Harry Potter - Book And Scroll

6.7.13

25. Bratnie dusze

"Zdarza się, że dusza zrodzona w niebie,
może się podzielić na dwie identyczne połowy,
które ulecą ku Ziemi, niczym spadające gwiazdy...
Choć rozdzielone przez morza i kontynenty,
w końcu spotkają się, wiedzione magiczną siłą
i połączą z powrotem w jedną całość. Jak inaczej
wytłumaczyć miłość od pierwszego wejrzenia?"
- Don Juan DeMarco


    W piątek nastroje wśród uczniów jak zwykle były radosne. W końcu czekał ich weekend, będą mogli odpocząć, wyspać się i nadrobić stosy zadań domowych, wciąż coraz wyżej się piętrzących. Wszyscy ze współczuciem patrzyli na szóstorocznych Gryfonów i Ślizgonów, którzy nie wiedzieli, co ich dokładnie czeka wieczorem. Snape był nieobliczalny.
    Tego dnia mieli przynajmniej trochę mniej lekcji niż zwykle, więc do kolacji zostało im trochę czasu. W Pokoju Wspólnym Gryffindoru panował ponury nastrój. Nieszczęśni uczniowie zbili się w małą grupkę, z wyjątkiem Harry'ego, Hermiony i Rona, którzy usiedli przy stoliku pod ścianą. Carmen znowu gdzieś zniknęła.
    Nasza ukochana para próbowała uspokoić przyjaciela, którego co chwilę ktoś obrzucał morderczym spojrzeniem. Chłopak był załamany, od wypadku na lekcji prawie się nie odzywał, na dodatek pokłócił się z Luną. Blondynka chciała go pocieszyć, gdy tylko dowiedziała się o całym zdarzeniu, ale młody i bardzo porywczy Weasley nie chciał jej słuchać. Mało tego, miał jakieś nieokreślone przeczucie, że dobrze robi. Że już nie chce więcej patrzeć w niebieskie oczy Krukonki. Zamiast nich widział inne, tak bardzo mu obce, a jednak jakby znajome... Były obojętne, zimne i wyrażały pogardę do niego, a jednak... Jednak wtedy, wczoraj, widział w nich swoje odbicie. I chciał, aby one cały czas na niego patrzyły. Cały czas... Carm...
- Ron, odezwij się w końcu! - prawie krzyknęła Hermiona, machając rudzielcowi dłonią przed nosem.
- Och... Umm... Ja...
- Od wczoraj jesteś kompletnie nieobecny! Rozumiem, że afera u Snape'a była dla ciebie strasznym przeżyciem, ale ty się zachowujesz, jakbyś doznał jakiegoś urazu! Otrząśnij się! - Po chwili dodała już spokojniej: - Jak tam z Luną?
- Umm... Dobrze, ja... Jest dobrze – zapewnił ją Ron bez entuzjazmu. Wciąż widział tylko karmelowe oczy.
- Czy ja wiem? - wtrącił się Harry. - Nie wyglądasz za dobrze. Wcześniej, jak o niej mówiłeś, wręcz promieniałeś, byłeś szczęśliwy. Teraz wpatrujesz się tylko w jakiś nieokreślony punkt.
- Podobno wczoraj się pokłóciliście – dorzuciła dziewczyna.
- Dajcie mi spokój! - krzyknął Ron. Wstał i obrzucił ich dziwnym spojrzeniem. - Wam się układa, a ja już nie wiem, co robić! Wydawało mi się, że ją kocham, aż do... aż do...
- Co się wczoraj stało, Ron? - zapytała delikatnie Hermiona.
    Chłopak nie odpowiedział. Rzucił im zdezorientowane spojrzenie i wybiegł z Pokoju Wspólnego. Ruszył do biblioteki. Może tam znajdzie Carmen. Ale co wtedy zrobi? Sam nie wiedział. Chciał ją po prostu zobaczyć. Jeszcze jeden raz.
    Jakimś cudem znalazł ogromne pomieszczenie z regałami pełnymi książek. Często tu nie bywał, jednak sześć lat spędzonych z Hermioną zrobiło swoje. Pani Pince otaksowała go zdziwionym wzrokiem, ale nic nie powiedziała. Chłopak wszedł w korytarz pomiędzy regałami, aby sprawdzić, czy ktokolwiek tam jest. Doszedł już do połowy i nigdzie nie widział dziewczyny. Tylko kilkoro Puchonów i dwie Ślizgonki. Poszedł dalej, przyspieszając kroku, coraz bardziej zdesperowany. W końcu prawie na samym końcu znalazł Car. Stanął z boku i tylko na nią patrzył, upajał się widokiem. Siedziała oparta o ścianę i czytała książkę. Parę brązowych kosmyków spadło jej na czoło, ale grzywkę miała zagarniętą za ucho. Nie była ubrana w uczniowskie szaty, tylko w niebieską koszulę w kratkę z luźno wiszącym krawatem Gryffindoru. Jej brązowe oczy błądziły po kartach ciężkiej, oprawionej w skórę księgi. Złote litery na okładce układały się w napis "Sekrety podświadomości". Ron zdziwił się, widząc tytuł, jednak dalej ją obserwował. Dziewczyna co chwilę zamykała oczy, jakby bardzo chciała coś zapamiętać. Po chwili znowu je otwierała i czytała dalej. Weasley cicho westchnął, a Car od razu poderwała się, przy okazji wyciągając różdżkę i mierząc w niego. Gdy go ujrzała, lekko opuściła dłoń, jednak nadal celowała w niego. Szorstkim głosem zapytała:
- Co ty tu robisz?
- Nic... - speszył się Ron. W zasadzie to nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Nie kłam. Po co przyszedłeś do... do biblioteki?! - spytała wyższym głosem. Ponownie wymierzyła różdżką. - Gadaj!
- No... Ja... Ten...
    Ron plątał się i jąkał. Na ten żałosny widok Carmen przestała w niego celować i przez chwilę przyjrzała mu się. Nieobecne spojrzenie, cienie pod oczami, niechlujny ubiór... Spojrzenie.
Nie, to nie może być prawda! Przecież była wredna dla niego, tak? Bardzo. Przecież przez nią... O najdroższy Merlinie! To przez nią był ten wypadek wczoraj! Ale przecież on miał tę dziwaczkę, Pomylunę i...
    Musiała mu odmówić. Sama wiedziała, że z nim nie może być, a zresztą... To tylko zauroczenie. Przejdzie mu. Zawsze przechodzi. Tylko jak to zrobić delikatnie? Nie była za dobra w tych sprawach (no dobra, była okropna) i nie chciała wcale być lepsza. Sama myśl o tym, co zamierzała zrobić dzisiejszego wieczora, dziwiła ją, a co dopiero takie rzeczy! Jak by to mu powiedzieć... Hermiona by wiedziała. Ale nie może się wysługiwać. Musi to zrobić tu i teraz. Sama. Znowu.
    Cała ta jej wewnętrzna dywagacja trwała nie dłużej jak dwie sekundy. W tym czasie zdołała zachować obojętny wyraz twarzy. Musi go wkurzyć. Musi go zniechęcić.
    Nie zdążyła. Ron, ku jej zdziwieniu, zaczął pierwszy.
- Carmen, ja... Ja szukałem ciebie. Chciałem cię przeprosić za wczoraj. I przepraszam, że jestem takim idiotą.
- Słusznie. Myślisz, że przeprosiny wystarczą? - zaczęła drwiąco. Zagryzła wargi. - Gdzie ta twoja dziewczyna?
- Cóż, ja... My... pokłóciliśmy się.
- Trudno. Zdarza się. Coś jeszcze? - Uniosła pytająco brew.
- N-nie... To znaczy tak – wydukał.
- Zdecyduj się. – Przewróciła oczami.
- Carmen, ja... Czy pójdziesz jutro gdzieś ze mną? - wypalił. Zrobił się przy tym czerwony jak lokomotywa Hogwartu Express.
- Jutro? Nie, będę zajęta – odparła kwaśno.
- Pojutrze? Popojutrze? Popopojutrze...? - Ron był coraz bardziej zdesperowany.
- Nie. Mam zajęty grafik do końca semestru. - Chłopak już otwierał usta, ale szybko dodała: - I później też. A poza tym ja się nie umawiam – rzuciła szybko, odłożyła książkę i wyszła z biblioteki.
    Ron siedział tam jeszcze przynajmniej godzinę, z twarzą ukrytą w dłoniach. Co on narobił? Dlaczego jest taki głupi? Co ma teraz zrobić? Miał Lunę i nadal ją kochał, ale Carmen... Poruszyła jego świat.

***


    Harry z Hermioną szybko wymknęli się z Wielkiej Sali i ruszyli do lochów, razem z garstką innych uczniów. Wszyscy byli tak zdenerwowani i przerażeni tym, co ich czeka, że Ślizgoni i Gryfoni nie dokuczali sobie. Nikt nie zwracał na nikogo uwagi.
    Para dotarła na miejsce, gdzie czekała już Carmen. Wyglądała jakby trochę inaczej, jej szaty idealnie się układały, a na twarzy miała nawet lekki makijaż. Coś tu było nie tak.
    Chwilę później przyszedł Ron, który był jeszcze bardziej dobity niż wcześniej (o ile to w ogóle możliwe). Powłóczył nogami i na nikogo nie patrzył. Po prostu szedł przed siebie.
    Hermiona westchnęła i mocniej wtuliła się w Harry'ego. Niepokoili się o Rona. A zwłaszcza o dzisiejszy wieczór.
    Punktualnie o siódmej drzwi gabinetu się otworzyły. Klasa wyglądała zwyczajnie, tylko tuż przed tablicą stał dodatkowy stół do przyrządzania eliksirów. Był zwrócony w odwrotnym kierunku niż pozostałe. Wszyscy zajęli swoje miejsca. Czekali. Zapadła śmiertelna cisza, uczniowie bali się nawet oddychać.
    Nagle ciszę przeciął odgłos otwieranych drzwi od prywatnych komnat Mistrza Eliksirów. Wkroczył powoli do sali, a jego czarne szaty lekko powiewały, jakby pod wpływem jakiegoś zaklęcia. W końcu Snape stanął na środku klasy i objął ich wszystkich swoim zimnym wzrokiem. Gdy jego spojrzenie zatrzymało się na Weasley'u, uśmiechnął się szyderczo, po czym oznajmił:
- Pan, panie Weasley, zajmuje dzisiaj honorowe miejsce. - Jego głos ciął ostro powietrze niczym gorący nóż masło. W tej chwili nikt nie ośmieliłby się mu sprzeciwić.
    Ron przełknął nerwowo ślinę, wstał i podszedł we wskazane miejsce. Znajdował się dokładnie na widoku i niemalże czuł na sobie gniewne, ale i zaciekawione spojrzenia innych. Dostrzegł też współczujące oczy Hermiony.
- Zastanawiacie się pewnie, co będziecie musieli dzisiaj zrobić i jak długo. Otóż oznajmiam: wszystko zależy od tego nieudacznika Weasley'a. Dosłownie – wycedził, a w każdym słowie, każdej sylabie i literze dało się wyczuć czystą, niczym nieskażoną nienawiść.
    Snape machnął różdżką i drzwi wyjściowe zamknęły się z hukiem. Na kamiennych ławach pojawiły się składniki i kociołki, wszystko było identyczne u każdego. U Rona także. Nauczyciel ponowił ruch różdżką w stronę rudzielca. Ten poczuł, jak przez jego ciało przepływa fala magii i lekko się wzdrygnął. Wzdrygnęli się wszyscy w klasie.
- C-co to było? - wykrzyknęli.
- To, moi drodzy uczniowie, jest Zaklęcie Powtarzalności. Polega ono na tym, że powtarzacie dokładnie ruchy osoby, którą wskażę. Tą osobą jest wasz kolega. – Severus wskazał rudzielca i zwrócił się do niego. - Słuchaj, Weasley. Masz przyrządzić mi ten eliksir perfekcyjnie albo chociaż na tyle dobrze, żeby nie wybuchł. Inni będą dokładnie powtarzać twoje ruchy. Jeśli zrobisz cokolwiek źle, kociołki samoczynnie się wyczyszczą i zaczynasz od nowa, aż go uwarzysz. Oczywiście inni robią to samo, jednak na nic nie mają wpływu.
- Ale to będzie męczarnia! - wykrzyknął ktoś z tyłu.
- Podziękujcie koledze – wycedził Snape. Omiótł spojrzeniem całą klasę. - Nie wyjdziecie, póki nie skończy. A właściwie skończycie – powiedział, obrócił się na pięcie i usiadł przy biurku. Nikt nie śmiał wydać słowa protestu.
    Ron skamieniał z przerażenia. Im mniej się będzie starał, tym dłużej zostaną w tych lochach. Zobaczył, jak Hermiona posyła mu lekki uśmiech. Spojrzał też w nieruchome oczy Carmen. Musiał coś zrobić. Omiótł wzrokiem wszystkie składniki i podręcznik. Wziął do rąk książkę i otworzył na przesławnej stronie 394. Usłyszał szum wielu kartek.
    Powiódł palcem po przepisie i przełknął nerwowo ślinę. Zabrał się do pracy, a z nim reszta uczniów. Ręce strasznie mu się trzęsły i już na początku źle posiekał pancerze żuków, które po chwili zniknęły. Wziął następne i tym razem mu się udało. Wrzucił je do kociołka. Co dalej? Ron mimowolnie podrapał się po głowie i ze zdziwieniem stwierdził, że reszta również to uczyniła. Szybko skarcił się w duchu.Wrócił do przepisu. Według książki wywar powinien być teraz ciemnozielony i taki był. Szybko dorzucił trochę sierści wilkołaka. Potem zabrał się za siekanie liści bananowca. Gdy dodał je do wywaru, zawartość zniknęła. Merlinie, nie doczytał! Powinien wcześniej zmniejszyć temperaturę!
    Starał się dalej i po dwóch godzinach kociołki czyściły się już trzynaście razy. Był coraz bardziej zdesperowany, tak jak reszta, ale nikt nie ośmielił się mu podpowiadać, gdy Snape obserwował wszystko z kąta sali i wydawał się doskonale bawić. Ronowi koszula kleiła się do pleców, palce były wilgotne od potu. Pomyślał, że nie da rady.
    I wtedy usłyszał w głowie jakiś głos. Najpierw myślał, że mu się wydawało, ale potem usłyszał go znowu. I znowu. Znał ten głos i teraz go uspokoił. Zaraz, co on mówi? Aaa... Ona.
    Kretynie, zacznij od początku. Wszyscy się na ciebie gapią.
    Carmen. To była Carmen. Czyżby to była...
    Legilimencja? Tak. A teraz bądź cicho, bo każdy chce już stąd wyjść.
    Dobrze. Zrobi wszystko. Byle się tylko wydostać z lochów.
    Wykonuj moje polecenia, co do joty. Rozumiemy się?
    Jasne. Aż za bardzo.
    Jego ruchy stały się pewniejsze, dłonie już mu nie drżały. Eliksir zaczął coraz bardziej przypominać swoją końcową formę i Ron w końcu pozwolił sobie na lekki uśmiech. Nie ośmielił się jednak spoglądać w oczy Car. Szybko dokończył wywar, a wtedy znowu poczuł falę magii, lecz już odpływającą z niego. Przez klasę przeszło głośne westchnienie ulgi, jednak nikt nie ośmielił się jeszcze oddalać. Wszyscy patrzyli w oczekiwaniu na Mistrza Eliksirów. Ten w końcu wstał i niespiesznie podszedł do kociołka Rona. Zerknął nonszalancko do środka. Skrzywił się i tylko wycedził przez zęby:
- Wynocha.
    Wszyscy zerwali się jak oparzeni. Harry chwycił szybko Hermionę za rękę i razem wyszli z sali. Przed drzwiami poczekali na Rona i wręcz pobiegli do Pokoju Wspólnego. Dopiero tam odetchnęli z ulgą i usiedli na swoich ulubionych miejscach przed kominkiem. Po chwili ciszy Harry rzucił:
- Nie było tak źle.
- Nie, wcale! - warknął Ron. - Tylko musiałem pod presją...
- Nie kłóćcie się! - przerwała Hermiona. - Dajcie spokój, już koniec. Lepiej opowiedz jakim cudem tak nagle skończyłeś eliksir.
- To nic takiego – próbował wybrnąć Weasley.
- Psułeś wywar raz za razem i nagle ci wyszło. To nie mógł być przypadek.
- Ja tylko... - Ron nie chciał im o tym mówić. O pomocy. O dziewczynie. O... - Zaraz... – Nagle się ożywił. - A gdzie jest Carmen?

***


    Podczas gdy wszyscy uczniowie wychodzili pospiesznie z klasy eliksirów, Car ociągała się, jak mogła. Nie minęła minuta, a została sama w sali. No, prawie sama.
- Brown, czego ty szukasz? Czy nie wyraziłem się jasno? Wynocha. - Snape odwrócił się w jej stronę z grymasem na twarzy.
- Wyraził się pan jasno. Ja... Mam sprawę do pana – powiedziała dziewczyna. Mimo że ćwiczyła i wyobrażała sobie tę rozmowę setki, a może i tysiące razy, teraz prawie cała jej pewność siebie nagle uleciała.
- Tylko szybko. Jest późno, a ja mam jeszcze masę roboty. – Wskazał niechętnie na drzwi prowadzące do jego kwater.
    Car chciała się odgryźć, że gdyby nie on i karna lekcja, w ogóle by jej tu nie było, ale powstrzymała się. Nie teraz. Zamilkła, zbierając w sobie całą odwagę. Snape uniósł pytająco brew i nerwowo zastukał palcami w biurko, o które się lekko opierał. Głowa go znowu bolała i tracił cierpliwość. W końcu Carmen wypaliła:
- Pan też tak ma, prawda? - Severus uniósł drugą brew. - Nie może się pan uwolnić od natłoku myśli. Czuje pan hałas własnych przemyśleń, nieprzewidziane tornado w pamięci. Ciąg różnorodnych myśli przelatuje przez głowę i formułuje się wniosek. Ułamek sekundy. Myśli pędzą z prędkością światła, żeby za chwilę...
- ...uderzyć w jakiś twardy mur problemu, a wtedy rozszczepiają się na miliardy cząstek i zaczynają robić w głowie jeszcze większy mętlik – dokończył z zaskoczeniem Mistrz Eliksirów. Mało tego, on był przerażony. - Co tu się, do cholery, dzieje?! - krzyknął.
- Też tak mam, panie profesorze. I to się nasila, prawda?
- W rzeczy samej. Powiedz mi, jak się dowiedziałaś, że ja... - zapytał Snape, podchodząc trochę do dziewczyny.
- Pierwsza kolacja w Wielkiej Sali. Próbował pan na mnie Legilimencji, a ja...
- Odparłaś to, Brown. Jakim cudem? - zapytał, chociaż już znał odpowiedź. Doskonale.
- Wie pan. I musimy to powiedzieć. My... jesteśmy bratnimi duszami. Czytałam "Sekrety podświadomości", wiele razy. Nie ma mowy o pomyłce.
- Czytałaś wszystko? Naprawdę?
- Tak. I wszystko się zgadza. Inaczej pojmujemy świat. Nasze umysły są wybitne, nikt temu nie zaprzeczy. Normalnie bylibyśmy skazani na samotne życie, ale... to bardzo rzadkie, aby dwie takie osoby się spotkały. Często rodzą się w innych stuleciach. Jednak gdy się spotkają, są sobie przeznaczone.
- Czy pani coś sugeruje, panno Brown? - Snape dziwił się coraz bardziej, również śmiałością dziewczyny. Było w jej zachowaniu coś takiego... innego. Nie umiał tego zdefiniować. Jeszcze nie.
- Tylko to, że bóle będą się nasilać. Nasze życie może być do końca nieszczęśliwe, jeśli...
- Jeśli co? - przerwał ostro Severus.
- ...jeśli nasze umysły się nie połączą, aby zaznać wiecznego spokoju – powiedziała dobitnie i z pewną dumą Carmen.
    Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, Snape z wyraźnym przerażeniem. Zapadła cisza, podczas której brunetka cały czas sobie powtarzała w myślach "Tak miało być". A potem zrobiła coś, czego mury Hogwartu jeszcze nigdy nie widziały. Szybko poderwała się z miejsca, podbiegła do Snape'a, chwyciła mocno za jego kołnierz i przyciągnęła do siebie. Gorące usta Carmen dotknęły zimnych warg jej bratniej duszy, umysłu, ciała...

16 komentarzy:

  1. aaaaw , w końcu się doczekałam :) było warto tyle czekać, oj warto. Gdy już zaspokoilam swoją ciekawość mogę iść spać. Jesteś wielka, fajnie, że się tym zajmujesz :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... Powinnam być na Ciebie obrażona...
    Umrzesz, mówiłam ci to już?
    Ron to świnia. Nie lubię go. Ogólnie to ja praktycznie nikogo nie lubię z tej Potterowej młodzieży...
    Cóż, teraz chyba tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń (nawet jak wiem, co się wydarzy).
    Pierwszy raz pokuszę się o zostawienie spamu.
    http://can-escape.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. A to niespodzianka XD Teraz tylko jakaś akcja między Barny'm a Hermioną i mogę umierać w spokoju :D Świetnie piszesz, Jacksa, naprawdę ^ ^ I naprawdę fajnie się to czyta :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh My Fucking God O.O
    Ja pierdziele, tego jeszcze nie grali O.O
    Ja tak siedzę, czytam sobie i nagle .. spadam z krzesła O.O
    ZGINIESZ JACKSA, MÓWIĘ CI, ŻE ZGINIESZ!
    Ty chcesz przepraszam, żebym ja zawału dostała? O.O
    I jeszcze kurde kończysz w takim momencie...
    Twoja okrutność nie zna granic.
    A Ron to pajac.
    Dziękuję za uwagę XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Rozdziały są coraz bardziej wciągające, świetnie Ci idzie, naprawdę, jestem pełna podziwu.
    Carmen i Snape? Nigdy bym nie pomyślała o takim połączeniu, to wręcz mieszanka wybuchowa.
    Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie i Oooooooooooo O.o
    Carmen i Snape?
    Tego bym się nigdy domyśliła
    Biedny Ron.
    Co prawda wolę go z Luną, no ale był taki rozbity...
    Czekam na następne i życzę Weny ;**
    Zapraszam również do siebie na GingerGranger. Pojawił się już pierwszy rozdział.
    Czekam na twoją opinię ^^.
    Pozdrawiam,
    Honeyed Girl.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba szablon, szkoda tylko, że 25 rozdziałów, będę miała do nadrobienia trochę. Może i te zdjęcia w rozdziale nieco tandetne, może parring Hermiona i Harry to przejechane... ale kurcze... podoba mi się, no, podoba, sama nie wiem, dlaczego, będę czytać xD
    www.lzy-marii-magdaleny.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Carmen ze Snape'm ... Nie wpadłabym na to...
    Ciekawe, co dalej...
    Jak mają się połączyć? Trochę tego nie ogarniam, ale rozdział cudowny.
    Biedny Ron... Luna to za mało...
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  9. o masakra hahhaha xd carmen i Snape pozwól ze nie skomentuje bo jestem w ogromnym szoku ;) ale rozdział cudny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. cudowne *.*
    tylko nie rozumiem czemu wszystkich tak szokuje sytuacja Carmen-Snape? a może to ze mną jest coś nie tak że nie widzę w tym nic dziwnego i szokującego xD
    pisz dalej i nie przestawaj :D
    z.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! :D
    Przeczytałam Twojego bloga całego i jestem wielce zaskoczona. Pozytywnie, oczywiście.
    Piszesz fenomenalnie! :D
    Nie przepadam za tym paringiem, ale dałam się skusić. :3
    To tak:
    Cieszę się, że dałaś tu Drinny! Ja jestem zwolenniczką Hinny, ale Ginny z Draco też przetrawię. Nie, co ja gadam. Chyba nawet wolę Ginny z Draco! :D
    Ja nie mogę, Carmen i Snape?! Pocałowała go... Będzie miała przechlapane. :)
    Z początku nie polubiłam tej Brown, ale później oswoiłam się z nią, że tak powiem.

    Pozdrawiam i pisz szybko następny rozdział, bo jak nie to odszukam gdzie mieszkasz i będę rzucała crucio, aż go dodasz! :D
    Zapraszam też do mnie, jeśli jesteś zainteresowana:
    http://harry-and-ginny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Z góry przepraszam, ale nie wiedziałam, gdzie mam się polecić więc napiszę tutaj: chciałabym abyś razem ze mną przeniosła się w świat magii i czarów, w którym nie wszystko jest takie jakie się wydaje, a Czarny Pan ciągle planuje jak zdobyć władzę nad światem czarodziejów. Jednak mimo coraz bardziej pogarszającej się sytuacji, ludzie nie mogą zapomnieć o broni, dzięki której mają szansę wygrać walkę. O miłości, zaufaniu i wierze w drugiego człowieka. Zabiorę Cię w głąb ludzkiej duszy jednej z najbardziej fascynującej postaci z sagi, dzięki czemu spojrzysz na nią z zupełnie innej strony. Bardzo mi zależy na Twojej obecności na moim nowym blogu, więc wpadnij, pozostaw ślad i pozostań na dłużej. Serdecznie zapraszam i z góry dziękuję.
    Oto adres : www.severus-hermiona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. nie lubie rona i carmen... a harry i hermiona za cukierkowo coś ostatnio. :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś świetna! Naprawdę, niesamowita.
    Przeczytałam całego bloga od wczoraj do dziś i tak się wciągnęłam! Co chwilę zaskakujesz, z nic nieznaczących sytuacji tworzą się nowe wątki.
    Uwielbiam Drinni, mam nadzieję, że częściej będziesz do tego wracać. No i Carmen.. Och, tego się nie spodziewałam. Ale chyba.. chyba podoba mi się to, w jaki sposób oczarowała Snape'a.
    Nie chciałam komentować każdego jednego rozdziału, wymieniać tego wszystkiego, co mnie urzekło, piszę tu. BLOG JEST NAJLEPSZYM, NA JAKIEGO UDAŁO MI SIĘ TRAFIĆ OD DŁUŻSZEGO CZASU.
    Życzę miłego pisania i wiedz, że masz kolejnego czytelnika 'na głodzie', który czeka aż tylko coś tu dodasz <3
    Pozdrawiam, Accio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
      Niezły wyczyn, przeczytać to wszystko prawie naraz! :D Cóż powiedzieć, kocham tworzyć nowe wątki. Drinny na pewno się pojawi. Carmen... to moja ulubienica, to ja. A gdy tylko ją wprowadziłam, wpadł mi do głowy pomysł ze Snape'em. Nie lubię fałszywej skromności, dlatego przyznam się, że wiem, że potrafię w miarę dobrze pisać. Ale czy najlepiej? Raczej nie, widziałam dużo lepszych osób. Ale gusta są różne ;)
      W każdym razie pochlebiasz mi, dlatego nie mogłam się powstrzymać i od razu Ci odpisuję. Dodam coś już dziś, więc za długo nie poczekasz ;) Jesteś na głodzie? Merlinie, powinni mnie zamknąć. Naprawdę uzależniam? o.O

      Usuń
    2. Och, może nie zamknąć :D
      Ja, nałogowa czytelniczka, już tak po prostu mam, najpierw ciekawość mnie zżera i czytam szybko rozdział po rozdziale, by potem wracać i czytać od początku i od początku, jeżeli się w coś naprawdę wkręcę (co właśnie zamierzam za chwilę robić ;>).
      Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i pozdrawiam <3

      Usuń

Harry Potter - Book And Scroll