"No
matter how it starts it ends the same
Someone's
always doing someone more
Trading
in the passion for that taste of pain
It's
only gonna happen again
And
though I'm trying not to look in your eyes
Each
time I do they kind of burn right through me
Don't
want to lay down in a bed full of lies
And
yet my heart is saying come and do me
Now
we're just a web of mystery
A
possibility of more to come
I'd
rather leave the fantasy of what might be
But
here I go falling again!
It's
the fallin' in love that's makin' me high
It's
the being in love that makes me cry cry cry
It's
the fallin' in love that's makin' me high
It's
the being in love that makes me cry cry cry
All
night... all night!"
- Michael
Jackson, "It's The Falling In Love"
- Jestem
kompletnie wykończona – wyrzuciła z siebie Carmen, rzucając się
na łóżko w dormitorium.
- Byłabyś
bardziej, gdyby nastąpił kolejny atak – zauważyła Hermiona.
- Nie
nastąpiłby. Przecież Potter dzisiaj nie grał, a to na nim zależy
Voldkowi.
- W
tych sprawach mogłabyś być trochę bardziej poważna...
- Bo?
- Brown uniosła się na łokciach i spojrzała krytycznym wzrokiem
na dziewczynę.
- Bo
tu chodzi o coś więcej, niż tylko zepsuty mecz!
Chwilę
wcześniej wróciły z meczu Hufflepuffu ze Slytherinem, po miesiącu spokoju Dumbledore zdecydował, że mogą znowu grać. Zaostrzyli jedynie środki ostrożności. Nie trzeba
dodawać, kto wygrał, chociaż Gryfoni naturalnie i tak kibicowali
Puchonom. Doprowadziło to do głośnych okrzyków i nawet sprzeczek
ze Ślizgonami, stąd zmęczenie Carmen, która dość mocno...
zaangażowała się w całą sprawę.
Zapadła
cisza, przerwana nagle przez Hermionę.
- Idziesz
na ten cały bal? - zapytała, jakby od niechcenia. W rzeczywistości
ciekawość aż ją zżerała od środka i przez to nie zamierzała
się na nią gniewać. A Car to widziała.
- Tak.
Nie. Może. Nie wiem. - Dziewczyna widocznie postanowiła wymienić
wszystkie opcje, aby Granger sobie wybrała.
- A
konkretniej? - Hermiona nie zamierzała odpuścić.
- A
konkretniej... - Wzrok Carmen jakby zaszedł na chwilę mgłą, a
potem nagle się ożywiła, chyba sobie coś przypomniała. - Muszę
iść do biblioteki.
- Co...
Co? - Brunetka czuła się nieźle skonfundowana, ale nie doczekała
się odpowiedzi. Za to Brown już wstała z łóżka i zmierzała do
drzwi dormitorium. - Mogę iść z tobą?
- Jak
chcesz.
Nie
czekając ani chwili dłużej, Hermiona poderwała się na nogi,
chwyciła kilka książek, które miała do oddania i ruszyła za
koleżanką. Przeszły szybko przez Pokój Wspólny, gdzie napotkały Harry'ego, który spojrzał na nie ze zdziwieniem, a ona cicho mu
odparła, że wszystko wyjaśni później. Wzruszył ramionami i
powrócił do rozmowy z Ronem.
Tymczasem
Carmen zupełnie jakby wypiła przed chwilą Eliksir Energii –
Hermiona nie mogła za nią nadążyć, trzymając niepewnie
"Historię trzeciego pokolenia Inków według Rabanabasza
Collinsa Pierwszego" i "Magię z zaświatów – sprawdź,
zobacz, zapomnij". Gdy były już niedaleko, zdecydowała się
poruszyć zasadniczą kwestię.
- Co
cię nagle wzięło na bibliotekę? Nie chodzisz tam za często.
Od razu
zauważyła, że Gryfonka uwielbia książki, ale nie miała pojęcia,
skąd je bierze – sama pani Pince widziała ją może ze dwa razy.
To wszystko wydawało się Hermionie coraz dziwniejsze i stwierdziła,
że już długo nie wytrzyma – musi się dowiedzieć prawdy.
Koniecznie.
- "Historiozofia
pradziejów magicznych ze szczególnym uwzględnieniem mikstur
uzdrawiających". Szukamy tej książki – zakomunikowała
jakby nigdy nic Car i otworzyła wielkie drzwi biblioteki.
Od razu
owionął je przyjemny zapach starych pergaminów i atramentu
przemieszanych z kurzem. Dla Granger był to najmilszy narkotyk, jaki
ktokolwiek mógł kiedykolwiek wynaleźć. Wciągnęła powietrze z
lubością i odesłała machnięciem różdżki swoje tomiszcza na
miejsce. Była miło zaskoczona, gdyż prawdopodobnie nikogo oprócz
nich tutaj nie było – zasługa dzisiejszego meczu. Poza tym kto by
się przejmował pracą domową na poniedziałek w sobotę...?
- W
którym dziale mam szukać? - zapytała w końcu. - Historia,
filozofia, magomedycyna czy eliksiry?
- Właśnie
dlatego jesteś mi potrzebna – absolutnie nie wiem – odparła
poważnie Car i ruszyła w najdalsze zakamarki regałów.
Hermiona
rzuciła okiem i już wiedziała, że zostały jej dwie ostatnie
dziedziny. Z ciężkim westchnieniem, ale jednocześnie z iskierką
nadziei w sercu skierowała się na prawo, aby przestudiować książki
o eliksirach. Może jeśli pierwsza znajdzie ten tom, dowie się,
dlaczego stał się nagle taki ważny? Wszystko było istotne. Jedno
było pewne – na pewno nie zapomni takiego pokręconego tytułu.
Tymczasem
Carmen udała się prosto do działu filozoficznego. Nerwowo
przejeżdżała palcami po tytułach. Dopiero w dormitorium
przypomniała sobie, że obiecała sobie przeczytać tę książkę,
chciała jeszcze bliżej poznać umysł autora. Chciała być
zaskoczona, cokolwiek. Miała jedynie nadzieję, że Hermiona nie
skojarzy faktów.
Coraz
szybciej przeszukiwała wzrokiem półki, lecz niestety nic nawet nie
przypominało tego, czego szukała. Zagryzła wargi, wsłuchując się
w panującą wszędzie ciszę. W końcu zrezygnowana udała się do
kolejnego działu. Historia bardziej ją interesowała i tu pokładała
większe nadzieje. Jej palce ponownie dotknęły grzbietów
skórzanych okładek i rozpoczęły swoją wędrówkę.
"Kolumbowska
teoria świata", "Grecy, dyski, mydło", "Sphinks
i tajemnica braku nosa", "Rozpruwacz, Rozpruwacz i Kuba",
"Dorożkami wiktoriańskiej Anglii"... Nie o to chodziło.
Zdenerwowana
przesuwała się coraz szybciej, aż w końcu coś ją zatrzymało.
Było to coś twardego i trochę ciepłego. Przerażona nagłym
kontaktem, spróbowała odskoczyć, ale czyjeś ręce chwyciły ją
za ramiona, a potem zasłoniły usta.
- Cicho,
wariatko! - dobiegł ją znajomy głos. Zbyt znajomy.
Speszona podniosła wzrok wyżej i ujrzała to, czego się
spodziewała. A raczej kogo.
- Cholera,
wystraszyłeś mnie! - Wyrwała się z uścisku.
- Inaczej
mam na imię, Brown – oznajmił z lekkim rozbawieniem Snape.
- Co
ty tu robisz?! Ktoś może nas zobaczyć... - zaczęła Car, ale
skończyła, gdyż mężczyzna skutecznie ją uciszył.
Przysunął
się mocno do niej, co sprawiło, że praktycznie uszło z niej
powietrze. Błyskawicznie poczuła jego chłodne wargi na swoich,
odrobinę cieplejszych. Odruchowo zarzuciła mu ręce na szyję,
jeszcze bardziej się przybliżając. Mruknęła cicho, gdy jego
język musnął jej, a potem brutalnie rozpoczął dziki taniec. Nie
mogła się opanować i obiema dłońmi jeszcze mocniej przycisnęła
od tyłu jego głowę, przy okazji mierzwiąc mu włosy. Czuła,
jakby ogromny płomień palił ją od środka, tak bardzo go
pragnęła. Jeszcze chwila i nie wytrzyma, musiała się opanować.
Leniwie oderwała się od niego, a on warknął, ponownie się
przysuwając.
- Przestań...
Proszę – powiedziała, wpatrując się w jego czarne jak noc
tęczówki. Zaraz chyba się rozpłynie.
- Dlaczego,
Brown? Dlaczego...? - zapytał jedynie, na chwilę znowu łącząc
ich wargi, ona jednak dzielnie się powstrzymywała.
- Bo
ktoś nas... zobaczy – odparła, oblizując powoli wargi. Po
chwili zaczęła trochę bardziej myśleć racjonalnie. - Piłeś?
- Troszeczkę
– przyznał niechętnie Snape. - Ale tylko kieliszek z moim
chrześniakiem na uczczenie zwycięstwa w meczu. - Uśmiechnął się
triumfalnie, a jej się cholernie spodobał jego zapach przemieszany
z alkoholem. Ten jeden, jedyny raz.
- Miałeś
tego nie robić. Obiecałeś, Severusie.
- Oj,
daj spokój, Brown. Naprawdę mogłabyś...
- Skończ.
Z tą. Brown. Mam imię – wyszeptała, zbliżając swoją twarz do
jego tak, że ich oddechy się teraz mieszały. Rzuciła przelotnie
okiem na jego usta i utkwiła wzrok w oczach.
- Doprawdy?
- Uniósł brew, jakby naśmiewając się z niej. Irytowało ją to,
ale jednocześnie była ciekawa, co zrobi dalej z tym ich
"zawieszonym" pocałunkiem. Ona jedynie mruknęła
potakująco, czując, że już długo nie wytrzyma. - Skoro tak tego
chcesz... Carmen. Carmen. Carmen. Carm...
Przyzywana
właśnie Carmen nie wytrzymała i przycisnęła się mocno do niego,
wpijając się zmysłowo w jego usta. Po raz pierwszy spodobał jej
się posmak alkoholu, który ją chyba też odrobinę zamroczył.
Dotyk tych mimo pozorów aksamitnych warg przywodził jej na myśl
powiew świeżego powietrza. Jak promyk słońca w ciemnym lochu.
Popchnął
ją gwałtownie w kierunku regału tak, że musiała się złapać
jednej z półek, aby nie upaść. Tego było za wiele, nie chciała
stracić poczucia władzy, więc okręciła się tak, że zamienili
się miejscami. Nie odrywając się od niego, całowała mocniej i
szybciej, on nie był dłużny. Ogarnął ich szał zmysłów,
zapomnieli o wszystkim. Jęknęła trochę głośniej, niż powinna,
gdy poczuła dłoń Snape'a na swoim udzie. Instynktownie oplotła go
nogą, zrzucając przy okazji kilka książek.
***
Hermiona
ze znudzeniem przeglądała ostatnie dwie półki w dziale eliksirów,
gdy nagle jedna książka przykuła jej uwagę. Zamrugała. Tak, to
było to. Chwyciła zdobycz w dłonie i zauważyła, że nie ma ona
nawet dziesięciu lat. Musiała być całkiem niedawno wydana.
Niepewnie oczyściła okładkę z kurzu, odsłaniając srebrne litery
tytułu i zielono-czarną okładkę. Co dziwne, nie było autora.
Powoli przeszła do strony tytułowej. To, co tam zobaczyła,
sprawiło, że prawie krzyknęła i upuściła tom. Nie, to nie może
być prawda. Wykluczone.
HISTORIOZOFIA
PRADZIEJÓW MAGICZNYCH ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM MIKSTUR
UZDRAWIAJĄCYCH
HOGWART,
1990
SEVERUS
SNAPE
MISTRZ
ELIKSIRÓW
ALBUSOWI, ZA WSZYSTKO I
NA ZAWSZE
Niby na
co Carmen była książka jednego z nauczycieli? Owszem, lubiła
eliksiry, ale takie nagłe zainteresowanie książką o tak
pokręconym tytule? Tak nawiasem mówiąc, to tylko Snape mógł
wymyślić coś tak chorego. Cztery dziedziny pomieszane ze sobą –
chyba chciał, żeby nikt nigdy tego nie przeczytał. W innym wypadku
nadałby jakąś sensowniejszą nazwę. Już "Grzybki w
pradziejach" brzmiały bardziej zachęcająco.
Nagle
Hermiona usłyszała coś w rodzaju odgłosu spadających książek.
Hałas? W bibliotece? Musiała to sprawdzić. Szybko zatrzasnęła...
dzieło nauczyciela i
wyjrzała zza regału. Nikogo tu nie było. Ruszyła dalej i gdy
nadal nic nie słyszała, postanowiła poszukać Carmen. Potrzebuje
wyjaśnień. Po co jej ta książka?
W umyśle
Hermiony kiełkowała pewna myśl, ale stwierdziła, że jest
kompletnie niedorzeczna. I bezsensowna. Dlatego lepiej skupić się
na czymś innym.
Nie
znalazła jej w dziale filozoficznym, więc skierowała się do
historycznego, który był niedaleko. Już miała wejść w rząd
szaf, gdy dobiegł ją dziwny odgłos. Dziwny i bardzo niepokojący.
Zaraz... Tam miała być Carmen? A skoro tak to...
Hermionie
zrobiło się niedobrze, gdy usłyszała jej jęk. Dwa przyspieszone
i głośne oddechy sprawiły, że coś mocno przekręciło się jej w
żołądku. Bała się, co zastanie za regałem, ale musiała to
powstrzymać. No żeby tak bezcześcić książki?!
Odetchnęła
raz i drugi, po czym szybko wyjrzała za róg. Zaraz potem krzyknęła.
Następnie usłyszała inny krzyk i głośne przekleństwa. A później
upadła na podłogę.
***
- Co
z nią zrobimy?
- Wiesz,
mogę ją przenieść do Zakazanego Lasu i...
- Severus!
- To
może pusta Komnata Tajemnic?
- Nie
ma mowy.
- Tak
wszyscy wychwalacie tę nadzieję, a jak przychodzi co do czego
to...
- Zamknij
się – warknęła Carmen.
- Zmuś
mnie. Jakoś wcześniej nie miałaś nic przeciwko – zadrwił.
- Miałam,
ale użyłeś perswazji.
- Ach,
czyli to wszystko to moja wina? - zapytał Snape, krzyżując ręce
na piersi.
- Czy
to ja do ciebie przyszłam? Nie. - Carmen miała coraz bardziej
rozwścieczoną minę, której już nawet nie starała się ukrywać.
- Specjalnie
się nie broniłaś, Brown – rzucił oburzony.
- Och,
wróciliśmy do Brown? A gdzie się podziało Carmen?
- Swoje imię wymówiła w sposób, który go pariodował.
- Zniknęło,
gdy tylko pojawiła się ona – prychnął i wskazał na Hermionę
palcem.
- To
moja przyjaciółka i jakbyś nie zauważył, nie dałeś mi nawet
powiedzieć, że ona tu jest! - krzyknęła głośniej.
- Nie
musiała tu ładować swojego kudłatego łba.
- Coś
ty powiedział?
- To,
co słyszałaś. Co zrobisz, Brown, rzucisz się na mnie?
- Spojrzał na nią sugestywnie z drwiącym uśmiechem.
- Może.
Mam czarny pas w baritsu.
- Nie
wiedziałem.
- Wielu
rzeczy o mnie nie wiesz.
- Kłamiesz.
- Przekonaj
się.
- Chętnie...
przejdziemy do mnie?
- Na
dzisiaj ci raczej wystarczy – zauważyła Carmen, jednocześnie
poprawiając włosy i wygładzając koszulę.
- Mi
nigdy nie wystarczy, moja droga.
- Kłamiesz
– stwierdziła, ponownie czując dziwne gorąco w przełyku.
- Jane
– dobiegł ich głos z podłogi. - Hermiona Jane Granger.
- Obudziłaś
się! - zawołała Brown i uklękła przy niej. - Bredzisz?
- Imię.
Dla dziewczynki. Tak, jakbyście się zastanawiali.
- Majaczysz.
- I
Harry dla chłopca. Albo Mike. Mike jest w porządku.
- Nieźle
się walnęłaś w głowę, Granger – kwaśno zauważył Snape.
- Ja
nie... - Dopiero teraz go zobaczyła po przebudzeniu i zaczęła
panikować. Przecież to nauczyciel! Ale zaraz... To nie ona miała
z nim romans, tylko jej współlokatorka... - Ja stanowczo ostatnio
za dużo mdleję.
- Idź
do uzdrowiciela, Granger. Może przy okazji zrobi ci coś z tymi
zębami – rzucił mężczyzna. Teraz przesadził – Carmen
spojrzała na niego tak zimno, że cud, iż jeszcze nie zamienił
się w posąg.
- Severusie
Tobiasie Snape – wycedziła. - Wyjdź.
- Słucham?
- zakpił.
- Wersja
dla niedosłyszących lub chorych umysłowo: tam kawałek dalej masz
taki wielki prostokąt z czymś wystającym. To drzwi z klamką.
Naciśnij klamkę, wyjdź i zamknij drzwi. Taka filozofia.
- A
właśnie, czy to moja... - Chciał zapytać, wskazując na książkę
obok siedzącej na podłodze Hermiony.
- Wyjdź.
Do pokoju! - wykrzyknęła dziewczyna i pogroziła mu palcem.
- Czy
ty każesz mi iść do pokoju? Dobra, dobra, już idę. Tylko nie
próbuj tych sztuczek na mnie. No przecież idę, idę... Nie
rób głupich rzeczy, jak zwykle zresztą – powiedział kąśliwie
i wyszedł.
Car
odetchnęła i odwróciła się do Hermiony, która wpatrywała się
w nią z otwartymi ustami. Po chwili przełknęła ślinę i głośno
zapytała:
- Jak
to się stało?
_____________________________________________
Historiozofia to filozofia historii.
GENIALNY rozdział :) Scena gdy Hermiona ich przyłapała była boska!!
OdpowiedzUsuńI oczywiście, że chcę scenę Harrymionową :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
O JAAAAAA!
OdpowiedzUsuńO ja! O ja! O ja!
Cudowne, no po prostu zakochałam się!
Bardzo mnie zaciekawiła książka Snape'a. Mam nadzieję, że napiszesz o niej więcej ;)
I tak w ogóle to Carmen jest bezbłędna, a Snape taki.. Snejpiasty xD
Merlinie, uwielbiam Cię i Twoje opowiadanie!
PS I tak, chcemy, a przynajmniej ja chcę scenę Harrymionową! :D
Hej hej :P
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa, wpadłam tu przypadkowo i się zakochałam :D
Piszesz tak, ze jak zaczynam czytać to nie mogę skończyć. Miałam do przeczytania od początku to siedziałam pół nocy bo się nie mogłam oderwać. Wciągajace.. :D No troszku brakuje takich słodkich scen z kochankami bo je się najprzyjemniej czyta :> Mogłam sobie usiąść i zapomnieć o problemach których ostatnio miałam zbyt dużo, tak się oderwać od wszystkiego :) Więc dołączam do grona i czytam :))
Bardzo mi miło, że komentujesz :D Serio, aż pół nocy? :O
UsuńMi zapomnieć o problemach pomaga właśnie pisanie, to wręcz moje uzależnienie. Zaczęłam tego bloga, gdy właściwie wszystko w swoim życiu zaczynałam od nowa i bardzo mi pomógł. No i cudowni czytelnicy :D
No dokładnie, też pisze jak chce się czymś zająć i nie myśleć. Albo rysuje bo też mi wychodzi. Co do blogów mam małe doświadczenie, sama miałam ale niestety nie skończyłam i gdzieś zaginą.. :( Jest tysiące blogów ale mało wartych uwagi, a twój jest :) Jestem więc czytelniczka od niedawna. Moje opowiadania leżą odłogiem, mam słomiany zapał, ciesze się że ciebie nie opuszcza bo miło się czyta, czekam na nastepny i scene z naszą ukochaną parą :d
UsuńOjej wspaniały rozdział.;3
OdpowiedzUsuńOczywiscie chce Harrymionową scenkę.^^
OMG kompletnie nie wiem jak to skomentowac xD
OdpowiedzUsuńZaskoczylas mnie ale to dobrze:-)
Hermiona w koncu sie dowiedziala o schadzkach Carmen i Severusa i nie moge sie doczekac co bedzie dalej!!!
AA!! CUDO!! Kocham to opowiadanie! Scena jak Hermiona ich przyłapała była genialna :D. Imię. Dla dziewczynki. Tak, jakbyście się zastanawiali haha :D. Oczywiście, że chcę Harrymionową scenę! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)!!
OdpowiedzUsuńHahhahahahhaxd
OdpowiedzUsuńTen rozdział mnie rozwalił.
Psychicznie, umysłowo i fizycznie xD
G.e.n.i.a.l.n.y.:)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Hahahah wooow
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział xD
Szalony Snape napada na uczennicę ^^
Jeeej szkoda mi trochę Hermiony to na pewno niezły szok, ale fajnie że wreszcie się dowiedziała. Ale kuuurcze co teraz bd? już nie mogę się doczekać nowego rozdziału. No i bd tam Barnabas ♥
Ale ryly? Historiozofia pradziejów magicznych ze szczególnym uwzględnieniem miktur uzdrawiających? hahaha spoko naprawde tylko Snape mógłby wymyślić taką książkę xD ale w sumie... Car czyta jego książkę, Hermiona pana profesora Wampirka :P
Pozdrawiam, życzę duuużo weny :)
~Julla
Miałam podejrzenia, ale teraz wiem na pewno - chcesz mnie zabić.
OdpowiedzUsuńOwszem, mam gorączkę, jakieś 38,9 a przez Ciebie i Twoją...scenę w bibliotece, mam około 40 stopni. Czerpiesz sadystyczną radość z powolnej śmierci Twojej ofiary? ;_; Powiedz mi, jestem ciekawa ;_;
W sumie dobrze, że urywasz w TAKICH momentach (przynajmniej teraz) bo z pewnością bym tu zeszła. I kto by teraz pisał taki ładny komentarz?
"Albusowi, za wszystko i na zawsze" <-- Brzmi jak wyznanie miłości XD CARMENT, INTERWENIUJ!
Ej, Hermiona, luz. To nie jest bezczeszczenie książek. To raczej...chrzciny. No, coś w tym guście :D
Hahahah, jak Carmen się wkurzyła, to przypomniałam sobie "Salę samobójców": "Widzisz ten prostokąt z klamką? To drzwi. Wyjdziesz sobie przez nie, do ogrodu, tam odetchniesz a później wypierdalaj!" :33
KOCHAM CIĘ SEVERUSIE. Zwłaszcza kiedy jesteś pijany i nienasycony :33
Pis, joł.
stfu, nie CARMENT tylko CARMEN
Usuńsorry nie widzę ;_;
Tak bardzo cudownie. Scena z Hermioną wymyślającą imiona nieziemska. Zaskoczyłaś mnie totalnie :3 Świetnie grasz na emocjach, pisząc to naprowadzasz czytelnika na sytuację i pozwalasz mu mieć własne wyobrażenie. Gratuluję. Notka prześwietna, na coś takiego czekałam :>Scena Harrymione - of course, byle długa :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
WOW. Więcej nie komentuję. To słowo zawiera wszystko. I SEVERUS <3.
OdpowiedzUsuńBędę oryginalna. Nie chcę Harrymionowej scenki! Ja chcę bitwę o Hogward! Chcę krwi, śmierci i Irytka śpiewającego o klęsce Voldka! No! Ale nie mam nic przeciwko odrobinie Bellatriks...Jakbyś kogoś uśmierciła też by było fajnie...Jakiś zwrot akcji, ranny Severus/Harry...Jeju...Ja naprawdę mam coś nie tak z tą moją łepetyną...Rozdział zwyczajowo już może dostać tylko określenie świetny!
OdpowiedzUsuńD.
Ostatnio stałam się leniwa bardzo i nie chciało mi się komentować. Także ten rozdział bardzo przypadł mi do gustu, bardzo przyjemnie się go czytało. Czekam na Harrymionową scenę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
hahaha rozwaliłaś mnie naprawdę! uwielbiam ten parring. Jest taki zakazany, a ak wiadomo zakazany owoc smakuje najlepiej :P
OdpowiedzUsuńZrób Harrymionową scenkę! Żeby można było żygać tęczą i tańczyć z jednorożcami na różowej polanie! Tak! :D
Czy to dziwne, że kręci mnie Barnabas i z chęcią widziałabym go u boku Hermiony? bo Harry jest taki...zbyt kochany jeśli można to tak ująć, a Barnabas ma w sobie tą nutkę tajemniczości i magii, która bardzo mi się podoba xd
Pozdrawiam i życzę weny
Faith
PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie. Liczę, że pozostawisz za sobą ślad w postaci komentarza dont-trust-strangeres.blogspot.com :)
Wow, genialne dialogi! Zwłaszcza między Carmen, a Snape'm ;P Dołączam się do prośby o Harrymionową scenę haha xD
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo dobry rozdział ;) Na początku było trochę sztywno, ale później wszystko nabiera rozpędu i paraliżuje ;P Uwielbiam Snape'a w Twoim wykonaniu, jego boskie riposty, czarny humor i ogólnie .. całokształt ;P
hgwk.blogspot.com