Harry Potter - Book And Scroll

14.3.14

45. Kilka czuć

"Ile razem dróg przebytych? 
Ile ścieżek przedeptanych? 
Ile deszczów, ile śniegów 
wiszących nad latarniami? 

Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu? 
I znów upór, żeby powstać,
i znów iść, i dojść do celu. 

Ile w trudzie nieustannym 
wspólnych zmartwień, 
wspólnych dążeń? 
Ile chlebów rozkrajanych? 
Pocałunków? Schodów? Książek?

Twe oczy jak piękne świece, 
a w sercu źródło promienia. 
Więc ja chciałbym twoje serce 
ocalić od zapomnienia."
- Konstanty Ildefons Gałczyński, "Pieśń III"


    Severus szedł szybkim krokiem przez korytarz. Było tuż przed ciszą nocną i wokół słychać było tylko uderzenia jego butów o posadzkę. Nawet poskromił swoją nieśmiertelną pelerynę, żeby nie wydawała odgłosu przy falowaniu.
    Jeszcze trochę owładnięty mocą alkoholu nadal trwał przy swoim, że to nie była jego wina. Nie była i koniec tematu. Za to stwierdził, że naprawdę było warto. Zwłaszcza, gdy przypomniał sobie jej ciepłe wargi, jej zapalczywość i ten błysk w oczach...
    Jednocześnie trochę się załamał. Brown zdecydowanie nie była normalną osobą. Nie była, bo eksperyment (chociaż w jego umyśle wyraźnie dźwięczało słowo randka) udał się, co uznawał za niemożliwe. No bo która normalna dziewczyna ucieszyłaby się z jazdy na motocyklu?! A może to czasy się zmieniły? Raczej nie, bo prawie codziennie mdliło go od uczniowskich par chodzących wszędzie za ręce. Wiedział też, że większość oczekuje kolacji, kwiatów i tego typu rzeczy. A on po prostu nie mógł tego znieść.
    Dlatego swój pomysł uznał za niezły – jeśli widziała w nim rycerza na białym testralu, to spotkanie w Grecji miało jej uświadomić, że nim nie jest. Ale ona najwyraźniej się cieszyła!
    Miał coraz gorsze przeczucia. Uczucia. Wahał się. To nie było normalne. Severusie Snape, to nie jest normalne!
    Chociaż już dawno powinien pogodzić się z tym, że nic w jego życiu nie jest zwyczajne. Szpiegostwo? Pewnie. Głupi uczniowie? Jasne! Uwiedzenie biednej młodej dziewczyny? Wydawało mu się, że to już za wiele...
    Nie był pewien. Wiedział, że w jakiś sposób chce troszczyć się o tę nastolatkę, w końcu często miło spędzali czas, również rozmawiając. Była inteligentna, piękna, wielu młodych chłopaków zwracało na nią uwagę i mogła mieć każdego. Więc dlaczego wybrała jego?
    Bratnie dusze. No tak, prawie zapomniał. Ale przecież mogliby żyć bez siebie...
    Żyłeś bez niej. I byłeś nieszczęśliwy, podpowiadał jakiś głosik wewnątrz Snape'a.
    Widać taki mój los. Ale ona...
    Ona też miała problemy i dobrze o tym wiesz. Nie możesz po prostu dopuścić do siebie myśli, że komuś na tobie zależy, że ktoś chce być z tobą bez względu na to, jaki jesteś. A może właśnie dlatego.
    Znalazłaby kogoś, na pewno. Jest tyle miliardów ludzi na świecie, tyle czarodziejów... Trafiłaby na kogoś odpowiedniego. W końcu bez sensu jest sądzić, że istnieje tylko ta jedna jedyna osoba akurat stworzona dla nas i...
    Masz rację, ale wy jesteście wyjątkiem. Fenomen dusz był badany przez kilkanaście stuleci, zaczęło się od Greków. Zdarzają się ludzie, którzy po prostu muszą się spotkać. Tak było z wami. Twierdzisz, że przeznaczenie jest bez sensu? A co sam robisz? Użalasz się tyle lat nad Lily, która nie żyje, nie wróci. Nawet nie była tak naprawdę twoja. A teraz trafiła ci się osoba, która najprawdopodobniej cię kocha, a ty zamierzasz wszystko zepsu...
ZAMKNIJ SIĘ! - wrzasnął Severus, łapiąc się za głowę. Echo poniosło jego głos dalej, zwielokrotniając go. Nawet nie obawiał się, że ktoś coś usłyszy. Miał tego wszystkiego dość. To wszystko było zbyt...
- Tak młody wiek, a już wariujesz? Niedobrze, naprawdę – dobiegł go czyjś głos, lecz nie dostrzegł nikogo w pobliżu. Czyżby omamy słuchowe? - Pożyj kilka stuleci, to dopiero męka.
    Przetarł oczy i zamrugał parę razy. Dostrzegł na końcu korytarza zarys sylwetki. Mężczyzna opierał się nonszalancko o framugę drzwi, spoglądając na niego z pogardliwym uśmiechem.
- Co tu robisz, Collins? - warknął Mistrz Eliksirów. - Jest coś, o czym nie wiem?
- Mam dyżur – odparł lekko wampir. W chwilę później błyskawicznie znalazł się przy rozmówcy i zmierzył go wzrokiem. - Ważniejsze pytanie: co ty tutaj robisz? - zapytał, wdychając powietrze i pociągając nosem.
- Nie twój interes – rzucił Severus, okrywając się szczelniej swoimi szatami i próbując ominąć przeszkodę.
- Piłeś – stwierdził Barnabas.
- Mam prawo.
- Masz – przytaknął nosferatu, wodząc wzrokiem za powoli idącym Snapem. - Co innego się tyczy twojej Gryfonki...
    W jednej chwili mięśnie Mistrza Eliksirów stężały, twarz napięła się, a jego ręce pod wpływem adrenaliny bez trudu chwyciły wampira za gardło, przyszpilając go do ściany. Barnabas warknął głośno, obnażając długie, białe kły i wpatrując się w mężczyznę z nienawiścią. Czarna różdżka dotknęła jego gardła.
- Z tego, co wiem, ty też masz swoją Gryfonkę, Collins.
- Jest jeden problem, Severusie. Ja działam na zlecenie Czarnego Pana. - Barnabas ponownie obnażył kły, tym razem w uśmiechu.
- Skąd wiesz, stworze nocy? Może mam tajną misję? Może właśnie wplątujesz się w coś, co zgubi cię na wieki...
- Daj spokój, Severusie. Widzę strach. Widzę go w twoich oczach i czuję go wyraźnie. Boisz się o nią.
- Nie masz prawa, aby o niej mówić. - Snape mocniej przycisnął różdżkę do białej skóry Collinsa.
- Ależ mylisz się, mój drogi. Mam do tego absolutne prawo – kontynuował lekkim tonem Barnabas. - Czarny Pan może się przecież przez przypadek dowiedzieć o twoim sekrecie, a wtedy nie będzie zadowolony.
- Tak samo, jak nie będzie zadowolony z twoich postępów – perfidnie odparł Mistrz Eliksirów. - Słyszałem, jak go okłamywałeś. Cały czas to robisz. Po co? Bo jesteś zbyt dumny, aby przyznać, że twoja misja cię przerosła! Nie przerywaj mi! Twierdzisz, że owinąłeś sobie Granger wokół palca, a tak naprawdę to ona cały czas łazi z Potterem i tylko z nim! Jesteś dla niej nikim, Collins, i tak już będzie zawsze!
    W tym momencie Barnabas ponownie warknął i pchnął Snape'a na posadzkę. Lewą ręką chwycił jego różdżkę, przystawiając mu do gardła, a prawą złapał go mocno za włosy, odchylając głowę w ten sposób, aby na niego patrzył.
- I co, Snape, role się odwróciły? Jesteś nikim – powiedział, patrząc mu w oczy. - Mógłbym cię teraz wyssać i nic byś nie zrobił. Mógłbym z tobą zrobić, co tylko bym chciał i nikt by mnie nie powstrzymał.
- Nie możesz – wycharczał Severus, próbując złapać oddech. - Nie możesz, bo Czarny Pan byłby wściekły, gdyby stracił swojego najlepszego szpiega. Szpiega, któremu ufa Dumbledore.
- Niewykluczone, ale już nie wchodziłbyś mi w drogę!
- Mam dotknąć Mrocznego Znaku, Collins? Mam sprawić, aby to Czarny Pan rozwiązał nasz spór? TEGO CHCESZ? - wrzasnął Snape, a Barnabas skrzywił się z niesmakiem. Owszem, był potężny, ale Voldemort jednak... też miał siłę.
- Ani słowa o Granger, dobrze ci radzę – powiedział cicho wampir, oddając mu różdżkę i ruszając w stronę swoich komnat. - I dbaj o swoją Gryfonkę, tak tylko mówię.
- Wzajemnie, Collins, braciszku. - Snape wstał, wygładził szatę i skierował się do lochów. - Do zobaczenia w piekle, bestio.

***

    Hermiona stała osłupiała.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Car, patrząc na nią zbolałym wzrokiem.
    Nie odpowiedziała. Przed chwilą Brown opowiedziała jej od początku, jak to wszystko się zaczęło. Bratnie dusze? Poważnie? Ale to nauczyciel! I... i... Snape!
- Odezwiesz się w końcu, czy trzeba cię wysłać do Munga?
- Odzywam się.
- Aha, czyli żadnego komentarza? - zadrwiła brunetka.
- Komentarza? Carmen, mi tu prawie wzrok wypaliło, w głowie wszystko mi się miesza, a ty żądasz jeszcze komentarza?
- Właściwie to... tak. Chciałaś wiedzieć, to wiesz. A czego niby się spodziewałaś? - Dziewczyna rzuciła jej to dobrze znane spojrzenie Powinnaś-Wiedzieć-Ale-Nie-Wiesz-Bo-Nie-Jesteś-Mną.
- Hmmm... Może chłopaka w naszym wieku? Kogokolwiek. Może nawet dziewczyny. Wszystkiego, byle nie Snape'a. - Car westchnęła.
- Czy to aż tak dziwne?
- Bardzo. Ogromnie. Przedziwne.
- Więc raczej tego powinnaś się po mnie spodziewać. Myślisz, że wystarczy mi jakiś pierwszy lepszy półgłówek?
- Cóż, Jack... - zaczęła Hermiona.
- Jack to dupek, ale inteligentny. Wiele go nauczyłam, teraz już niestety. Zna się na wielu rzeczach i zna moje słabości, lecz nie o tym teraz mówimy. - Westchnęła ponownie. - Chodzi mi o to, że potrzebuję kogoś, kogo ciągnie do wiedzy, rozumiesz? Powinnaś, ale cóż, wybrałaś Pottera i...
- Carmen!
- Dobra, pomińmy ten temat. W każdym razie to powinien być ktoś głodny wiedzy, inteligentny, nieprzeciętny. A gdy w wakacje dowiedziałam się o bratnich duszach... Marzyłam, aby coś takiego mnie spotkało. Dziwnym trafem spełniło się i już na uczcie powitalnej wiedziałam, że to on.
- Pamiętam, spytałaś mnie właśnie o Snape'a – zauważyła zdumiona Hermiona.
- Nareszcie zaczynasz rozumieć. - Car trochę się udobruchała. - Obserwowałam go, a potem...
- Proszę cię, nie kończ – jęknęła żałośnie Granger. - Naprawdę nie chcę znać szczegółów.
- Nie zamierzam ci ich zdradzać – stwierdziła Brown i spojrzała w oczy Hermiony w taki sposób, że ta aż się zarumieniła. - Chyba, że bardzo chcesz wiedzieć. Lub mnie zdenerwujesz.
- To znaczy, że wy... Wy... - Dziewczyna przewróciła oczami i ze zniecierpliwieniem kiwnęła głową. - Ja pieprzę.
- Słucham? Czy ty właśnie przeklęłaś? - Na jej twarzy widać było wyraźne zaciekawienie.
- Myśl, że Snape... Ugh! I to z tobą... Merlinie, mam zbyt żywą wyobraźnię.
    Carmen nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, zwijając się i padając na podłogę. Hermiona nigdy wcześniej jej takiej nie widziała, nigdy też nie sądziła, że coś może wywołać taki niesmak w jej ustach.
- Uspokoisz się wreszcie? Jesteśmy w bibliotece – stwierdziła Hermiona po pięciu minutach.
- I co z tego? I tak nikogo tu nie ma. - Brown powoli zaczęła wstawać. - Lepiej mi pokaż tę książkę.
- Trzymaj. Tylko po co ci ona?
- Nie twoja sprawa – odparła trochę ostrzej niż zamierzała. Jednocześnie przez chwilę gładziła palcami okładkę i wielkie litery, wpatrując się z zafascynowaniem w tom.
- Od teraz raczej moja. Mów.
    Ale dziewczyna jej nie słuchała – otworzyła książkę na stronie tytułowej. Zupełnie jakby badała każdy znak, każdy ślad druku na papierze. Hermiona zdumiona patrzyła, jak wyraz brązowych oczu Carmen zmienia się. Nie było tam już zwyczajowej arogancji czy lekceważenia, lecz coś dobrego. Coś, co niedawno już widziała i nie potrafiła tego rozgryźć. Czyżby to było coś więcej?
    Jednym zwinnym ruchem wyrwała książkę z rąk przyjaciółki i zaklęciem wysłała ją wgłąb biblioteki. Car patrzyła na nią z szeroko otwartymi oczami i wyraźnym poczuciem straty wymalowanym na twarzy.
- Dlaczego to zrobiłaś? - wypaliła zrozpaczona.
- Powiedz mi, o co chodzi – zażądała Hermiona.
- Nie mogę.
- Możesz.
- Nie mogę! - powtórzyła Carmen i ukryła twarz w dłoniach.
- Ej, spokojnie. - Hermiona podeszła do niej i złapała ją za ręce. - Oddam ci ją, jak odpowiesz mi na parę pytań, dobrze?
- Zaczynasz się uczyć. - Brown uśmiechnęła się lekko.
- Wiem. Nieważne, po co ci ta książka. Chcę wiedzieć jedno: jaka jest naprawdę relacja twoja i... Snape'a?
    Cisza. Może dlatego, że Car zatkało i nie wiedziała, co powiedzieć? Albo po prostu sama nie miała o tej kwestii pojęcia. Jedno było pewne – to dość krępująca kwestia. Jednak po dłuższej chwili stwierdziła, że musi się odezwać.
- Sądzę, że mogę mieć kilka... czuć.
- Czuć? Masz na myśli... uczuć? - zapytała trochę rozbawiona Hermiona.
- Nie przesadzajmy. To raczej coś jak... - Car poruszyła dłońmi, jakby chciała coś pokazać, lecz w końcu zrezygnowała. - Uczucie. Cholera.
- Hahaha!
- Zadowolona? - warknęła Brown. - Odzyskam książkę?
- Carmen się zakochała! Carmen się zakochała! - powtarzała Granger, ruchem ręki sprawiając, że księga wróciła do właścicielki.
- Możesz się przyciszyć? I nikomu nic nie mów, bo...
- Tak, tak, wiem. Nie wyjdę z tego żywa. A może teraz już chodźmy? Jest późno i...
- Och, pannie prefekt nagle tyle ważnych rzeczy się przypomniało? - zakpiła Car, idąc w stronę wyjścia.
- Ile my tu siedziałyśmy? Harry na pewno się martwi i...
- Hermiona się zakochała! Hermiona się zakochała! - Carmen zaczęła ją parodiować.
- Przecież wiesz to od dawna.
- Masz rację. To wcale nie jest takie fajne.
- Carmen się zakoch...
- Nie denerwuj mnie.
- Przesadzasz.
- Nie. Nie jestem profesor Sprout.
- Jakie to oryginalne!
- Nie skomentuję twojej głupoty.
- Przejmujesz nawyki od Snape'a.
- Dziękuję.
    Rozmawiały dalej w tym tonie, póki nie dotarły do Grubej Damy, która przymknęła oko i wpuściła je, gdy Carmen oznajmiła, że miały ważne sprawy do załatwienia z nauczycielem eliksirów. W międzyczasie Hermiona nie mogła powstrzymać się od śmiechu, co obraz skwitował dziwnym spojrzeniem. Gdy weszły, Brown od razu popędziła do dormitorium z książką w dłoniach, a Granger rozejrzała się po pustym pokoju – nie było tu nikogo.
    Nikogo, oprócz Harry'ego.

10 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze cudowny!
    Czekam na scenę harrymionową :)
    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy tylko ja chcę żeby Hermiona przestała być z Harrym?
    Na początku tak strasznie się niecierpliwiłam kiedy ona z nim będzie, a teraz...
    No dobra, nieważne. Teraz autorko przygotuj się-Dia będzie narzekać.
    Rozdział za krótki, Carmen za mało carmenowata, tylko na Hermionę narzekać nie będę.
    Smutna jestem bo bitwy o Hogward nie ma, ale cóż...
    Mimo wszystko rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super.
    Podoba mi się to, że prowadzisz blog bardzo regularnie. W piątek wieczorem jest nowy rozdział i mogę siadać i czytać. Był w zeszły piątek i będzie w przyszły. Taka niespodzianka na koniec tygodnia. Pijany Severus jest świetny. Ale według mnie trochę za dużo krótkich, niewiele wnoszących zdań. Dalej. Barnabas taki groźny <3 I jeszcze do jednego muszę się przyczepić. "choćmy"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam, że idę na osiemnastkę, więc nie miałam czasu sprawdzić, stąd parę literówek i "choćmy" (też taki błąd na szybko), które już poprawiłam.
      Co do tych zdań, to one mogą się wydawać niewiele wnoszące, ale są potrzebne. Bez nich w opowiadaniu byłoby jedynie "zrobili to i to, potem to, a zaraz to", co jest bez sensu. No i w niektórych ukrywam takie ciekawostki, tylko dla mnie lub dla fanów określonych fandomów ;)
      Te zdania są obecnie bardzo ważne u Snape'a i Carmen - przechodzą trudny okres i muszą rozpoznać swoje uczucia, więc kłócą się wewnętrznie. I zewnętrznie też :D

      Usuń
  4. Barnabas taki supeł *.* <3
    Dobra, a teraz rozdział rozbrajający, Hermiona z takim ciętym językiem jest świetna. Dwóch śmierciożerców broni "swoje" Gryfonki hu hu hu :> Ciekawie, ciekawie.
    P.S. Nie wiem jak będzie wyglądał Twój bal Kochana, bo z mojego doświadczenia wynika , że osiemnastki nie są najlepszym wzorcem do opisywania balu. Ehhh w ogóle do opisywania gdziekolwiek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Barnabas vs. Snape. Huhuhuhu jakie starcie. No i Carmen i Hermiona w bibliotece... Lovki dla świata XD.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział:D czekam na następny
    ~N

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej hej! Pisz dalej bo doczekac sie nie moge! Piszesz prawie jak J.K Rolwing! Dodajesz wątki, świetnie opisujesz postacie np. Freda i Georga!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładnie piszesz. Jestem ciekawy dalszej akcji Snape'a i Barnabasa. Lubię wątek Harry@Hermiona;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, zabieram się za nadrabianie zaległości u Ciebie.
    Najpierw rozmowa Severus&Severus, później włączył się jeszcze Barnabas, a na koniec podjarana Hermiona z tym "Carmen się zakochała".
    No i bardzo fajnie. Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll