Harry Potter - Book And Scroll

21.3.14

46. Dla ciebie wszystko

"Tak, miłość połączyła nas w jednej chwili.
Wiedziałem o tym jeszcze tego samego dnia, po godzinie,
gdyśmy znaleźli się, sami nie wiedząc jak i kiedy,
na nadrzecznym bulwarze pod murami Kremla.
Rozmawialiśmy ze sobą, tak jakbyśmy się rozstali dopiero wczoraj,
jakbyśmy się znali od wielu lat.
Umówiliśmy się, że się spotkamy nazajutrz w tym samym miejscu,
nad brzegiem Moskwy, i spotkaliśmy się tam.
Przyświecało nam majowe słońce.
I niebawem ta kobieta potajemnie została moją żoną."
- Michaił Bułhakow, "Mistrz i Małgorzata"


    Za oknami panowała ciemność, a na parapecie zalegała gruba warstwa śniegu, który spadł w ciągu dnia. Szyby pokryła cienka warstwa lodu, malując różnorodne wzory na szkle. Wrażenie potęgował ogień płonący w kominku. Płomienie pozostawiały poświatę wyraźnie widoczną na dywanie i fotelu, który tak często lubiła zajmować. Światło bawiło się z cieniami w dziwną grę, niezrozumianą przez nikogo innego. W ten właśnie sposób blask padał na wytartą kanapę, na której siedział Harry.
    Niby nic zwyczajnego – wyglądał jak zwykle. Ale po tym, co Hermiona dzisiaj przeszła w bibliotece i czego się dowiedziała, wszystko wydawało jej się inne. Prawie każda rzecz jej zdaniem była lepszą alternatywą od całowania Snape'a.
    Na dodatek stęskniła się za nim. Tak, to możliwe. Prawie cały mecz byli razem, ale kibicowanie nie pozwala w spokoju spędzić razem czasu. Ponadto cały poprzedni tydzień był przepełniony sprawdzianami i zadaniami domowymi, a został im jeszcze przyszły. Całe szczęście, że już ostatni w tym roku.
- Coś późno wróciłyście. Knujecie coś? - zapytał Harry, uśmiechając się na jej widok.
- Może – odparła Hermiona, podchodząc do niego.
    Usiadła obok, przy okazji dając mu buziaka.
- A to za co? - wyszeptał Harry, gładząc kciukiem jej policzek.
    W odpowiedzi znowu go pocałowała, tym razem znacznie dłużej. Wplotła dłonie w jego włosy, a on mocno zdziwiony objął ją w pasie. Trwali tak razem, wtuleni w siebie i niewidoczni dla świata. Razem mogli zrobić naprawdę wiele, do tego czuli się przy sobie wyjątkowo. Teraz wszystkie problemy gdzieś zniknęły, rozpłynęły się niczym we mgle. Życie było po prostu piękne, a oni nie chcieli marnować ani sekundy.
    W końcu Harry uśmiechnął się sprytnie, odsuwając się lekko od niej i patrząc jej w oczy.
- Hermiono, nie odpowiedziałaś mi na pytanie – powiedział cicho z udawanym wyrzutem w głosie.
- Naprawdę teraz chcesz o tym rozmawiać? - zapytała, ponownie się przybliżając.
- A dlaczego nie? Czuję, że to coś ważnego.
- To znaczy... Ja... - Sama nie wiedziała, jak to wyjaśnić. - Obiecałam, że nikomu nie powiem.
- Nawet mnie? - Chwycił ją za rękę, wodząc opuszkami palców po jej dłoni.
- Nawet tobie. - Hermiona nerwowo przełknęła ślinę. - Nic nie poradzę.
- Cóż, a ja właśnie miałem coś dla ciebie, ale skoro nie chcesz, to...
- I tak ci nie powiem, mały szantażysto.
- Mały? - Harry uniósł z rozbawieniem brew.
- No dobrze, może to nienajlepsze określenie... - zgodziła się.
- Możesz chociaż powiedzieć, czego dotyczy. Wtedy dotrzymasz obietnicy – dalej przekonywał chłopak.
- Harry, naprawdę nie powinnam. - Spojrzał na nią tymi zielonymi oczami, które zawsze przeszywały ją na wskroś i aż się wzdrygnęła. Spuściła wzrok i cicho powiedziała: - Chodzi o Carmen.
    Potter od razu się ożywił.
- Naprawdę? Co konkretnie?
- Konkretnie ci nie mogę powiedzieć i dobrze to wiesz. - Odgarnęła mu włosy opadające na czoło, przy okazji odsłaniając sławną bliznę. - Ale miałeś rację.
- Kogoś ma? - Ponownie uniósł brew. - Znam go? - Przytaknęła.
- Ale uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, kto to. I na pewno ci nie powiem.
- Dobrze, już nie naciskam. – Uśmiechnął się. - Kiedyś w końcu i tak wszyscy się dowiedzą.
- Hmmm... - W tym momencie do Hermiony też to dotarło i lekki grymas pojawił się na jej twarzy. A co, jeśli zostaną wyśmiani? Reputacja Snape'a na pewno na tym ucierpi. Carmen o swoją nie dbała, więc tu nie było problemu. Największą przeszkodą był wiek i...
- O czym myślisz? - Harry tym razem objął ją ramieniem i pozwolił, aby oparła głowę o jego bark, wpatrując się w płomienie z kominka.
    Nie odpowiedziała, tylko musnęła wargami jego policzek, a on zaczął bawić się jej włosami.
Hermiona czuła jak przyjemne ciepło rozlewa się w okolicach jej klatki piersiowej, a ona sama nie marzy o niczym innym, jak sprawić, aby nikt ani nic nie przerwało tego momentu. W końcu Harry ponownie się uśmiechnął.
- To co, jednak nie chcesz nic dostać?
- To zależy, co tam masz – odparła zaczepnie.
    Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały, niebieski woreczek zaciągany na sznurek, po czym go jej wręczył. Hermiona oniemiała, gdy otworzyła sakiewkę.
- Harry, czy ty sobie ze mnie żartujesz? - zapytała, mierząc go zszokowanym wzrokiem.
- W tej chwili? Nie. - Tym razem wyszczerzył się w taki sposób, jak wtedy, gdy wracali przemoczeni z błoni po spontanicznym tańcu w deszczu. - Założyć ci?
    Pokiwała głową, bo nie mogła wydusić z siebie ani słowa więcej. Harry chwycił złoty łańcuszek i zapiął go z tyłu szyi dziewczyny. Ona dalej wpatrywała się w błyszczący napis You rock my world wygrawerowany na wisiorku w kształcie... zamkniętej książki.
- Podoba ci się?
- B-bardzo. Naprawdę.
- Otwórz go – zachęcił.
    Hermiona delikatnie uchyliła "okładkę" i zobaczyła w środku ich wspólne zdjęcie. Chyba robiła je Ginny w te wakacje, zaraz po tym, jak Harry próbował wsadzić ją na miotłę. Oboje byli rozczochrani, ale uśmiechali się. Chłopak odruchowo ją objął, a ona miała lekkie rumieńce na twarzy.
- To... to jest piękne. - W jej oczach zalśniły łzy.
- Więc dlaczego płaczesz? - zapytał z rozbawieniem. - Pomyślałem, że skoro już idziemy na ten bal, to przyda ci się ładny naszyjnik – oznajmił dumnie i mrugnął.
- Sam wybierałeś? - Na twarzy dziewczyny malowało się zaciekawienie.
- Cóż... Sam wpadłem na pomysł. Chciałem, aby był w kształcie serca, ale Carmen stwierdziła, że to zbyt trywialne i...
- Zaraz. Dogadałeś się z Carmen?!
- Dla ciebie wszystko – odparł zadowolony z siebie. - Czasami nawet idzie z nią wytrzymać.
- Trochę częściej też, wiesz...?
    Ponownie się przytulili, chwytając chwilę oddechu przed czekającym ich tygodniem. W końcu Hermiona zrobiła się senna. Harry delikatnie ją objął i pozwolił, aby położyła mu głowę na kolanach, przy okazji eksponując łańcuszek. Nie mogła oderwać od niego swojego zmęczonego wzroku. Dopadł ją smutek, gdy przypomniała sobie o zbliżającej się wojnie. Bała się. Mieli coraz mniej czasu i to ją przerażało. Bardzo.
- Harry...? - wyszeptała.
- Tak?
- Obiecaj mi, że zawsze będziemy razem. Cokolwiek się stanie – rzuciła melancholijnie.
- Mogę ci zagwarantować to i jeden dzień dłużej – odparł poważnie i nachylił się, całując ją w czoło.
- Naprawdę cię kocham. Nie chcę, aby to się skończyło.
- Nie skończy się, kotek. Uwierz mi.
- Czy to był jakiś przytyk do Eliksiru Wielosokowego w drugiej klasie? - zapytała z rozbawieniem.
- Przecież miałaś ładne te wąsy. Ogon też był w porządku – zauważył, a Hermiona dała mu kuksańca w żebra.
- Ja przynajmniej nie straciłam wszystkich kości w ręce!
- Przez to byłem przecież elastyczny.
- Chodźmy może już spać, co? Bo wymyślasz same głupoty, hipogryfku.
- Mam cię nazwać sklątką?
- Twój wybór, ale wtedy nie waż się do mnie podchodzić i...
    Uciszył ją krótkim pocałunkiem i lekko podniósł do góry.
- Zawsze mogę użyć zachęty. - Poprawił okulary.
- Tylko byś spróbował.

***

    Szła korytarzem, a jej bose stopy dotykały zimnej posadzki. Gdzieś w oddali słyszała kapanie wody i pohukiwanie sowy, co było dość dziwne – w końcu nadal przebywała w Hogwarcie. Inną anomalią okazało się to, że nie wiedziała, gdzie konkretnie się znajdowała. Po prostu szła, do przodu.
Obróciła głowę, chcąc sprawdzić, skąd przyszła, ale nie znalazła żadnych znaków szczególnych. Nic, zwyczajna pustka korytarza. Postanowiła iść ponownie naprzód, ale gdy tylko spojrzała przed siebie, zobaczyła zmieniony obraz. Nagle stała w jakimś starym, zakurzonym pomieszczeniu, a na trzech rozwalonych regałach pod ścianą leżały stosy książek. Podłogę przykrywała szara wykładzina, już mocno wytarta i zniszczona. W oknach nie wisiały firanki, jedynie strzępki czarnych kotar. Na poobijanym stoliku kawowym paliła się świeca.
    Niepewnie rozglądała się dookoła, lecz nie było nigdzie wyjścia, a przez okna nic nie widziała, nie dało się też ich otworzyć ani wybić. Pułapka?
- Jesteś wreszcie – dobiegł ją zimny głos. Wysoki mężczyzna dosłownie jakby wyszedł ze ściany, a właściwie się wytopił z niej.
- A gdzie mogłabym być? - zapytała zdziwiona. - Stąd nie da się wyjść.
- Ta twoja niezwykła spostrzegawczość zawsze mi się podobała.
- Moja... CO? Snape, oszalałeś?
- Carmen, daj spokój. Niby dlaczego się na ciebie rzuciłem w bibliotece? - Odsłonił zęby w sarkastycznym uśmiechu. - Nic nie poradzę, że tak na mnie działasz – oznajmił i rozłożył ręce w geście bezradności.
- Ja śnię, tak? To sen?
- Za szybko zgadłaś – burknął Snape i zmarszczył czoło, po czym usiadł na krześle, które nagle się zmaterializowało. - Zepsułaś mi zabawę, Car.
- To jest naprawdę chore.
- Przecież miałem mówić do ciebie po imieniu.
- Nie ty. Prawdziwy Severus.
- Oj, też mi różnica. - "Mistrz Eliksirów" okrył się szczelniej peleryną w dowód dezaprobaty. - To ja cię tu nazywam boginią, a ty mi się tak odpłacasz?
    Carmen się załamała.
- Mogę przestać śnić? Chyba się czegoś nawdychałam w tej bibliotece i...
- Jakie lubisz piosenki? - zapytał znienacka mężczyzna i uśmiechnął się perfidnie.
- Ja? No... Michaela Jacksona, skrzypce... Różnie. A czemu pytasz?
    Brunet podniósł się z krzesła, aby zaraz upadł na podłogę. Teraz klęczał na kolanach i patrzył jej prosto w twarz.
- Nie znam nic takiego!
- No i? - zapytała z niepokojem Carmen. Chyba będzie miała traumę.
- "NO I?" Zasługujesz na serenady pod oknem, na pieśni wieczyste, na ukoronowanie twojej wspaniałości, na...
- Merlinie, uratuj mnie.
- Merlinie! Nazywasz mnie Merlinem, bądź moją Roweną! Kocham cię, kochanie moje. Kocham cię, kochanie moje, bo...
Odbiło mi. Ja mam halucynacje.
- Dziękuję za komplement – ucieszył się profesor. - Zaprawdę, wyglądam jak najprawdziwsza halucynacja. Proszę, zwróć uwagę na mój profil w świetle księżyca.
    "Snape" wszedł w słup księżycowego światła, które pojawiło się znikąd i chciał coś jeszcze dodać, ale Brown przerwała mu.
- Zamknij się i spraw, żebym się przebudziła!
- Dobrze, dobrze, mogę milczeć! Ale tylko to. Będę milczącą halucynacją. - I zamilkł.
- Chociaż trochę lepiej – mruknęła pod nosem, a mężczyzna nadstawił bacznie uszu. - Nie wiem, jak się mam stąd wydostać, ale powiem ci jedno: ta dedykacja w twojej książce brzmi jak jakieś wyznanie miłosne! I to do... do Dumbledore'a! Chcesz mi coś powiedzieć? - Już otwierał usta, ale Carmen mu pogroziła palcem. - Mam nadzieję, że nie. Dobrze. Zakładam, że mimo wszystko jesteś tylko moim chorym wyobrażeniem i mogę ci coś niecoś powiedzieć, skoro i tak tu utknęłam. - Obrzuciła niechętnym wzrokiem ściany i zauważyła w rogu sufitu pleśń. - Niedawno przyznałam się Hermionie, że coś do prawdziwego Snape'a jednak czuję. I teraz mam kłopot, bo on na pewno mnie nigdy nie pokocha.
    Dziewczyna usiadła na opuszczonym krześle i zaczęła masować sobie skronie.
- To jest trudne. Bardzo trudne. Gdy zmieniłam szkołę, byłam przerażona. Bałam się, że nikogo już nie pokocham, że coś nieodłącznie przestało być częścią mnie i już nie jestem zdolna do głębszych uczuć. Żaden chłopak mi się nie podobał, żaden. Zaczęłam się załamywać, to było tak, jakbym coś nieodwracalnie straciła. I nagle uświadamiam sobie, że Snape jednak mnie... pociąga i jest w nim coś takiego, co daje mi spokój i dziwne uczucie w środku. Z jednej strony się cieszę, bo okazuje się, że jednak nie jestem nieczułą maszyną, tylko coś tam we mnie drga. Jednocześnie uświadomiłam sobie, że to znacznie komplikuje sprawę. Sprawy. Nie jest to beznadziejne, bo przynajmniej z nim przebywam, znam go, ale z drugiej strony... Nie mam pojęcia, co robić dalej. Przynajmniej jasne jest, że Jack doszczętnie mnie nie zniszczył.
- Zupełnie jasne – potwierdził mężczyzna, zapominając, że obiecał być milczącą halucynacją. - Teraz twoja myśl przewodnia jest dla mnie całkiem oczywista. Cóżeś rzekła, Car? - zwrócił się do teraz milczącej Gryfonki.
- Powiedziałam – odparła, cedząc słowa – że warto by cię utopić.
- Więcej miłosierdzia, kochanie – rzekł. - Nie podsuwaj sobie takiej myśli. Możesz mi wierzyć, że co noc ukazywałbym ci się w takim samym księżycowym blasku i kiwałbym na ciebie palcem, i przyzywałbym cię do siebie. Jak byś się wtedy czuła, Car?
    Dziewczynie coś zaświtało w głowie i zaczynało nabierać wyraźnego kształtu. Uśmiechnęła się pod nosem, a "Snape" spojrzał na nią z niemym uwielbieniem.
- Utop się – rozkazała. - To mój sen, więc się utop.
    W tym momencie mała fala tsunami wlała się do pokoju, zalewając bruneta litrami słonej wody, lecz nie mocząc nawet nitki w stroju Carmen. Po chwili ciecz zniknęła, wraz z całym pomieszczeniem, a dziewczyna obudziła się zdyszana w swoim łóżku w dormitorium.
    Popatrzyła na łóżko Hermiony i stwierdziła, że ta już smacznie śni. Upewniła się, że Parvati również leży w ramionach Morfeusza. Po chwili wytchnienia obróciła się na drugi bok i mruknęła pod nosem:
- Kocham cię, Severusie Snape.

19 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział!
    Harry i jego prezent taki słodki!!
    A Car ... naprawdę myślałam że Snape oszalał :) A to sen! :) Super!
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Snape, hahahah! Super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie wojna! Będzie wojna! Będzie wojna! Tak!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog! Zaczełąm dzis go czytac od 1 rozdziału i na maxa się wkręciła....Podoba mi się jak opisujesz Freda i Georga. Sa tacy...prawdziwi! Jagby to pisała sama J.K Rolwing! Czekam na nastepne rozdziały :) ~B

    OdpowiedzUsuń
  5. Superr ! Scena z Harrym i Hermioną jest słodka :) A już myślałam że to prawdziwy mistrze eliksirów i się zdziwiłam :D czekam na kolejny rozdział i na ten uroczy problem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mi się wydaje, że związek Carmen i Snape'a w końcu się wyda, oczywiście na mniejszą skalę, ale po Hermionie można się wiele spodziewać. Podbała mi się scena Harry&Hermiona. Ciekawi mnie ciąg dalszy Barnabasa.
    :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak pomysłów co? Już ja ci dostarczę pomysłów...
    1.Dead! Dead! Gdzie ona jest!
    2.Nowa postać! Wiesz jakie to możliwości daję? Ja tak z niejednej blokady twórczej wyszłam.
    3.Skup się na innych postaciach. Uzasadnienie? To co wyżej.
    4.Pan zUa, ciemności i mroku-Irytek wkracza do gry!
    5.Bellamort?! Gdzie jesteś!
    6.Nowe miejsce! Najlepiej jakieś takie epickie, piekło czy coś...
    7.Zabij Snape/Harrego...No zabij!
    8.Mhroczna tajemnica z przeszłości powraca!Jej!!!
    9.Niech Sama-Wiesz-Kto przyjdzie... No niech przyjdzie! Chodzi o Jacka...
    10.Poczytaj inne blogi i popisz trochę z ich właścicielami. Daje wenę!

    Jeśli szukasz inspiracji do psychicznych tekstów, lub po prostu ci się nudzi, to możesz zaglądnąć do mnie http://dia-stories.blog.pl
    http://teen-titans-historia-raven.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne!!!Dawaj więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten blog umiera. Powoli, ale umiera. Ale można go jeszcze odratować. I z całego serca cię proszę, żebyś to zrobiła. Proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro umiera, to może chociaż uargumentuj dlaczego? Pytam, proszę o uwagi, sugestie, ale nikt nic nie pisze, więc nie wiem, co i jak mam poprawić. Zresztą to wyjątkowa sytuacja dzisiaj.

      Usuń
    2. Ech...Dobra, już argumentuję.
      1.Wróciłaś do częstego pisania, po czym go zaprzestałaś.
      2.Ciągle brak większych akcji, bardziej wpływających na świat bohaterów. Ogarniam, że słodkie sceny i w ogóle, ale po jakimś czasie zacznie ci się nudzić to, nie wrzucisz notki raz, drugi, trzeci...I kaput.
      3.Nie masz pomysłów na swoje własne opowiadanie.
      Piszesz, że nie sugerujemy, a ja widzę 10 punktowy komentarz z propozycjami i błędami.
      To tyle. Pa!

      Usuń
  10. Nie umiera, spokojnie. Czytelników nie brakuje, po prostu część z nich się nie ujawnia. Do tej pory nie komentowałam twojego blogu, czego serdecznie żałuj, ponieważ zasługuje na dobre słowo. Czytaniem zajęłam się już jakiś czas temu i muszę ci powiedzieć, że widać zaczną poprawę. Dobre pióro, ciekawe i rozbudowane opisy. Naprawdę jestem pod wrażeniem :D Osobiście jestem też fanką Johnnego, więc wątek z Barnabasem dodaje tylko uroku całej akcji (i oczywiście czekam na piękny paring! :D ). Nie chcę tutaj za dużo słodzić, powiem tylko, że czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że jak najszybciej wszystko sobie ułożysz. Wenu życzę!! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. ,,Nie mam pomysłu" i ,,nie chodzi o to, że nie wiem co pisać". Brawo...

    OdpowiedzUsuń
  12. Brak komentarzy- ni zdarzyło się, żeby buło mniej niż 9 komentarzy. Większość ludzi po prostu nie wie co napisać. Fajny rozdział, czekam na nexta? I co to wnosi? Nie mają pomysłu, lub nie chcą ci niczego narzucać. Nie irytkuj się tak.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawy rozdział .
    niech Voldemord porwie hermione i bd sie na niej znęcał a po tyg harry ją znajdzie i uratuje i zacznie sie wtedy wojna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na piątek, chcę piątek!

    OdpowiedzUsuń
  15. No, no, niezłe opowiadanie. Fajny pomysł, miłe dla oka tło i ciekawy styl pisania. Jednak moim skromnym zdaniem, przydałoby się trochę akcji, wątek walki z Voldemortem, czy coś takiego. Bo skupiasz się na relacjach Harry'ego i Hermiony, a zapominasz o innych rzeczach (tak, wiem, że to blog harrymione, ale jednak...) i przez to jest trochę za dużo cukru. Ale oprócz tego - jest świetnie. Wkręciłam się i powiem szczerze, że z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału :) Weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mały szantażysta...Szlag, skojarzenia everywhere ;_;
    Hermiona i Harry. Tacy słodziutcy.
    Jezus.Maria.
    Co żeś ty brała przed napisaniem sceny Severusa z Carmen? o.o Nie wiem co to jest, ale bierz pół, proszę :D Dobrze przynajmniej, że nie wyjechał jej z czymś podobnym do:
    „O, królowo wszechpiękności!
    Ornamencie człowieczeństwa!"
    Idę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll