Harry Potter - Book And Scroll

22.7.13

27. Nieoczekiwanie

"Ja jestem grajkiem twym,
Tym właśnie jestem ja,
Zjawiłem się tu po to,
By zrobić, co się da..."
- K.C. and The Sunshine Band

    Mimo tego, że był środek dnia, w budynku panowały wręcz egipskie ciemności, rozświetlane tylko delikatnym światłem świec. Przenikliwy chłód dotykał każdego nowego przybysza, który od razu okrywał się szczelniej płaszczem i poprawiał maskę na twarzy. Lord Voldemort czekał, gładząc palcami różdżkę. Bellatrix stała obok niego, uśmiechając się szaleńczo i obracając przebiegle oczami. Sala powoli się wypełniała.
    Tak się złożyło, że Severus, Barnabas i Draco natknęli się na siebie w progu. Każdy z nich zmierzył innych srogim spojrzeniem. W milczeniu udali się na zgromadzenie.
    Czarny Pan nie zwołał wszystkich Śmierciożerców, jacy wstąpili w jego szeregi, jednak ich ilość była znacząca. Otoczyli przywódcę ciasnym kręgiem i czekali aż zjawią się wszyscy wezwani.
    Nawet kiedy czarodzieje przestali przybywać, w sali panowała cisza. Ciężka, okropna i zwiastująca na pewno coś złego. Coś strasznego. Jednak nikt, żaden śmiertelnik lub wampir nie ośmielił się jej przerwać. A Riddle i Lestrange wciąż świdrowali ich wzrokiem.
    W końcu, kiedy wszystkim zdawało się, że to się nie skończy, Voldemort, ich przywódca, odezwał się. Nie było to jednak to, czego się zwykle spodziewali.
- DLACZEGO NIE MA ŻADNYCH POSTĘPÓW?! - ryknął na całą salę. Echo zwielokrotniło jego syczący głos, jednak nikt nie ośmielił się poruszyć. - DLACZEGO TEN CHŁOPAK WCIĄŻ ŻYJE? - Spojrzał na Dracona. - DLACZEGO BRATA SIĘ Z TĄ SZLAMĄ? - Przesunął wzrok na Collinsa. - DLACZEGO NIC MI NIE WIADOMO O PLANACH DUMBLEDORE'A?! - Przeszył czerwonymi oczyma Snape'a.
    Wszyscy stali jak skamieniali. Czarny Pan był tego dnia w wyjątkowo złym, okropnym i paskudnym humorze. Bella zachichotała szaleńczo za jego plecami. Każdy Śmierciożerca przełykał nerwowo ślinę. Nie było dobrze.
    W końcu Mistrz Eliksirów, stwierdziwszy, że niewiele ma do stracenia, odezwał się cicho:
- Obawiam się, mój panie, że za wiele od nas wymagasz w zbyt krótkim czasie. Niestety nie można wszystkiego zrobić od razu. My...
- Severusie, ufałem ci i nadal ci ufam, ale nie może być tak, że przez dwa miesiące nie mam żadnych wieści! Ty, jako mój najwierniejszy sługa, powinieneś najlepiej to wiedzieć – odparł zimnym głosem Lord.
- Pochlebiasz mi, panie. - Ukłonił się lekko. - Jednakże... Jednakże nic nie mogę poradzić na oporność starego dyrektora. On po prostu nic nie robi, zupełnie jakby zapomniał o twoim istnieniu, panie.
- W istocie, to dość dziwne, nawet jak na tego głupca. - Riddle zamyślił się głęboko. - Mimo wszystko ty, Severusie, powinieneś zostać wtajemniczony w jego plan, a wiem, że na pewno jakiś ma! Czy chcesz mi coś... powiedzieć? - zapytał Voldemort, podnosząc głos.
- Nie, mój panie. On naprawdę nic nie...
Crucio! - wykrzyknął Czarny Pan, a z końca jego smukłej różdżki wystrzelił promień, który szybko wniknął w ciało czarnowłosego czarodzieja. - Nawet, jeśli aktualnie niczego nie ma na papierze, ty powinieneś znać jego najskrytsze myśli! Crucio! Masz tego dokonać, rozumiesz?!
    Seveus wił się w agonii na podłodze, maska spadła mu z twarzy. Ból wykręcał jego ciało w okropnym tańcu, którego szczerze nienawidził. Wiedział jednak, że musi teraz osłonić swój umysł, aby Voldemort nie wychwycił jego ważnych wspomnień. Tych mniej ważnych też.
    Uderzył głową o posadzkę, a z jego lewego ucha wytrysnęła fontanna ciemnoczerwonej krwi. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, w głowie szumiało. Powrócił ból. Miał ochotę krzyczeć, ale nie chciał pokazać po sobie słabości. Zagryzł mocno wargi i pokiwał potakująco głową. Kolejne zaklęcie. W następnym spazmie ataku szarpnęło mocno całym jego ciałem. Ból był straszliwy, nie do zniesienia i opisania. Nagle mignął mu przed oczami obraz karmelowych oczu i włosów, a także gryfoński krawat. To była tylko sekunda, nic więcej. Na pewno tylko iluzja, wytwór jego zmęczonej wyobraźni. Mimo to, nagle poczuł się lepiej. Po chwili zaklęcie ustało.
    Poruszył drżącymi dłońmi i powoli ustał na chwiejnych nogach. Mogło być gorzej. Wrócił na swoje miejsce, zakładając ponownie maskę. Znowu zapadła cisza, tym razem krótsza.
- Draco, czy znasz kogoś, kto chciałby do nas przystąpić? - zapytał Riddle. Blondyn zdziwił się, ale odpowiedział:
- Ciągle przekonuję ich, panie.
- To dobrze. Bądź posłuszny, a czeka cię nagroda, chłopcze – powiedział Tom z okropnym uśmiechem na czymś, co kiedyś zapewne było ustami.
- To zaszczyt służyć ci, panie. - Draco ukłonił się.
- Wiem. - Voldemort podszedł do Collinsa. Musiał zadrzeć lekko głowę, bo wampir był wyższy od niego i stał wyprostowany, z wysoko uniesioną głową. - Barnabasie... Co z tą szlamą? Miałeś się jej pozbyć.
- Nie jest to łatwe, panie – powiedział miękko. - Ale dam radę, na pewno.
- Uda ci się do końca roku? - zapytał znowu wysokim głosem Voldemort.
- Zdecydowanie, panie. Nie będzie to łatwe, jednak dla ciebie zrobię wszystko – pewnie odparł wampir.
- Cudownie. - Po sali rozległ się śmiech Czarnego Pana. - Jednak rozumiesz, że muszę cię jakoś bardziej do tego zmotywować, zachęcić... Użyć perswazji – szeptał, bawiąc się różdżką w dłoniach.
    Barnabas patrzył twardo w czerwone oczy. Wiedział, co go czeka. Nie Cruciatus, z pewnością nie. Ten potwór wymyśli coś gorszego, ale jednocześnie łatwiejszego, coś...
    Nie dokończył myśli, bo mężczyzna machnął różdżką w stronę ciężkich zasłon, które się natychmiast rozsunęły, wpuszczając do środka mnóstwo słonecznego światła. Barnabas zaczął się palić, nie ruszył się jednak z miejsca. Był to ogromny, straszny ból, jednak doświadczał go już nie raz. Z tyłu dobiegły go ciche jęki innych wampirów. Po chwili zasłony zostały zaciągnięte.
- Na dzisiaj wystarczy – zjadliwie rzucił Voldemort. Wszyscy odetchnęli z ulgą i zaczęli zbierać się do wyjścia. Takie masowe egzekucje nie były czymś niezwykłym. Wyjątkiem były tylko dwie wysoko postawione osoby, które poddano torturom. Widocznie nawet najbardziej zaufani Śmierciożercy nie są całkowicie bezpieczni. - Barnabasie, podejdź jeszcze na chwilę.
- Czego sobie życzysz, mój panie? - zapytał szybko.
- Cóż... Znasz doskonale moje ambicje o byciu nieśmiertelnym – zaczął i zmierzył go wzrokiem. - To, co mam do tej pory, to tylko tymczasowa powłoka. Ludzka, ale... śmiertelna. Oczywiście chronią mnie zaklęcia i eliksiry, jednak to nie to samo...
- Do czego zmierzasz, panie? Mam cię pogryźć? - Barnabas uniósł brew w zdziwieniu.
- Nie, lecz jesteś blisko. Podobno masz jedną z najczystszych i najlepszych krwi wśród wampirów. Słyszałem o jednym sposobie... Niedługo odwiedzi cię pewna kobieta, doktor Hoffman. Chciałbym, abyś z nią porozmawiał. - W tym wypadku oznaczało to definitywny nakaz. - Nie stanę się nosferatu, za to będę nieśmiertelny. Wynagrodzę ci to, Barnabasie. Gdy zawładniemy światem magii, ród wampirów stanie się jednym z najznamienitszych na świecie. Potrzebuję jednak twojej krwi.
- Transfuzja? - zapytał wampir.
- Zgadza się. Nie pytaj o więcej. Możesz odejść.
    Nauczyciel obrony przed czarną magią wyszedł z budynku i jako nietoperz wzbił się w powietrze. Nie chciał tego, ale... Musiał.
    Wystartował z zamiarem udania się do Hogwartu, jednak... Jednak instynkt wziął swoje, a skrzydła same nakierowały go na przedmieścia Londynu. Wleciał do domu przez otwarte okno i niemal rzucił się na niczego niespodziewającą się Angelicę.
- Myślałam, że nie wrócisz.
- Wróciłem. Ale tylko na chwilę. – Uśmiechnął się drwiąco. Wampirza natura dała o sobie znać. Pocałował ją głęboko, a ona mu odpowiedziała. Co z tego, że po wszystkim ją zabije...?

***

    Tydzień mijał ciężko, naprawdę. Na dodatek nie wszystkim się dobrze układało. Ron przeprosił Lunę, ale nadal sytuacja pomiędzy nimi była ciężka i niejasna. Przynajmniej dał sobie spokój z Carmen. Coraz częściej znikała, całe jednak szczęście, że na krótko. Za to z Harry'm i Hermioną było coraz lepiej. Zaczęli mocniej sobie ufać, nie kłócili się i byli bardzo szczęśliwi. Po prostu sielanka. Dobrze, że była Car, która swoim pesymizmem często rozpraszała zbyt idylliczny nastrój. Eliksiry Gryfoni jakoś przeżywali, za to z pracą domową średnio sobie radzili. No dobra, prawie wcale. Tony książek i pergaminów piętrzyły się na biurkach w nadziei, że nie zostaną całkiem zapomniane. I nie były, bo wszystkim spędzały sen z powiek. Tylko Hermiona była na bieżąco i to z wielkim wysiłkiem. Ale jakoś dawali radę.
    Dlatego, gdy tylko obudziła się w sobotę rano, po ciężkim tygodniu pracy, odetchnęła z ulgą. W końcu mogła dłużej pospać, czego nie mogła powiedzieć o Harry'm, który miał trening quidditcha. Następnego dnia miał się odbyć mecz. Mimo wszystko dalej nie rozumiała, czym tu się zachwycać. Latanie na kawałku kija za jakimiś piłkami. Ale i tak jutro pójdzie.
    Nie wstając z łóżka sięgnęła po leżącą nieopodal książkę, ułożyła się wygodnie i zaczęła czytać. Minęła może godzina, gdy z lektury wyrwał ją głos Carmen.
- Nie idziesz na śniadanie?
- Nie mam ochoty. Później zjem – powiedziała i wróciła do lektury. Po chwili zerwała się na nogi. - Co się stało?
- Eee... Nic. Co się niby miało stać? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Przecież ty prawie nic nigdy nie jesz. A jeszcze się o mnie troszczysz. Co się stało?
    Car przywołała w myślach moment, gdy tydzień temu Snape wrócił ze spotkania Śmierciożerców. Z rany na głowie ciekła mu krew, ale nie chciał od niej pomocy. Wiedziała, że jego ból będzie się nasilać, póki jej do końca nie zaakceptuje. I dlatego wczoraj po lekcji do niej podszedł i... I stwierdził, że jednak jej potrzebuje, bo za trochę oszaleje. Dzisiaj po śniadaniu miała do niego przyjść.
- Nic – ucięła. - Pomyślałam, że to będzie miłe.
- O nie. Ty nie jesteś miła. Ty jesteś irytująca i dobrze o tym wiesz.
- Masz rację – westchnęła Car. - Masz rację.
    I wyszła. Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Tak po prostu. I po co powtórzyła drugi raz? Przecież tego nie lubi. To było dziwne. Wszystko. Cała ta sytuacja z nią.
    Straciła nastrój do czytania. Poszła do łazienki i wzięła długi, gorący prysznic. Przebrała się i zeszła do Wielkiej Sali, bo jednak zrobiła się trochę głodna. Zdążyła na sam koniec, gdy prawie nikogo już nie było. Zauważyła, że Ginny dłubie bez entuzjazmu widelcem w jajecznicy. Usiadła obok.
- Co jest? - zapytała, nalewając sobie soku z dyni. - Coś z Malfoyem?
- Nie. Nie, skąd – zaprzeczyła rudowłosa. Wciąż wpatrywała się w talerz.
- To co się dzieje? Kłopoty z nauką? Cokolwiek? - dopytywała się Granger.
    Ginny milczała, w odpowiedzi podając jej pomiętą kopertę. Brunetka zerknęła na adres. Pismo znała, podobnym pisali wszyscy Weasleye. Wyjęła kartkę, rozłożyła ją i zaczęła czytać.

Moja droga Ginny,
Ogromnie tęsknimy tu za Tobą. Z ojcem mamy nadzieję, że wszystko dobrze. Jak szkoła, oceny? Nadążacie z pracą domową? (Tak się chyba teraz mówi). Pamiętaj, że i tak zawsze jesteśmy z Ciebie dumni. Fred i George jeszcze nic nie wysadzili? Przypilnuj ich, jako jedyna dziewczyna z rodziny jesteś za to odpowiedzialna.
Jest także inna ważna sprawa. Chodzi o naszą rodzinę. Doskonale wiesz, że kocham Was wszystkich bardzo mocno i każdego tak samo. Merlinie, nie wiem, jaki ci to przekazać... Chodzi o to, że jestem w ciąży. Będziecie mieli kolejne rodzeństwo. Nie wiem jeszcze, czy to chłopiec, czy dziewczynka, jednak z całą pewnością nie są to bliźniaki. To już końcówka drugiego miesiąca, termin porodu mam na przełomie kwietnia i maja. Chciałam napisać o tym wcześniej, ale naprawdę nie potrafiłam się zebrać. Mało osób o tym wie, tylko ojciec, Bill, Charlie i Percy. Piszę do Ciebie, abyś możliwie jak najdelikatniej przekazała to bliźniakom i Ronowi. Wiem, jakie to będzie dla nich zdziwienie, dla mnie też było. Ale nic nie poradzę, mam nadzieję, że dasz sobie radę.
Pozdrawiam i całuję,
Mama

    Hermiona odłożyła list i złapała się za głowę. Kolejny Weasley! Nie spodziewała się tego, a co dopiero Ginny. Położyła jej dłoń na ramieniu i lekko przytuliła. Dziewczyna zaczęła płakać.
- Gin, nie płacz! Spokojnie, będzie dobrze. Już tylu was jest, że jeden członek rodziny więcej nie zrobi różnicy – próbowała ją pocieszyć Hermiona.
- Ty nic nie rozumiesz... Znowu rodzice wydadzą mnóstwo pieniędzy, to bez sensu. Już dawno powinni coś z tym zrobić, najlepiej gdy urodził się Percy, żeby nie zamartwiać się o fundusze. A teraz...
- Już dobrze, spokojnie! Ginny, uśmiechnij się! Nie będziesz już najmłodsza, wiesz? A może to będzie dziewczynka? Miałabyś siostrę! - przekonywała Gryfonka. Po chwili ciszy dodała: - A czemu ty nie jesteś na treningu?
    Ginny spojrzała na nią dziwnie i nagle w jej oczach pojawiło się przerażenie. Zerwała się z ławki i pobiegła w kierunku wyjścia.
- Godryku, Harry mnie zabije! Zaavaduje mnie, zobaczysz! - wrzasnęła do Hermiony. Ta tylko zachichotała i dokończyła śniadanie.

***


    Punktualnie o siedemnastej Pokój Wspólny Gryfonów tajemniczo się powiększył. Większość sprzętów zniknęła, pozostawiając nagi parkiet. Zebrali się wszyscy Gryfoni, a było tyle miejsca, że spokojnie się pomieścili. Wzrok wszystkich spoczął na stojącej dokładnie na środku pomieszczenia McGonagall. Jej słynna spiczasta tiara lekko się przekrzywiła, ale mimo to zaczęła mówić.
- Jak wiecie, już niedługo odbędzie się nasz Bożonarodzeniowy bal. Oczywiście bal to, jak już kiedyś mówiłam, przede wszystkim tańce. I nie ma nikt mi siedzieć bezczynnie! - Tu zmierzyła karcąco wzrokiem Rona i Harry'ego. Ten drugi jednak mocno przytulił się do Hermiony, jakby obiecując, że tym razem będzie inaczej. - Doprawdy, panie Potter? Zgłasza się pan na ochotnika? Och, jak cudownie! Najpierw Weasley, a teraz ty. Świetnie.
    Harry niechętnie się obejrzał, ale gdy jednak stwierdził, że tu faktycznie o nim mowa, ruszył powoli do przodu. Przypominało to pochód żałobny na ścięcie.
- Co mam robić, pani profesor? - zapytał.
- Tańczyć, to jasne – odparła nauczycielka.
- No tak... Ale z kim? Może Hermio...
- Właśnie, z kim! - przerwała mu McGonagall, zupełnie jakby nie usłyszała ostatniej sugestii. - Może panna Granger... Nie! O, już mam. Panno Brown, zapraszam!
    W tym momencie z tłumu uczniów wystąpiły dwie dziewczyny, jedna wyraźnie niezadowolona. Całe szczęście profesorka nie była aż taką sadystką, jak o niej mówiono, więc odesłała Car z powrotem. Lavender podeszła do Pottera.
- Już kiedyś to pokazywałam, mam nadzieję, że pamiętacie – powiedziała i machnęła różdżką. Z nieznanego miejsca popłynęła muzyka.
    Harry'emu nie uśmiechało się tańczenie z tą dziewczyną, nigdy jej specjalnie nie lubił. Mimo to o dziwo uśmiechała się do niego, co on musiał niestety dla pozorów odwzajemnić. Popatrzył przepraszającym wzrokiem na Hermionę i... stanął na stopę Lavender.
- Przepraszam – powiedział szybko. - Naprawdę nie chciałem. - Ona zachichotała. Powoli dołączały do nich inne pary, więc poczuł się trochę raźniej.
    Hermionie zdawało się to nie przeszkadzać. Dla żartu Ron poprosił ją do tańca i zaczął z nią niezgrabnie tańczyć, cały czas będąc blisko nich. Wybraniec zauważył, że Lavender uważnie się w niego wpatruje.
- Tańczysz lepiej niż w czwartej klasie – rzuciła.
- Dziękuję. Trochę ćwiczyłem.
- Z nią? - Dziewczyna wskazała głową na Granger. - Chyba mi nie powiesz, że to na poważnie...
- Całkowicie – odparł pewnie chłopak. - Słuchaj, nie wiem, co od niej chcesz, ale zostaw nas w spokoju. A teraz dotrwajmy do końca, bo...
    Ale nie dokończył. Muzyka owszem, ustała, ale z tyłu ktoś na niego wpadł. Harry potknął się i spadł na podłogę, a w zasadzie... To Lavender spadła na podłogę, a on na nią. Chciał natychmiast wstać, ale nadal czuł, że trzyma go jak do tańca. Szybko przyciągnęła go i pocałowała. Nie zapowiadało się to dobrze, podsumował w myślach.

17 komentarzy:

  1. Patrzę patrzę i nowy rozdział u Ciebie! :D
    Kolejne dziecko u Weasley'ów? Będzie ciekawie. ^^
    Końcówką mnie zaskoczyłaś! Ale jak to go pocałowała? :c

    Co do konkursu, to... dziewczynka! Niech Ginny ma siostrzyczkę. :3 Imię... Alison, Aria, Sara, Caroline. <33

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa! Tak! Tak! Tak! Nareszcie!

    Jak ta **** Lavender może się zachowywać jak taka.. no.. Wiadomo. Kobieta w szkarłacie!
    Masz wspaniałe pomysły nigdy nie wpadałbym na to, ze Voldemort będzie tak męczył swoich poddanych.
    I cos jeszcze miałam napisać.. AA! Że jak Molly ma mieć 8 dziecko to niech to będzie dziewczynka! I imię z góry, czyt. Aria, jest fajne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa! I jaram się gifem z góry *_* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie! Ile można czekać? Wiesz jakie to straszne nie wiedzieć co będzie dalej? Jakbym została wysłana na odwyk. Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!
    Masz wspaniałe pomysły, a Twój tekst świetnie się czyta! Pokochałam Carmen i Severusa (bez względu na to jak się ta para będzie nazywać xD)
    Kolejny Weasley! Kolejny zaskakujący element. Widzę że większość pisze, żeby była to dziewczynka.. A ja jestem innego zdania, niech będzie chłopiec, Ginny jest taka wyjątkowa i cudowna i mogłaby być jedyną i najukochańszą córeczką Molly ^^ Co do imienia zawsze podobało mi się imię Maciek, ale jest zbyt mugolskie.. Może Tom.. I tak na pewno mnie czymś zaskoczysz :D
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! I nie każ na siebie tyle czekać! (chociaż i tak zawsze będę czekać)
    z.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trallalala nie jestem w humorze do pisnania zwykłego komentarza, więc wszystko będzie od dupy strony.
    List jakoś mi nie pasował do Molly. Bo nie, nie wiem czemu. Nie miało się wrażenia, że jest pisany przez opiekuńczą matkę.
    Burza? Błagam tylko niech to nie będzie tak, że Hermiona to zobaczy, obrazk się i takie tam. Wierzę, że masz coś oryginalniejszego...
    Należy mi się 1/3 gratulacji, bo to ja wyskoczyłam jako pierwsza z jedną nazwą xD
    Imion mam dużo (szukałam jak były mi potrzebne na mojego bloga), to jak chcesz to napiszę Ci je w wiadomości, bo tutaj mi się nie chce.
    Muszę kogoś nominować do Liebster Blogger, więc przypuśćmy, że się w to jeszcze bawisz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :-) A końcówka po prostu powala :-) Lavender to ....
    Czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest po 14, jem sobie zupkę na śniadanie, czytam list Molly i moja PRZEPYSZNA POMIDOROWA znalazła się na ekranie... ;-;
    Nic mnie to nie interesuje, WISISZ MI ZUPĘ.
    Aaaa wygrałam konkurs! Co dostanę?
    O! Wiem! Możesz mi zrobić zupę pomidorową. Tak, wiem - "a ta ciągle o tej zupie"
    ALE DOBRA BYŁA. ;-;
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa i jeszcze jedno.
      Słuchaj, dałabyś mi znać, czy nie zechciałabyś wziąć moich tekstów pod skrzydełko? ;)
      Beta by mi się przydała - to jasne.


      Kolejny Weasley, mnożycie się jak gnomy!

      Usuń
  8. noooo! Lavender, hamuj zapedy, bo cie miona avadnie i co bedzie?! XD
    kolejne dziecko u weasleyow? No bez jaj...
    siostre dawaj xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Grrr Lavender zaraz cię zabiję!
    Zaavaduję na śmierć!
    Biedny Snape...
    I ooo rodzina Weasleyów się powiększa...
    <3.
    Cudny.
    Czekam na następny ;*
    Pozdrawiam,
    Honeyed Girl.

    PS. Na GingerGranger pojawił się 3 rozdział. Zapraszam ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. cudoo <3 zła Hermiona pojdzie teraz do Barnabasa? OBY :D Musi byc dziewczynka. Imie of kors to Irene :) Tak, to ja od Sherlocka, jeśli jeszcze mnie pamietasz :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy bd nowy rozdział? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. To mój pierwszy komentarz na twoim blogu,więc zacznę tak...
    Blog CUDNY *_*
    Piszesz o Harrymione,dlatego tak mi się spodobał.
    Szablon świetny,układ i w ogóle wszystko ...
    A co do rozdziału:
    •Lavender,Hermiona i ja cię zaavadujemy ! Szykuj się !
    •Kolejny Weasley ? Nawet fajnie. Może będzie to dziewczynka ?
    Jeśli chodzi o kolejne rozdziały to:
    •Pisz je szybko !
    •Ron i Luna są słodką parą,muszą się pogodzić na dobre ^^
    •Snape i Carmen to dziwne połączenie,ale pisz o nich dalej
    •Niech Miona trochę się obrazi na Harry'ego
    •Proszę o więcej Harrymione :33

    Oczywiście życzę ci duuuużo weny i żebyś szybko dodała kolejny rozdział ;3
    Grey_horse

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział cudeńko *,*
    Kolejny Weasley... Oby chłopiec, bo Ginny powinna zostać jedyną ukochaną siostrą i córeczką. Imię dla małego... hmm... może Alan? Albo Louis? ( tak się podjarałam tym dzieckiem Kate i Williama)...
    Zakochałam się w tym gifie z Barnabasem i śliczną blondi. Przypomina mi Jessicę Albę...
    W sumie to cieszę się, że Lavender namieszała w związku Harrego i Hermiony, bo było im stanowczo za dobrze...
    Carmen i Snape'owi życzę jak najlepiej, bo ich uwielbiam. Ach, ta magia bratnich dusz...
    Voldzio wreszcie puszcza wodze nerwom... Biedne wampirki.
    Życzę weny przy pisaniu następnych rozdziałów, bo sama nie mogę się ich doczekać, a szczególnie nowości w Drinny...
    Pozdrawiam i jeszcze raz dużooooo weeeeny

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziewczynka!!!

    Poproszę, aby miała na imię Lily, żeby uczcić Pamięć mamy Harry'ego, która oddała za niego życie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ja tu dawno nic nie pisałam... Ale w ogóle coś mi się posypało i teraz nadrabiam zaległości :D Rozdział, tak jak wszystki był świetny, mam nadzieję, że to dziewczynka się urodzi, no bo ilu jeszcze można mieć braci?
    Tonto <3 Też się w nim zakochałam. I tak uważam, że karmienie ptaka było najlepsze :D I ten koń :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Niech to będzie chłopiec żeby ginny nadal była córeczką mamusii:) a imię może być michael albo mike
    Kinia

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll