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Już nie przepadam za Ginny, ale mam nadzieję, że dobrze zdecyduje. Chcę, żeby Harry i Hermiona byli razem. Czekam na nekst. ♥ Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Mój komentarz będzie bardzo krótki w porównaniu do poprzedniego, za co przepraszam.
    A więc rozdział okej, dziękuję Ci za niego ;)
    Ubolewam trochę nad brakiem naszego głównego pairingu, ale jak widać jeszcze musimy poczekać aż (mam ogromną nadzieję) się znów zejdą.
    Tak naprawdę nie wiem jakbym postąpiła na miejscu Rudej. Czy wybrałabym Dracona w którym się zakochała, czy jednak szczęście swoich bliskich. Pewnie większość wybrałaby to drugie, ale chyba mało z nas to "przeżyło".
    Życzę dalszego weny i miłego dnia! ;)
    Pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział świetny jak każdy :) mam nadzieję,żeHarry i Hermiona znów będa razem.
    Czekam na następną notkę.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!

    Chciałabym zachęcić Cię do odwiedzenia bloga:

    liljam.blog.pl

    Lily i James w zupełnie nowej odsłonie. Zapraszam ;)

    Buziaczki :*
    Yennefer

    OdpowiedzUsuń
  8. Severus tęskni - to urocze, choć do niego nie pasujące. Jego postać jest jedną z moich ulubionych, więc uwielbiam czytać o tej mieszance emocjonalnej w jego wykonaniu <3
    Harry nie może powiedzieć, nie teraz kiedy Molly znowu jest w ciąży, przecież to by ją zniszczyło.
    Ginny, która jest szpiegiem wywołuje u mnie sprzeczne emocje, nie wiem, co i niej powiedzieć.
    Niech Hermiona już wraca do Harrego i niech się pogodzą - żeby znowu było fajnie.
    Do następnego!
    Pozdrawiam, Anai

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj!
    Ciekawa notka, cos czuje, że w następnej bedzie fajna akcja. Jak zwykle świetnie i czekam z niecierpliwością na kontynuację.
    Tworzysz taka przyjemna atmosferę niepewnosci, braku świadomości co bedzie dalej, juz przeczuwam, że moja kochana para znów bedzie istnieć. ;) pozdrawiam
    Olivia

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll