Harry Potter - Book And Scroll

16.8.13

31. Konsekwencje

"Ludzka wie­dza składa się nie tyl­ko z bib­liotek,
per­ga­minu i at­ra­men­tu, ale tworzą ją także to­my
wie­dzy wpi­sane w ludzkie ser­ca, wy­ryte w ludzkich duszach,
wyg­ra­wero­wane w ludzkich umysłach."
- Michael Jackson

    Gdy tylko wybuchło zamieszanie, Ginny podleciała na miotle nad tłum, aby znaleźć Draco. Miał przyjść na mecz, aby jej kibicować (oczywiście skrycie), ale teraz nigdzie nie mogła go dojrzeć. Zaczęła się martwić. A może coś mu się stało? Może zaczął walczyć jako Śmierciożerca z innymi i trafiło go jakieś paskudne zaklęcie? A może...
    Spokojnie. Przede wszystkim musi zachować spokój, to najważniejsze. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że się martwiła. Podleciała dalej, za trybuny i wtedy serce jej szybciej zabiło. Zobaczyła tak dobrze znaną jej blond czuprynę. Chwilę później już była przy nim. Nie dbała teraz o to, że ktoś może ich razem zobaczyć. To się nie liczyło. Zresztą, zawsze można zwalić winę na urojenia w czasie ataku.
    Gdy tylko wylądowała, Draco podbiegł do niej i mocno ją przytulił.
- Nic ci nie jest? - wyszeptał w jej włosy.
- Nie. A tobie?
- Też nie.
- O co chodzi z tym atakiem? - zapytała szybko.
- Nie mam pojęcia. Nie dostałem wezwania, nie słyszałem o nim. To musi być jakaś spontaniczna akcja – odparł i odsunął się od niej trochę.
- Przecież powinni cię chociaż poinformować! - rzuciła ze złością Ginny, a jej oczy błysnęły niebezpiecznie.
- Niekoniecznie. Nie mogę się sprzeciwiać Czarnemu Panu, ja...
- Rozumiem – przerwała mu. Spojrzała mu głęboko w oczy. - Ale to i tak dziwne i niepokojące.
- Powinniśmy stąd iść. Łatwo mogą nas znaleźć i...
- I co? - dobiegł ich głos mężczyzny, który do nich podszedł. Miał poszarpaną czarną szatę, twarz zakrwawioną, a jego maska zwisała na szyi.
- Nieważne, Yaxley – odparł Draco. - Dlaczego nikt mnie nie powiadomił? - zapytał, a w jego głosie można było wyczuć stalową nutę. Ginny stała obok niego i wpatrywała się przerażona w Śmierciożercę.
- To był pomysł Belli, nie mój – rzekł wymijająco.
- Ale Czarny Pan chyba wie o tym ataku?
- Tak, wie. W ostatniej chwili się zgodził, ale...
- Ilu was się tu aportowało? - przerwał mu Malfoy.
- Około dwudziestu. Mieliśmy tylko nastraszyć Dumbledore'a, nic więcej. - Blondyn odetchnął z ulgą.
- Świetnie. Udało się, więc my już... - Draco chciał zakończyć rozmowę, lecz wzrok Yaxleya nagle padł na Ginny.
- Co to za dziewczyna? To ta ruda zdrajczyni krwi? - Oczy mu zabłysły, a palce niebezpiecznie zacisnęły się na różdżce.
- To nie tak, ona... - Malfoy przeraził się nie na żarty. Chwycił ją za rękę i przysunął do siebie. - Jest ze mną.
- Widzę. – Na poharatanej bliznami twarzy mężczyzny pojawił się szyderczy uśmieszek. Obrzucił ich jeszcze raz spojrzeniem i dodał: - Obyś tylko nie miał kłopotów. - Odwrócił się i zniknął w tłumie, który robił się coraz rzadszy. Odetchnęli z ulgą.
- Dzięki ci, Salazarze – powiedział Draco i znowu przytulił Ginny, która drżała ze strachu, jednak nie płakała. - Tak mało brakowało...
    Gryfonka nie odpowiedziała, lecz uniosła głowę i pocałowała go, a był to pocałunek tak smutny, tak żarliwy i pełen potrzeby, że mimo wszystko słona łza spłynęła po jej policzku.
- Lećmy już. Zanim coś się stanie – wyszeptała po chwili, a on skinął głową. Usiedli na miotle i polecieli w stronę zamku. Nie usłyszeli Hermiony wołającej o pomoc.

***

    Hermiona patrzyła z przerażeniem na Harry'ego, który upadł na ziemię obok Cho. Jego ciałem wstrząsały drgawki, oczy miał na wpół przymknięte, a z gardła wydobywały się ochrypłe krzyki. Zaczęła wrzeszczeć, wołać o pomoc, ale nikt nie przyszedł. Uklękła przy nim i położyła sobie jego głowę na kolanach, aby nic sobie nie zrobił. Bezwiednie głaskała go po włosach i szeptała uspokajające słowa, w które sama nie wierzyła.
- Harry, już dobrze... Wszystko będzie dobrze, naprawdę. Zaraz ktoś przyjdzie i nam pomoże...
    Łzy cisnęły się jej do oczu. Mimo to miała jeszcze trochę rozsądku i, przypominając sobie Turniej Trójmagiczny, wstała i wystrzeliła w górę czerwone iskry z różdżki. Wrzasnęła, gdy brunet zaczął mocno kaszleć, a z jego ust wytrysnęła krew. To było straszne, w jego zielonych źrenicach widziała przerażenie. Uniosła mu głowę, aby nie udusił się, ale dalej nie miała pojęcia, co robić. Zaczął się mocno pocić, tracił kontrolę nad ciałem.
    Gdy Hermiona myślała, że to już koniec, usłyszała szybkie kroki. Jej wzrok trafił na znajome szaty dyrektora i już wiedziała, że wszystko będzie dobrze. Bo powinno, prawda?
- Panno Granger, co tu się stało? - zapytał z niepokojem w głosie, oglądając się za siebie.
- Chcieliśmy z Harry'm pomóc Cho, ale pojawiła się Bellatrix i... i...
- Spokojnie, tylko spokojnie. Jak rozumiem pani Lestrange potraktowała go jakimś zaklęciem? - Wskazał na podrygującego w agonii Wybrańca, a dziewczynie znowu napłynęły łzy do oczu.
- Tak. Nie mam pojęcia, co to za klątwa... Promień był pomarańczowy – tyle zdołała z siebie wydusić. Dumbledore pokiwał smutno głową i machnął różdżką w stronę chłopaka. Uspokoił się. Teraz wyglądał, jakby spał.
- Przez jakąś godzinę będzie spokojny, ale potem... Będę musiał poprosić profesora Snape'a o pomoc, to zdecydowanie czarna magia. - Podszedł do Krukonki i sprawdził, czy oddycha. - Pannie Chang nic nie będzie, chociaż tyle dobrego.
- Profesorze... - zaczęła Hermiona, trochę bardziej przytomna. - Co się stało? - Ten pokiwał zrezygnowany głową.
- Sam jeszcze do końca nie wiem, ledwo zdołałem wrócić z mojej podróży... Dosłownie przed chwilą deportowali się ostatni Śmierciożercy. Chyba chcieli po prostu narobić zamieszania i to im się udało, ale... Ach, pięcioro uczniów jest w bardzo ciężkim stanie. Profesor McGonagall i Flitwick szukają... - Chyba nie miał siły tego wymówić, bo tylko wskazał palcem na widoczny w górze Mroczny Znak. W jego błękitnych i prawie zawsze wesołych oczach widać było przygnębienie i złość. - Udało nam się schwytać dwóch Śmierciożerców, trafią do Azkabanu, ale raczej nie są zbyt ważni w hierarchi Voldemorta...
- Przynajmniej mamy niewielkie straty... - ośmieliła się zauważyć Hermiona, ale napotkała tylko smutne spojrzenie dyrektora.
- Panno Granger, to dopiero początek. - Wyczarował dwie pary noszy. - Dasz radę przelewitować ich do zamku? Niech zajmie się nimi pani Pomfrey.
- Oczywiście. Niech pan pomoże innym.
- Postaram się, dziecko. Wierz mi, że bardzo tego chcę – powiedział, odwrócił się i zniknął Hermionie z oczu.
    Westchnęła, rzuciła odpowiednie zaklęcia i ruszyła w stronę zamku, lewitując przed sobą Harry'ego i Cho. Idąc, zastanawiała się nad tym wszystkim. Co Bellatrix ma wspólnego z tym idiotą, Jackiem? Mimo usilnych starań, nie mogła tego rozgryźć. Reakcja Carmen wydawała jej się adekwatna do sytuacji, sama nie wiedziała, co by zrobiła na jej miejscu.
    Wzdrygnęła się. Deszcz wciąż padał, a ona dopiero teraz się zorientowała, że była cała mokra. Rzuciła na siebie zaklęcie ogrzewające, podobnie jak na dwa lewitujące przed nią ciała.
Krzywołap otarł się o jej nogi i pobiegł szybciej do Hogwartu. Nie lubił wody i nie dziwiła mu się.
    Gdy dotarła do zamku, jej oczom ukazało się jedno wielkie zamieszanie. Tłum uczniów plątał się przed Wielką Salę, nie wiedzieli, co się dzieje. Zauważyła Ginny, która uśmiechnęła się do niej i pomachała. Szła dalej, gdy zauważyła Rona, który przytulał uspokajająco Lunę. Jednak gdy tylko ją zobaczył, szybko podszedł do noszy i spojrzał na przyjaciela.
- Czy on... Co się stało Harry'emu? - zapytał z przerażeniem.
- Klątwa. Dumbledore mówi, że wyjdzie z tego, ale Snape...
- Ten zdrajca? Nie pozwolę mu go dotykać, ty też nie powinnaś! - Spojrzała mu w oczy.
- Chcę, aby wyzdrowiał. To wymaga zaufania temu tłustowłosemu dupkowi. Jestem gotowa na takie poświęcenie, dla Harry'ego – powiedziała dumnie i ruszyła dalej.
- Pomóc ci? - zdążył jeszcze wykrzyknąć Ron, ale ona już nie słyszała.
    Szła w stronę Skrzydła Szpitalnego, zła na przyjaciela. Powinien przecież wiedzieć, że to dla jego dobra! Inaczej nie wyzdrowieje, nie zagra, już więcej jej nie przytuli...
    Na miejscu zauważyła, że kilka łóżek jest zajętych, widocznie niektórzy uczniowie odnieśli obrażenia. Nikogo dobrze nie znała, odetchnęła z ulgą. Czekając na panią Pomfrey, pomyślała o jednym.
    Znowu zawdzięczała Carmen życie.
    Cho i Harry również.

***

    Albus wszedł do swojego gabinetu, w którym już czekał na niego Snape. Właśnie wrócił ze spotkania z Voldemortem.
- Musimy porozmawiać – zaczął dyrektor. Mistrz Eliksirów tylko prychnął.
- Naprawdę? Sam bym nigdy nie doszedł do takiego wniosku – zironizował.
- Severusie, bądźmy poważni...
- Mówi to człowiek, który najchętniej zapchałby siebie i wszystkich ludzi dookoła cytrynowymi dropsami! - wrzasnął Snape i uderzył pięścią w wielkie biurko. Po chwili się zreflektował i trochę uspokoił.
- Co wiesz o tym ataku? - Głos Dumbledore'a był stanowczy, w oczach nie było tego ciepła, którym zwykle wszystkich obdarzał. Teraz był wojownikiem i strategiem.
- Czarny Pan zezwolił na niego w ostatniej chwili – powiedział Snape i skrzywił się. - Pomysł Belli, jak można się domyślić. Ostatnio ją i Czarnego Pana łączą... dość zażyłe stosunki – oznajmił, krzywiąc się jeszcze bardziej. - Atak miał na celu zastraszyć szkołę. Uczniów i nauczycieli. Więcej nie wiem, dowiedziałem się jedynie, że ci schwytani Śmierciożercy nie są ważni dla... sprawy, jak to Czarny Pan określa.
    Dumbledore zamyślił się.
- To dlatego ty i Barnabas nie dostaliście wezwań? - zapytał ponuro. Snape uniósł brwi w zdziwieniu.
- To ty... ty wiesz?
- Wiem co? - Dyrektor wydawał się być w trochę lepszym humorze.
- Że Collins też jest Śmierciożercą.
- Mój drogi – zaczął starzec. - Chyba nie doceniasz mnie. Przez całe wakacje szukałem nauczyciela obrony przed czarną magią i nie znalazłem, dlatego sam uczyłem. Potem dowiaduję się, że wampiry przystępują do Voldemorta... Severusie, nie krzyw się tak! I nagle zgłasza się ochotnik, oczywiście wampir. Bardzo ciężko jest tego nie powiązać.
- Skoro wiesz, że jest Śmierciożercą, to dlaczego go zatrudniłeś? - Snape wydawał się być nieprzekonany. - Z tego, co wiem, nie jest twoim szpiegiem.
- Masz rację. Po prostu zauważyłem w nim coś... Coś specjalnego. - Znowu prychnięcie. - On może się jeszcze zmienić, widziałem to w jego oczach.
- Ach, więc teraz będziesz oceniać ludzi na podstawie oczu? - zadrwił Mistrz Eliksirów.
- Doskonale wiesz, że to nieprawda. - Dyrektor zmierzył go wzrokiem. - Ale są teraz ważniejsze sprawy. Coś się stało Harry'emu.
- Słyszałem. Bella nie omieszkała się pochwalić.
- Liczę na ciebie, Severusie. Wiesz, co mu jest?
- Tak. Gorzej będzie z odwróceniem skutków klątwy – oznajmił Snape. Jego mina świadczyła, że nie spieszy mu się do uzdrawiania Pottera.
- Ale dasz radę?
- A nie można poczekać chociaż tydzień...? - zapytał z nadzieją. Dumbledore zmierzył go ostrym spojrzeniem. - No dobra, ja tylko głośno myślałem.
- Zrobisz to dzisiaj. Najlepiej wieczorem. Ile to może zająć?
- Nie wiem. Zależy od siły zaklęcia. Czy to już wszystko? Mogę iść?
- Jest jeszcze jedna sprawa... Czy na zebraniu była mowa o ofiarach ataku? - Twarz Snape'a ponownie stężała.
- Wiem, że zginął uczeń, stąd Mroczny Znak. - Albus pokiwał głową ze zrozumieniem. Westchnął i podał mu jakieś papiery. Były to zdjęcia. Mimo że zostały zrobione magicznym aparatem, nie poruszały się. Nie miało tam co się poruszać.
- Minerwa i Filius natknęli się na nią w szatni Gryffindoru. Znaleziono przy niej Kieszonkowe Bagno, leżała przy szafce Harry'ego. Zginęła od Sectumsempry.
- Niewielu zna to zaklęcie, w końcu...
- ...sam je wymyśliłeś, tak, wiem. A najbardziej przerażające jest to, że swoją krwią...
- Widzę – warknął Snape. - Nawrócenie się na dobro tuż przed śmiercią. Tchórz, typowa cecha Gryfonów.
- Severusie, mógłbyś chociaż na chwilę przestać?!
- Skończyłeś? - zapytał brunet z szyderczym uśmiechem na twarzy.
    Dyrektor skinął głową. Sekundę później Mistrz Eliksirów wstał, owinął się swoją nieśmiertelną peleryną i wszedł do kominka. Po chwili już był w swoich komnatach. Od razu sięgnął po butelkę Ognistej i upił kilka łyków. Niezbyt pomogło, ale nie mógł sobie pozwolić na więcej. Musi odczarować tego chłopaka, mimo swojej wielkiej niechęci. Podszedł do biblioteczki i wyjął z niej dużą, niebieską książkę. Otworzył ją, a wtedy jego oczom ukazała się skrytka na eliksir, który trzymał zawsze na wszelki wypadek, aby nie musieć go ważyć w nagłej potrzebie. Schował go do jednej z obszernych kieszeni szaty i odłożył tom. Był wściekły.
    Z tym kretynem Potterem tylko same kłopoty! I kto ma go ratować? Oczywiście on, Severus Snape, najbardziej znienawidzona przez niego osoba!
    Westchnął i zapadł się w fotel. Miał jeszcze trochę czasu, a potrzebował odpoczynku. Chociaż chwilę, nawet króciutką...
    Już przymykał oczy, gdy drzwi do jego komnat otworzyły się z głośnym trzaskiem. Weszła przez nie Carmen, cała mokra i trochę ubrudzona błotem. W jej karmelowych oczach widział zdecydowanie, determinację i jeszcze coś, czego nie umiał do końca określić, mimo najszczerszych chęci. Włosy miała rozwiane, w nieładzie. Zatrzasnęła drzwi i szybkim krokiem podeszła do niego. Mógł łatwo policzyć wszystkie jej rzęsy. Zauważył, że przyciąga go do siebie za kołnierz szaty, jak wtedy, gdy pierwszy raz go pocałowała. Poczuł jej oddech na twarzy, jej usta praktycznie dotykały jego ust. Już chciał musnąć jej wargi, gdy usłyszał, jak twardym głosem pyta:
- Co wiesz o Jacku Singerze?

17 komentarzy:

  1. Wspaniały! Czytałam z napiętymi nerwami <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zadziwiasz mnie,każdy rozdział coraz lepszy :)

    Fajnie,że Draco obronił Ginny i się przyznał ;>
    Niech nasz kochany Harry sobie trochę poleży,żeby nie było za słodko w opowiadaniu.
    Już się boję,co ma wspólnego Jack ze Śmierciożercami O_o

    No i jak zawsze życzę cudownego,wspaniałego,świetnego rozdziału ^_^
    Pozdrawiam ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, masz niesamowite pomysły. Świetne!
    Draco i Ginny <3
    Może coś przegapiłam, ale jakoś nie mogę dojść do tego kto zginął..

    Życzę dużo, dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    z.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe co przeskrobał Jack, że umarł :D S-U-P-E-R

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :)!!
    Mam prośbę: mam taki sam szablon, i proszę o pomoc.
    Jak widzę, u ciebie też tekst notki był po środku, a teraz jest z boku. Jak to zrobiłać? :)

    harrymi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział absolutnie cudowny. Jak wszystkie inne zresztą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Cię, za kończenie w takich momentach <3
    Rozdział świetny, jedyne co mi nie do końca pasowało to to, że Snape w trakcie rozmowy z dyrektorem był taki.. mały Snapeowaty.
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Mam pytanie - planujesz jakoś ile mniej więcej rozdziałów będzie miało to opowiadanie? Masz zaplanowany jakiś koniec? :>
    Pozdrawiam, Accio.

    OdpowiedzUsuń
  8. O Jezu, tak strasznie Cię przepraszam, już mam inny szablon. Liczę, że mi wybaczysz . Pozdrawiam :)

    Wpadnij, jak możesz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozważałam poważnie ukaranie cię za brak informacji o rozdziale w formie braku komentarza, ale postanowiłam sobie zachować tą karę na później.
    Zapisałam cię na listę chętnych do zamordowania mnie, cieszysz się?
    Draco nie może być AŻ TAK tępy, jak go opisałaś. Gdyby był to już dawno by nie żył. Mam na myśli to, że jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji w jakiej się znalazł było udawanie, że próbuje skrzywdzić Ginny. To co tutaj zrobił było idiotyzmem. Nie wiem, czy to było przez ciebie zamierzone.
    Cała reszta różowa, lamdrynkowa (jak Umbridge...) i romantyczna.

    Teraz możesz iść się utopić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dajesz strasznie irytujące komentarze dosłownie pod KAŻDYM postem :)

      Usuń
  10. To jest naprawdę cudownie. Mimo wszystko jakoś nie domyślam się kto zginął ( siedząc w kafejce jakoś nie myśle xD ) Ale nie wiesz jak sie ucieszyłam, że dodałaś kolejny rozdział. Naprawdę :)
    Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Calkowicie podzielam zdanie Severusa aby sie nie spieszyc z "ratowaniem" Harryego, tydzien w te czy w te nie zrobi nikomu wielkij roznicy. Osobiscie z wielka radoscia bym sobie kogos udusila. Czy jestem bez duszna? Byc moze. Dziwna? Od zawsze. No, ale odbiegamy od glownego tematu.
    Mi ten rozdzial bardzo przypadl do gustu. No co? Dobrze mi sie czyta notki w takim klimacie, tak dobrze opisane. Mialam cos jeszcze napisac ale... jak widac skleroza nie boli. I chodz pewnie juz sie domyslasz kto skleil ten chaos zwany komentarzem, to zeby nie bylo nie jasnosci, podpisze sie
    Pozdrawiam,
    Wkurzona Rickmanicka piszaca ze znienawidzonego telefonu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie dziwię się Snape'owi. Harremu kilka dni nie zrobi różnicy. A jaka będzie radocha :D
    Nareszcie moje kochane Drinny <3 Draco taki romantyczny... Ale zdziwiła mnie reakcja Yaxleya. W koncu nie na co dzień okazuje się, że śmierciożerca zadaje się ze zdrajcą krwi. No, ale co się mądrzę? pewnie sama lepiej bym tego nie ujęła.
    Zastanawia mnie jedno. Czy Carmen coś czuje do Jacka?

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale kto zginął.???

    OdpowiedzUsuń
  14. Jack! Skąd oni o nim wiedzą? Znaczy Śmierciożercy. Skąd wiedzą o Jacku? Kto im nagadał? A może Jack jest Śmierciożercą? Proszę, powiedz, powiedz, powiedz!
    I kto zginął? Kto, kto, kto? Ja chcę wiedzieć!
    Draco <3 Słodkie to było! Chociaż ja na miejscu Yaxleya bym inaczej zareagowała... Ale ja mam mordercze instynkty, to mnie nie słuchaj.
    Boski rozdział, naprawdę.

    Chcę cię też poinformować, że mój blog (hermionadraco.blogspot.com) został zawieszony bezpowrotnie. Otworzyłam natomiast innego bloga, gdzie będę pisać mocno poprawioną historię tamtego Darmione. Więc jeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na prolog :D
    http://stop--breathing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo podoba mi się ta nota . Chciałam cię również poinformować , że zostać nominowana do The Versatile Blogger . Pozdrawiam i zyczę dalszej weny .
    http://noweoblicza.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll