"Ja jestem grajkiem twym,
Tym właśnie jestem ja,
Zjawiłem się tu po to,
By zrobić, co się da..."
- K.C. and The Sunshine Band
Mimo tego, że był środek dnia, w
budynku panowały wręcz egipskie ciemności, rozświetlane tylko
delikatnym światłem świec. Przenikliwy chłód dotykał każdego
nowego przybysza, który od razu okrywał się szczelniej płaszczem
i poprawiał maskę na twarzy. Lord Voldemort czekał, gładząc
palcami różdżkę. Bellatrix stała obok niego, uśmiechając się
szaleńczo i obracając przebiegle oczami. Sala powoli się
wypełniała.
Tak się złożyło, że Severus,
Barnabas i Draco natknęli się na siebie w progu. Każdy z nich
zmierzył innych srogim spojrzeniem. W milczeniu udali się na
zgromadzenie.
Czarny Pan nie zwołał wszystkich
Śmierciożerców, jacy wstąpili w jego szeregi, jednak ich ilość
była znacząca. Otoczyli przywódcę ciasnym kręgiem i czekali aż
zjawią się wszyscy wezwani.
Nawet kiedy czarodzieje przestali
przybywać, w sali panowała cisza. Ciężka, okropna i zwiastująca
na pewno coś złego. Coś strasznego. Jednak nikt, żaden
śmiertelnik lub wampir nie ośmielił się jej przerwać. A Riddle i
Lestrange wciąż świdrowali ich wzrokiem.
W końcu, kiedy wszystkim zdawało się,
że to się nie skończy, Voldemort, ich przywódca, odezwał się.
Nie było to jednak to, czego się zwykle spodziewali.
- DLACZEGO NIE MA ŻADNYCH
POSTĘPÓW?! - ryknął na całą salę. Echo zwielokrotniło jego
syczący głos, jednak nikt nie ośmielił się poruszyć. -
DLACZEGO TEN CHŁOPAK WCIĄŻ ŻYJE? - Spojrzał na Dracona. -
DLACZEGO BRATA SIĘ Z TĄ SZLAMĄ? - Przesunął wzrok na Collinsa.
- DLACZEGO NIC MI NIE WIADOMO O PLANACH DUMBLEDORE'A?! - Przeszył
czerwonymi oczyma Snape'a.
Wszyscy stali jak skamieniali. Czarny
Pan był tego dnia w wyjątkowo złym, okropnym i paskudnym humorze.
Bella zachichotała szaleńczo za jego plecami. Każdy Śmierciożerca
przełykał nerwowo ślinę. Nie było dobrze.
W końcu Mistrz Eliksirów,
stwierdziwszy, że niewiele ma do stracenia, odezwał się cicho:
- Obawiam się, mój panie, że za
wiele od nas wymagasz w zbyt krótkim czasie. Niestety nie można
wszystkiego zrobić od razu. My...
- Severusie, ufałem ci i nadal ci
ufam, ale nie może być tak, że przez dwa miesiące nie mam
żadnych wieści! Ty, jako mój najwierniejszy sługa,
powinieneś najlepiej to wiedzieć – odparł zimnym głosem Lord.
- Pochlebiasz mi, panie. - Ukłonił
się lekko. - Jednakże... Jednakże nic nie mogę poradzić na
oporność starego dyrektora. On po prostu nic nie robi, zupełnie
jakby zapomniał o twoim istnieniu, panie.
- W istocie, to dość dziwne, nawet
jak na tego głupca. - Riddle zamyślił się głęboko. - Mimo
wszystko ty, Severusie, powinieneś zostać wtajemniczony w jego
plan, a wiem, że na pewno jakiś ma! Czy chcesz mi coś...
powiedzieć? - zapytał Voldemort, podnosząc głos.
- Nie, mój panie. On naprawdę nic
nie...
- Crucio! - wykrzyknął
Czarny Pan, a z końca jego smukłej różdżki wystrzelił promień,
który szybko wniknął w ciało czarnowłosego czarodzieja. -
Nawet, jeśli aktualnie niczego nie ma na papierze, ty powinieneś
znać jego najskrytsze myśli! Crucio!
Masz tego dokonać, rozumiesz?!
Seveus wił się w
agonii na podłodze, maska spadła mu z twarzy. Ból wykręcał jego
ciało w okropnym tańcu, którego szczerze nienawidził. Wiedział
jednak, że musi teraz osłonić swój umysł, aby Voldemort nie
wychwycił jego ważnych wspomnień. Tych mniej ważnych też.
Uderzył głową o
posadzkę, a z jego lewego ucha wytrysnęła fontanna ciemnoczerwonej
krwi. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, w głowie szumiało.
Powrócił ból. Miał ochotę krzyczeć, ale nie chciał pokazać po
sobie słabości. Zagryzł mocno wargi i pokiwał potakująco głową.
Kolejne zaklęcie. W następnym spazmie ataku szarpnęło mocno całym
jego ciałem. Ból był straszliwy, nie do zniesienia i opisania.
Nagle mignął mu przed oczami obraz karmelowych oczu i włosów, a
także gryfoński krawat. To była tylko sekunda, nic więcej. Na
pewno tylko iluzja, wytwór jego zmęczonej wyobraźni. Mimo to,
nagle poczuł się lepiej. Po chwili zaklęcie ustało.
Poruszył drżącymi
dłońmi i powoli ustał na chwiejnych nogach. Mogło być gorzej.
Wrócił na swoje miejsce, zakładając ponownie maskę. Znowu
zapadła cisza, tym razem krótsza.
- Draco,
czy znasz kogoś, kto chciałby do nas przystąpić? - zapytał
Riddle. Blondyn zdziwił się, ale odpowiedział:
- Ciągle
przekonuję ich, panie.
- To dobrze.
Bądź posłuszny, a czeka cię nagroda, chłopcze – powiedział
Tom z okropnym uśmiechem na czymś, co kiedyś zapewne było ustami.
- To zaszczyt
służyć ci, panie. - Draco ukłonił się.
- Wiem. -
Voldemort podszedł do Collinsa. Musiał zadrzeć lekko głowę, bo
wampir był wyższy od niego i stał wyprostowany, z wysoko
uniesioną głową. - Barnabasie... Co z tą szlamą? Miałeś się
jej pozbyć.
- Nie jest to
łatwe, panie – powiedział miękko. - Ale dam radę, na pewno.
- Uda ci się do
końca roku? - zapytał znowu wysokim głosem Voldemort.
- Zdecydowanie,
panie. Nie będzie to łatwe, jednak dla ciebie zrobię wszystko –
pewnie odparł wampir.
- Cudownie. - Po
sali rozległ się śmiech Czarnego Pana. - Jednak rozumiesz, że
muszę cię jakoś bardziej do tego zmotywować, zachęcić... Użyć
perswazji – szeptał, bawiąc się różdżką w dłoniach.
Barnabas patrzył
twardo w czerwone oczy. Wiedział, co go czeka. Nie Cruciatus, z
pewnością nie. Ten potwór wymyśli coś gorszego, ale jednocześnie
łatwiejszego, coś...
Nie dokończył
myśli, bo mężczyzna machnął różdżką w stronę ciężkich
zasłon, które się natychmiast rozsunęły, wpuszczając do środka
mnóstwo słonecznego światła. Barnabas zaczął się palić, nie
ruszył się jednak z miejsca. Był to ogromny, straszny ból, jednak
doświadczał go już nie raz. Z tyłu dobiegły go ciche jęki
innych wampirów. Po chwili zasłony zostały zaciągnięte.
- Na dzisiaj
wystarczy – zjadliwie rzucił Voldemort. Wszyscy odetchnęli z
ulgą i zaczęli zbierać się do wyjścia. Takie masowe egzekucje
nie były czymś niezwykłym. Wyjątkiem były tylko dwie wysoko
postawione osoby, które poddano torturom. Widocznie nawet
najbardziej zaufani Śmierciożercy nie są całkowicie bezpieczni.
- Barnabasie, podejdź jeszcze na chwilę.
- Czego sobie
życzysz, mój panie? - zapytał szybko.
- Cóż... Znasz
doskonale moje ambicje o byciu nieśmiertelnym – zaczął i
zmierzył go wzrokiem. - To, co mam do tej pory, to tylko tymczasowa
powłoka. Ludzka, ale... śmiertelna. Oczywiście chronią mnie
zaklęcia i eliksiry, jednak to nie to samo...
- Do czego
zmierzasz, panie? Mam cię pogryźć? - Barnabas uniósł brew w
zdziwieniu.
- Nie, lecz
jesteś blisko. Podobno masz jedną z najczystszych i najlepszych
krwi wśród wampirów. Słyszałem o jednym sposobie... Niedługo
odwiedzi cię pewna kobieta, doktor Hoffman. Chciałbym, abyś z nią
porozmawiał. - W tym wypadku oznaczało to definitywny nakaz. - Nie
stanę się nosferatu, za to będę nieśmiertelny. Wynagrodzę ci
to, Barnabasie. Gdy zawładniemy światem magii, ród wampirów
stanie się jednym z najznamienitszych na świecie. Potrzebuję
jednak twojej krwi.
- Transfuzja? -
zapytał wampir.
- Zgadza się.
Nie pytaj o więcej. Możesz odejść.
Nauczyciel
obrony przed czarną magią wyszedł z budynku i jako nietoperz wzbił
się w powietrze. Nie chciał tego, ale... Musiał.
Wystartował z
zamiarem udania się do Hogwartu, jednak... Jednak instynkt wziął
swoje, a skrzydła same nakierowały go na przedmieścia Londynu.
Wleciał do domu przez otwarte okno i niemal rzucił się na niczego
niespodziewającą się Angelicę.
- Myślałam, że
nie wrócisz.
- Wróciłem.
Ale tylko na chwilę. – Uśmiechnął się drwiąco. Wampirza
natura dała o sobie znać. Pocałował ją głęboko, a ona mu
odpowiedziała. Co z tego, że po wszystkim ją zabije...?
***
Tydzień
mijał ciężko, naprawdę. Na dodatek nie wszystkim się dobrze
układało. Ron przeprosił Lunę, ale nadal sytuacja pomiędzy nimi
była ciężka i niejasna. Przynajmniej dał sobie spokój z Carmen.
Coraz częściej znikała, całe jednak szczęście, że na krótko.
Za to z Harry'm i Hermioną było coraz lepiej. Zaczęli mocniej
sobie ufać, nie kłócili się i byli bardzo szczęśliwi. Po prostu
sielanka. Dobrze, że była Car, która swoim pesymizmem często
rozpraszała zbyt
idylliczny nastrój. Eliksiry Gryfoni jakoś przeżywali, za to z
pracą domową średnio sobie radzili. No dobra, prawie wcale. Tony
książek i pergaminów piętrzyły się na biurkach w nadziei, że
nie zostaną całkiem zapomniane. I nie były, bo wszystkim spędzały
sen z powiek. Tylko Hermiona była na bieżąco i to z wielkim
wysiłkiem. Ale jakoś dawali radę.
Dlatego, gdy tylko
obudziła się w sobotę rano, po ciężkim tygodniu pracy,
odetchnęła z ulgą. W końcu mogła dłużej pospać, czego nie
mogła powiedzieć o Harry'm, który miał trening quidditcha.
Następnego dnia miał się odbyć mecz. Mimo wszystko dalej nie
rozumiała, czym tu się zachwycać. Latanie na kawałku kija za
jakimiś piłkami. Ale i tak jutro pójdzie.
Nie wstając z
łóżka sięgnęła po leżącą nieopodal książkę, ułożyła
się wygodnie i zaczęła czytać. Minęła może godzina, gdy z
lektury wyrwał ją głos Carmen.
- Nie idziesz na
śniadanie?
- Nie mam
ochoty. Później zjem – powiedziała i wróciła do lektury. Po
chwili zerwała się na nogi. - Co się stało?
- Eee... Nic. Co
się niby miało stać? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Przecież ty
prawie nic nigdy nie jesz. A jeszcze się o mnie troszczysz. Co się
stało?
Car przywołała w
myślach moment, gdy tydzień temu Snape wrócił ze spotkania
Śmierciożerców. Z rany na głowie ciekła mu krew, ale nie chciał
od niej pomocy. Wiedziała, że jego ból będzie się nasilać, póki
jej do końca nie zaakceptuje. I dlatego wczoraj po lekcji do niej
podszedł i... I stwierdził, że jednak jej potrzebuje, bo za trochę
oszaleje. Dzisiaj po śniadaniu miała do niego przyjść.
- Nic
– ucięła. - Pomyślałam, że to będzie miłe.
- O
nie. Ty nie jesteś miła.
Ty jesteś irytująca i dobrze o tym wiesz.
- Masz
rację – westchnęła Car. - Masz rację.
I
wyszła. Hermiona nie mogła w to uwierzyć. Tak po prostu. I po co
powtórzyła drugi raz? Przecież tego nie lubi. To było dziwne.
Wszystko. Cała ta sytuacja z nią.
Straciła
nastrój do czytania. Poszła do łazienki i wzięła długi, gorący
prysznic. Przebrała się i zeszła do Wielkiej Sali, bo jednak
zrobiła się trochę głodna. Zdążyła na sam koniec, gdy prawie
nikogo już nie było. Zauważyła, że Ginny dłubie bez entuzjazmu
widelcem w jajecznicy. Usiadła obok.
- Co
jest? - zapytała, nalewając sobie soku z dyni. - Coś z Malfoyem?
- Nie.
Nie, skąd – zaprzeczyła rudowłosa. Wciąż wpatrywała się w
talerz.
- To
co się dzieje? Kłopoty z nauką? Cokolwiek? - dopytywała się
Granger.
Ginny
milczała, w odpowiedzi podając jej pomiętą kopertę. Brunetka
zerknęła na adres. Pismo znała, podobnym pisali wszyscy Weasleye.
Wyjęła kartkę, rozłożyła ją i zaczęła czytać.
Moja droga Ginny,
Ogromnie tęsknimy tu za Tobą. Z
ojcem mamy nadzieję, że wszystko dobrze. Jak szkoła, oceny?
Nadążacie z pracą domową? (Tak się chyba teraz mówi). Pamiętaj,
że i tak zawsze jesteśmy z Ciebie dumni. Fred i George jeszcze nic
nie wysadzili? Przypilnuj ich, jako jedyna dziewczyna z rodziny
jesteś za to odpowiedzialna.
Jest także inna ważna sprawa.
Chodzi o naszą rodzinę. Doskonale wiesz, że kocham Was wszystkich
bardzo mocno i każdego tak samo. Merlinie, nie wiem, jaki ci to
przekazać... Chodzi o to, że jestem w ciąży. Będziecie mieli
kolejne rodzeństwo. Nie wiem jeszcze, czy to chłopiec, czy
dziewczynka, jednak z całą pewnością nie są to bliźniaki. To
już końcówka drugiego miesiąca, termin porodu mam na przełomie
kwietnia i maja. Chciałam napisać o tym wcześniej, ale naprawdę
nie potrafiłam się zebrać. Mało osób o tym wie, tylko ojciec,
Bill, Charlie i Percy. Piszę do Ciebie, abyś możliwie jak
najdelikatniej przekazała to bliźniakom i Ronowi. Wiem, jakie to
będzie dla nich zdziwienie, dla mnie też było. Ale nic nie
poradzę, mam nadzieję, że dasz sobie radę.
Pozdrawiam i całuję,
Mama
Hermiona
odłożyła list i złapała się za głowę. Kolejny Weasley! Nie
spodziewała się tego, a co dopiero Ginny. Położyła jej dłoń na
ramieniu i lekko przytuliła. Dziewczyna zaczęła płakać.
- Gin,
nie płacz! Spokojnie, będzie dobrze. Już tylu was jest, że jeden
członek rodziny więcej nie zrobi różnicy – próbowała ją
pocieszyć Hermiona.
- Ty
nic nie rozumiesz... Znowu rodzice wydadzą mnóstwo pieniędzy, to
bez sensu. Już dawno powinni coś z tym zrobić, najlepiej gdy
urodził się Percy, żeby nie zamartwiać się o fundusze. A
teraz...
- Już
dobrze, spokojnie! Ginny, uśmiechnij się! Nie będziesz już
najmłodsza, wiesz? A może to będzie dziewczynka? Miałabyś
siostrę! - przekonywała Gryfonka. Po chwili ciszy dodała: - A
czemu ty nie jesteś na treningu?
Ginny
spojrzała na nią dziwnie i nagle w jej oczach pojawiło się
przerażenie. Zerwała się z ławki i pobiegła w kierunku wyjścia.
- Godryku,
Harry mnie zabije! Zaavaduje mnie, zobaczysz! - wrzasnęła do
Hermiony. Ta tylko zachichotała i dokończyła śniadanie.
***
Punktualnie
o siedemnastej Pokój Wspólny Gryfonów tajemniczo się powiększył.
Większość sprzętów zniknęła, pozostawiając nagi parkiet.
Zebrali się wszyscy Gryfoni, a było tyle miejsca, że spokojnie się
pomieścili. Wzrok wszystkich spoczął na stojącej dokładnie na
środku pomieszczenia McGonagall. Jej słynna spiczasta tiara lekko
się przekrzywiła, ale mimo to zaczęła mówić.
- Jak
wiecie, już niedługo odbędzie się nasz Bożonarodzeniowy bal.
Oczywiście bal to, jak już kiedyś mówiłam, przede wszystkim
tańce. I nie ma nikt mi siedzieć bezczynnie! - Tu zmierzyła
karcąco wzrokiem Rona i Harry'ego. Ten drugi jednak mocno przytulił
się do Hermiony, jakby obiecując, że tym razem będzie inaczej. -
Doprawdy, panie Potter? Zgłasza się pan na ochotnika? Och, jak
cudownie! Najpierw Weasley, a teraz ty. Świetnie.
Harry
niechętnie się obejrzał, ale gdy jednak stwierdził, że tu
faktycznie o nim mowa, ruszył powoli do przodu. Przypominało to
pochód żałobny na ścięcie.
- Co
mam robić, pani profesor? - zapytał.
- Tańczyć,
to jasne – odparła nauczycielka.
- No
tak... Ale z kim? Może Hermio...
- Właśnie,
z kim! - przerwała mu McGonagall, zupełnie jakby nie usłyszała
ostatniej sugestii. - Może panna Granger... Nie! O, już mam. Panno
Brown, zapraszam!
W tym
momencie z tłumu uczniów wystąpiły dwie dziewczyny, jedna
wyraźnie niezadowolona. Całe szczęście profesorka nie była aż
taką sadystką, jak o niej mówiono, więc odesłała Car z
powrotem. Lavender podeszła do Pottera.
- Już
kiedyś to pokazywałam, mam nadzieję, że pamiętacie –
powiedziała i machnęła różdżką. Z nieznanego miejsca
popłynęła muzyka.
Harry'emu
nie uśmiechało się tańczenie z tą dziewczyną, nigdy jej
specjalnie nie lubił. Mimo to o dziwo uśmiechała się do niego, co
on musiał niestety dla pozorów odwzajemnić. Popatrzył
przepraszającym wzrokiem na Hermionę i... stanął na stopę
Lavender.
- Przepraszam
– powiedział szybko. - Naprawdę nie chciałem. - Ona
zachichotała. Powoli dołączały do nich inne pary, więc poczuł
się trochę raźniej.
Hermionie
zdawało się to nie przeszkadzać. Dla żartu Ron poprosił ją do
tańca i zaczął z nią niezgrabnie tańczyć, cały czas będąc
blisko nich. Wybraniec zauważył, że Lavender uważnie się w niego
wpatruje.
- Tańczysz
lepiej niż w czwartej klasie – rzuciła.
- Dziękuję.
Trochę ćwiczyłem.
- Z
nią? - Dziewczyna wskazała głową na Granger. - Chyba mi nie
powiesz, że to na poważnie...
- Całkowicie
– odparł pewnie chłopak. - Słuchaj, nie wiem, co od niej
chcesz, ale zostaw nas w spokoju. A teraz dotrwajmy do końca, bo...
Ale
nie dokończył. Muzyka owszem, ustała, ale z tyłu ktoś na niego
wpadł. Harry potknął się i spadł na podłogę, a w zasadzie...
To Lavender spadła na podłogę, a on na nią. Chciał natychmiast
wstać, ale nadal czuł, że trzyma go jak do tańca. Szybko
przyciągnęła go i pocałowała. Nie zapowiadało się to dobrze,
podsumował w myślach.
Patrzę patrzę i nowy rozdział u Ciebie! :D
OdpowiedzUsuńKolejne dziecko u Weasley'ów? Będzie ciekawie. ^^
Końcówką mnie zaskoczyłaś! Ale jak to go pocałowała? :c
Co do konkursu, to... dziewczynka! Niech Ginny ma siostrzyczkę. :3 Imię... Alison, Aria, Sara, Caroline. <33
Pozdrawiam!
Aaaaa! Tak! Tak! Tak! Nareszcie!
OdpowiedzUsuńJak ta **** Lavender może się zachowywać jak taka.. no.. Wiadomo. Kobieta w szkarłacie!
Masz wspaniałe pomysły nigdy nie wpadałbym na to, ze Voldemort będzie tak męczył swoich poddanych.
I cos jeszcze miałam napisać.. AA! Że jak Molly ma mieć 8 dziecko to niech to będzie dziewczynka! I imię z góry, czyt. Aria, jest fajne.
Aaaa! I jaram się gifem z góry *_* <3
OdpowiedzUsuńNo nareszcie! Ile można czekać? Wiesz jakie to straszne nie wiedzieć co będzie dalej? Jakbym została wysłana na odwyk. Pisz, pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!
OdpowiedzUsuńMasz wspaniałe pomysły, a Twój tekst świetnie się czyta! Pokochałam Carmen i Severusa (bez względu na to jak się ta para będzie nazywać xD)
Kolejny Weasley! Kolejny zaskakujący element. Widzę że większość pisze, żeby była to dziewczynka.. A ja jestem innego zdania, niech będzie chłopiec, Ginny jest taka wyjątkowa i cudowna i mogłaby być jedyną i najukochańszą córeczką Molly ^^ Co do imienia zawsze podobało mi się imię Maciek, ale jest zbyt mugolskie.. Może Tom.. I tak na pewno mnie czymś zaskoczysz :D
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! I nie każ na siebie tyle czekać! (chociaż i tak zawsze będę czekać)
z.
Trallalala nie jestem w humorze do pisnania zwykłego komentarza, więc wszystko będzie od dupy strony.
OdpowiedzUsuńList jakoś mi nie pasował do Molly. Bo nie, nie wiem czemu. Nie miało się wrażenia, że jest pisany przez opiekuńczą matkę.
Burza? Błagam tylko niech to nie będzie tak, że Hermiona to zobaczy, obrazk się i takie tam. Wierzę, że masz coś oryginalniejszego...
Należy mi się 1/3 gratulacji, bo to ja wyskoczyłam jako pierwsza z jedną nazwą xD
Imion mam dużo (szukałam jak były mi potrzebne na mojego bloga), to jak chcesz to napiszę Ci je w wiadomości, bo tutaj mi się nie chce.
Muszę kogoś nominować do Liebster Blogger, więc przypuśćmy, że się w to jeszcze bawisz.
Super :-) A końcówka po prostu powala :-) Lavender to ....
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :-)
Jest po 14, jem sobie zupkę na śniadanie, czytam list Molly i moja PRZEPYSZNA POMIDOROWA znalazła się na ekranie... ;-;
OdpowiedzUsuńNic mnie to nie interesuje, WISISZ MI ZUPĘ.
Aaaa wygrałam konkurs! Co dostanę?
O! Wiem! Możesz mi zrobić zupę pomidorową. Tak, wiem - "a ta ciągle o tej zupie"
ALE DOBRA BYŁA. ;-;
Pozdrawiam ;)
Aaa i jeszcze jedno.
UsuńSłuchaj, dałabyś mi znać, czy nie zechciałabyś wziąć moich tekstów pod skrzydełko? ;)
Beta by mi się przydała - to jasne.
Kolejny Weasley, mnożycie się jak gnomy!
noooo! Lavender, hamuj zapedy, bo cie miona avadnie i co bedzie?! XD
OdpowiedzUsuńkolejne dziecko u weasleyow? No bez jaj...
siostre dawaj xD
Grrr Lavender zaraz cię zabiję!
OdpowiedzUsuńZaavaduję na śmierć!
Biedny Snape...
I ooo rodzina Weasleyów się powiększa...
<3.
Cudny.
Czekam na następny ;*
Pozdrawiam,
Honeyed Girl.
PS. Na GingerGranger pojawił się 3 rozdział. Zapraszam ;).
cudoo <3 zła Hermiona pojdzie teraz do Barnabasa? OBY :D Musi byc dziewczynka. Imie of kors to Irene :) Tak, to ja od Sherlocka, jeśli jeszcze mnie pamietasz :D
OdpowiedzUsuńKiedy bd nowy rozdział? ;-)
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz na twoim blogu,więc zacznę tak...
OdpowiedzUsuńBlog CUDNY *_*
Piszesz o Harrymione,dlatego tak mi się spodobał.
Szablon świetny,układ i w ogóle wszystko ...
A co do rozdziału:
•Lavender,Hermiona i ja cię zaavadujemy ! Szykuj się !
•Kolejny Weasley ? Nawet fajnie. Może będzie to dziewczynka ?
Jeśli chodzi o kolejne rozdziały to:
•Pisz je szybko !
•Ron i Luna są słodką parą,muszą się pogodzić na dobre ^^
•Snape i Carmen to dziwne połączenie,ale pisz o nich dalej
•Niech Miona trochę się obrazi na Harry'ego
•Proszę o więcej Harrymione :33
Oczywiście życzę ci duuuużo weny i żebyś szybko dodała kolejny rozdział ;3
Grey_horse
Rozdział cudeńko *,*
OdpowiedzUsuńKolejny Weasley... Oby chłopiec, bo Ginny powinna zostać jedyną ukochaną siostrą i córeczką. Imię dla małego... hmm... może Alan? Albo Louis? ( tak się podjarałam tym dzieckiem Kate i Williama)...
Zakochałam się w tym gifie z Barnabasem i śliczną blondi. Przypomina mi Jessicę Albę...
W sumie to cieszę się, że Lavender namieszała w związku Harrego i Hermiony, bo było im stanowczo za dobrze...
Carmen i Snape'owi życzę jak najlepiej, bo ich uwielbiam. Ach, ta magia bratnich dusz...
Voldzio wreszcie puszcza wodze nerwom... Biedne wampirki.
Życzę weny przy pisaniu następnych rozdziałów, bo sama nie mogę się ich doczekać, a szczególnie nowości w Drinny...
Pozdrawiam i jeszcze raz dużooooo weeeeny
Dziewczynka!!!
OdpowiedzUsuńPoproszę, aby miała na imię Lily, żeby uczcić Pamięć mamy Harry'ego, która oddała za niego życie.
Jak ja tu dawno nic nie pisałam... Ale w ogóle coś mi się posypało i teraz nadrabiam zaległości :D Rozdział, tak jak wszystki był świetny, mam nadzieję, że to dziewczynka się urodzi, no bo ilu jeszcze można mieć braci?
OdpowiedzUsuńTonto <3 Też się w nim zakochałam. I tak uważam, że karmienie ptaka było najlepsze :D I ten koń :3
Niech to będzie chłopiec żeby ginny nadal była córeczką mamusii:) a imię może być michael albo mike
OdpowiedzUsuńKinia