Harry Potter - Book And Scroll

31.5.13

23. Ochrona

"Najtrudniej wybacza się małe błędy ludziom posiadającym wielkie właściwości."

"Zaufanie to odwaga, wierność to siła."

- Marie von Ebner-Eschenbach

    Hermiona cofnęła się o krok i przełknęła nerwowo ślinę.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Ależ mamy. – Chłopak podszedł bliżej. - Zdecydowanie mamy.
- Raczej nie. Wszystko jasne, potrzebowałeś zabawki, która szybko ci się znudziła. To tyle w tym temacie. Żegnaj – powiedziała Hermiona z godnością i ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego. Daleko nie zaszła.
- Zaczekaj! – Harry chwycił ją mocno za ramię i nie chciał puścić. Usiłowała się wyrwać, ale nie mogła.
- Puść mnie – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Zrobię to – powiedział spokojnym i cichym głosem – jeśli mnie wysłuchasz. Muszę... jestem zobowiązany ci coś wyjaśnić.
- Nie ma mowy! Patrz, co ze mną zrobiłeś! Nawet dla Ginny byłam dzisiaj niemiła, rozumiesz?! Mało tego, ja przez ciebie cierpię! - Harry nie poluzował uścisku, przeciwnie – złapał ją za nadgarstek drugiej ręki. W jego oczach widziała smutek. - Puść mnie! To dla ciebie się zmieniałam, to z tobą czułam się tak wspaniale, to ty... - Przerwała na chwilę, bo Gryfon zaczął się do niej zbliżać.
    Cofała się i cofała, ale w końcu stało się to, czego najbardziej się obawiała. Poczuła, jak jej plecy dotykają zimnej powierzchni ściany. Kamień był bardzo chłodny, aż się wzdrygnęła. Ponownie przełknęła nerwowo ślinę i starała się odwrócić wzrok od czarnych oprawek.
- Zostaw mnie... - wyszeptała. Spojrzała w jego zielone oczy. - Harry, proszę, jeśli to, co między nami było, cokolwiek dla ciebie znaczyło, nie dotykaj mnie...
    Po jej policzku spłynęła samotna łza. Chłopak otarł ją delikatnie wierzchem dłoni. Brunetka ponownie się wzdrygnęła.
- Hermiono, ja... Ja przepraszam. - Nie odpowiedziała. - Byłem okropny, to było naprawdę paskudne, ale pozwól mi to wszystko wyjaśnić... O nic więcej nie proszę i zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mnie później znać. Ale jeśli jest chociaż cień szansy, że mi przebaczysz to... Spróbuję.
    Hermiona nadal milczała. Nie wiedziała, co robić. Zwykła, ludzka ciekawość kazała jej choćby posłuchać, lecz nie bez powodu trafiła do Gryffindoru.
- Nie ma po co – odparła chłodno.
    Harry'ego zamurowało. Dzięki temu dziewczyna uwolniła jeden nadgarstek, a po chwili drugi. Zamachnęła się porządnie i uderzyła Harry'ego prostu w twarz, mocno zaciśniętą pięścią, aż przekrzywiły się mu okulary. Oczy miała pełne łez.
- Widzisz, co zrobiłeś?! Patrz na swoje dzieło! - wrzasnęła i odwróciła się na pięcie.
    Harry przykładał dłoń do bolącego miejsca na twarzy. Przypomniało mu się, jak jakiś czas temu Hermiona pocałowała go dokładnie w to samo miejsce. Jakie cudowne ciepło wtedy czuł. A teraz? Teraz był potworem.
    Trzema krokami się z nią zrównał. Dostrzegł jej zaskoczony wyraz oczu, ale tylko przez chwilę. Ponownie chwycił jej nadgarstki, ale tym razem jeszcze mocniej. Przygwoździł ją ciężarem swojego ciała do ściany i znowu powiedział:
- Musisz mnie wysłuchać. Musisz.
    I, nie zważając na jej ciche protesty, pocałował ją. Naprawdę bardzo głęboko, jak jeszcze nigdy. Hermiona szarpała się, próbowała wyrwać z uścisku i odchylić głowę, lecz nic to nie dawało.
- Przestań... Ja nie chcę... Nie chcę cię... Nie...
    Ale jej ciało wyraźnie nie pomagało. Po chwili zorientowała się, że Harry już nie trzyma jej nadgarstków, a zamiast tego błądzi palcami po jej włosach. Ona sama natomiast splotła dłonie na jego szyi. Poczuła jak jego język oplata się wokół jej własnego. Była przerażona. Sobą i sytuacją, w której właśnie uczestniczyła. Kątem oka dostrzegła przelatującego korytarzem Grubego Mnicha, który przyglądał im się z niesmakiem i mruczał pod nosem coś o dzisiejszej młodzieży. Szybko ich minął i zniknął jej z oczu.
    Gdy w końcu uświadomiła sobie, że zaraz pewnie zrobi coś głupiego, mocno zacisnęła usta i odsunęła się najbardziej jak mogła. Harry przerwał pocałunek i odsunął się, ale nadal ją trzymał.
- P-puść mnie – zdziwiło ją drżenie i dźwięk jej własnego głosu.
- Raczej nie, bo mi tu zaraz upadniesz. – Ze zdziwieniem spojrzała na niego. Po chwili zdała sobie sprawę, że faktycznie, drżą jej nogi. - Czy teraz mnie wysłuchasz...?
- Powiedzmy. Masz pięć minut. – Znowu ciało ją zdradziło.
- Dziękuję. – Harry uśmiechnął się blado. - Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło. Przepraszam. Muszę ci powiedzieć, co się wczoraj stało. A raczej w nocy. - Hermiona uniosła pytająco brew. - Otóż... Miałem sen. Znowu. Na początku głupi, sam nie pamiętam konkretnie o czym. Coś o Snapie myjącym włosy. A potem pojawił się Voldemort. Blizna zaczęła mnie strasznie boleć, piekielnie. Ostatnio miałem tak mocny atak, gdy Voldemort się odrodził podczas Turnieju Trójmagicznego...
- Rozumiem, czoło cię zabolało, coś jeszcze...? - zapytała z powątpiewaniem Hermiona.
- Jasne. Słyszałem też jego głos. Mówił, że jeśli cię nie zostawię w spokoju, zabije cię. – Dziewczyna zbladła. - Mówił to z taką nienawiścią, z taką pewnością i dziwaczną satysfakcją, że naprawdę byłem przerażony! Ostatnie, czego pragnę na świecie, to ciebie stracić! Nawet nie mam Syriusza, tylko ty mi zostałaś...!
- Ale czemu, na te twoje wyśnione czyste włosy Snape'a, nie poszedłeś z tym do Dumbledore'a?! - wykrzyknęła Hermiona.
- Bałem się! Myślałem, że dam radę, wytrzymam bez ciebie, ale... Ale jak widzisz mój debilny plan przestał być planem już pierwszego dnia. – Podszedł do niej i chwycił jej dłoń. - Po prostu nie mogę wytrzymać bez ciebie. You rock my world.
- Harry, ja... Ja też nie mogę wytrzymać bez ciebie, ale to, co zrobiłeś... Rozumiem twoje motywy, naprawdę, ale mogłeś chociaż coś mi powiedzieć! Cokolwiek! A ty tylko mnie ignorowałeś! Wiesz, jak ja się czułam?! - Harry spuścił głowę. Przez chwilę milczał.
- Jak ja, gdy śniłem o Snapie? - zapytał cicho.
    Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć. Po chwili parsknęła śmiechem. Harry również.
- A właściwie, to co tu robi moja peleryna-niewidka? - spytał zaskoczony. Hermiona się zarumieniła.
- A właśnie... Mogę ją pożyczyć?
- Już to zrobiłaś – odparł z rozbawieniem chłopak.
- Wolałam spytać. To teraz oddaję. – Uśmiechnęła się ponownie i podała mu szatę. Przy okazji Harry musnął palcami jej dłoń.
- Dzięki. - Po chwili dodał niepewnie: - czy mi wybaczysz?
- Ja... - zaczęła Hermiona. Sama nie wiedziała, co teraz czuje. Ale potem przypomniały jej się słowa pewnej bardzo irytującej i kochanej współlokatorki.
    Nie pozwolę ci skończyć tak, jak ja, rozumiesz?
    Musisz walczyć, bo inaczej wszystko stracisz.
    Ja tak nie zrobiłam i bardzo tego żałuję.
    A poza tym jest ta cholerna przepowiednia!
    Właśnie, przepowiednia.
- Przepowiednia... - powtórzyła mimowolnie na głos. Zaraz potem jednak się otrząsnęła. Już wiedziała.
- Co z tą przepowiednią? - zamartwiał się chłopak.
- W tej chwili nieważne. – Uśmiechnęła się ciepło. Objęła jego twarz dłońmi i spojrzała w zielone oczy. - Harry, rozumiem cię. I wybaczam. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zapytał Gryfon z niepokojem.
- Gdy będziesz chciał mnie ratować, ustalaj to ze mną albo z Dumbledorem.
- Masz moje słowo!
    I zaczęli się razem śmiać. Potem znowu usta Harry'ego znalazły usta Hermiony, lecz tym razem trwało to zdecydowanie dłużej i tym razem dziewczyna nad wszystkim panowała. No, może nie do końca, ale na pewno tego chciała. Bo co może być bardziej magicznego, niż druga ukochana osoba obok?
    Do Pokoju Wspólnego Gryffindoru wrócili trzymając się za ręce.


***

    Następnego dnia Hermiona obudziła się, ale nie otwierała oczu. Za bardzo się bała. A może to był tylko sen? Znów wejdzie do Wielkiej Sali, usiądzie obok Harry'ego, a on nawet jej nie zauważy...
Niepewnie uchyliła lewą powiekę. Natychmiast zerwała się z łóżka. Na stoliku nocnym leżał mały bukiecik czerwonych kwiatków. Pachniały cudownie. Do prezentu dołączony był mały bilecik:

Hermiono,
Jeszcze raz przepraszam, że byłem takim dupkiem.
Powtarzam: chciałem Cię chronić. Dasz
się w piątek gdzieś zaprosić? Do zobaczenia
w Pokoju Wspólnym.
Twój Harry

    Hermiona uśmiechnęła się i odłożyła liścik do szuflady. Zaczęła zbierać się do łazienki.
- Nawet nie wiesz, co ten idiota chciał zrobić, żeby ci dosłać te badyle – dobiegł ją głos z głębi dormitorium.
- Mi też miło cię widzieć, Car. Kogo tym razem zabiłaś w śnie?
- Niestety, dzisiaj nikogo. Naprawdę nie chcesz wiedzieć? - Carmen uniosła w zdumieniu brew.
- Po twojej minie i zadowoleniu wnioskuję, że pewnie próbował wejść po schodach, potem krzyczał, a w końcu, gdy wstałaś i na niego nawrzeszczałaś, użył Windgarium Leviosa, a ty w swojej wspaniałomyślności położyłaś bukiecik na biurku.
    Carmen musiała się bardzo namęczyć, aby nie okazać, jakie wrażenie zrobiła na niej Hermiona.
- Uczę się od najlepszych, Car – mrugnęła. - A poza tym, to jest mój idiota.
    Obróciła się na pięcie i wyszła z dormitorium.
    Po kilkunastu minutach spędzonych w łazience Hermiona weszła do Pokoju Wspólnego. Zauważyła rozmarzoną Ginny w fotelu przy kominku. Ruszyła w jej stronę, lecz silne ramiona objęły ją w pasie i powstrzymały. Poczuła ciepły oddech na szyi i aż przymknęła oczy.
- Gdzieś się wybierasz beze mnie? - dobiegło ją mruknięcie.
- Może... Harry, wszyscy się na nas gapią... - Próbowała bezskutecznie wydostać się z jego uścisku (nie, żeby specjalnie się starała).
- Nieważne, przyzwyczaiłem się. Chyba mam prawo na powitanie pocałować moją dziewczynę? - Chłopak uśmiechnął się szelmowsko.
    Ona nic nie odpowiedziała. Błyskawicznie obróciła się i dała mu lekkiego buziaka w policzek, a potem szybko ruszyła w stronę Ginny. Harry posłał jej zawiedzione spojrzenie. Stał grzecznie i czekał, aż skończą rozmawiać o swoich sprawach, a potem ruszyli na śniadanie.
    Szybko skończyli i Harry zerknął na plan lekcji. Obrona przed czarną magią. Lubił sam przedmiot, ale nauczyciel mu nie pasował. Nie lubił profesora Collinsa i darzył go olbrzymią pogardą, tylko odrobinę mniejszą niż Snape'a. Wampir wyraźnie przystawiał się do Hermiony, a przecież kontakty uczeń-nauczyciel tego rodzaju są w Hogwarcie absolutnie zabronione. No i sama jego natura. Merlinie, przecież ten cały nosferatu żłopał krew! I Harry był pewien, że sam substytut mu nie wystarczał. Co samo w sobie nie zmieniało faktu, że lekcje prowadził w sposób ciekawy.
    Usiadł z Hermioną w ławce na ich stałych miejscach. Rozpakowali się i czekali na nauczyciela, jednak długo go nie było. Już ktoś chciał sprawdzić, czy profesor będzie dzisiaj prowadzić lekcję, gdy ciężki drzwi od gabinetu się otworzyły i do klasy wkroczył w całej w swojej okazałości Barnabas. Przez tłum uczniów przetoczył się jęk zawodu, że jednak lekcja odbędzie się, ale natychmiast się rozchmurzyli, gdy usłyszeli, o czym będą najbliższe lekcje.
- Przepraszam was bardzo za moje karygodne spóźnienie, lecz załatwiałem pewną ważną sprawę dotyczącą najbliższych lekcji. Mniemam, iż każdy z was słyszał o dżinach?
    W sali zapanowało ożywienie. Oczywiście, że każdy o nich słyszał, kłopot w tym, że nikt nie umiał podać ich dokładnej definicji. No, prawie nikt.
- Panienka Granger na pewno dokładnie wie, prawda? - zapytał szarmanckim tonem nauczyciel.
- Oczywiście, sir. Dżiny to...
- Może nie dzisiaj. Zaczniemy w przyszłym tygodniu, wtedy z chęcią cię wysłucham, moja droga – rzekł z uśmiechem na ustach Barnabas. Po chwili jego wzrok spoczął na Harrym. - Ach, tak... Interesujące – mruknął pod nosem tak, aby nikt tego nie słyszał.
    To było dziwne. Czarny Pan mówił mu, że Potter był przerażony i na pewno na dobre odczepi się od Granger. Wampir był zawiedziony. Myślał, że jego misja przebiegnie zgodnie z planem, a tu taka... niespodzianka.
- Teraz – zwrócił się do całej klasy. - Otwórzcie podręczniki na stronie trzysta trzynastej i poczytajcie o druzgotkach.
    Profesor Collins usiadł za swoim masywnym biurkiem w stylu wiktoriańskim i zaczął sprawdzać eseje. To znaczy chciał to robić, ale nie mógł. Zbyt często w jego myślach pojawiała się Hermiona Granger i stanowczo zbyt często zerkał ukosem w jej stronę. Sam by tego nie przyznał, ale martwił się o nią. Co Voldemort powie na wiadomość, że Potter nadal się z nią spotyka? Będzie wściekły.
Ponownie spojrzał na pierwszą ławkę. Słynny Wybraniec bawił się włosami dziewczyny, a ta się lekko uśmiechała i starała się go bezskutecznie nakłonić do czytania podręcznika, którego treść znała na pamięć.
    Barnabas westchnął. Ta misja będzie trudna, piekielnie. Dobrze, że właśnie kończy się lekcja.
Uczniowie zaczęli się pakować i powoli wychodzić z sali. Wampir złapał się za głowę. Jak on ma niby jeszcze przetrwać trzy lekcje?! Paskudna sprawa.

***


    Profesor Collins zakończył swoją lekcję z cierpliwością na wyczerpaniu. Wszyscy uczniowie szeptali, że coś mu się musiało stać, gdyż nigdy wcześniej nie prowadził tak nudnych lekcji. Właściwie, to nigdy nie prowadził nudnych w ogóle.
    Barnabas wstał z rzeźbionego krzesła nauczycielskiego i przeszedł do swojego gabinetu, a następnie do prywatnych komnat. Wszystko było mroczne, a okna zaciemnione, byle tylko nie przedostał się tam promyk słońca. Nie chciał pokoju w lochach, byłby zbyt blisko Snape'a. Nie lubił go.
    Wampir podszedł do kominka i znalazł ukryty guzik, który nacisnął. Natychmiast ze ściany obok wysunęły się drewniane drzwi. Przeszedł przez nie i znalazł się w swoim ulubionym miejscu. Rozejrzał się dookoła. Który by tu wziąć rocznik? Może 1945? Nie, Adolfa trzymał tylko dla samego prestiżu. A 1506? Kolumb już mu się przejadł. Tak, 1934 będzie dobry. Do tej pory pamiętał, jak było cudownie z Marią Skłodowską-Curie... Francja, było pięknie. Ale potem odeszła... To promieniowanie ją zabiło. Dobrze, że nie działa na wampiry.
    Barnabas chwycił wskazaną butelkę z półki i udał się do sypialni. Wyjął korek i wziął łyk płynu. Czuł słonawo-metaliczny posmak krwi w gardle i rozkoszował się nim. Dzień tak go zaskoczył, że po prostu musiał się upić, miał taką silną potrzebę. Ponownie pociągnął łyk z butelki.
    Maria była dobra.
    I smakowała też dobrze.

13 komentarzy:

  1. Jeeeeeeeeest mój kochany Barnabas <3 Końcówka intrygująca, Cumberbatch i jego głos - cudownie. Mój Sherlock jedyny. Jednak najlepsza jesteś ty, obviously. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. I was suggested thiѕ web sіte thгough mу cousin.

    I am no longeг poѕitive whether or not this publіѕh is writtеn bу means of him aѕ no one else recognise such spеcial approximately my trοuble.

    Үou аrе amazing! Thanκ уou!



    Also visit my web page ... alergie skórne

    OdpowiedzUsuń
  3. Barnabas i soczek ze Skłodowskiej!
    Uśmiałam się ;).
    Jeny tak słodko ją przepraszał, jak ją pocałował, a ona się wyrywała...
    Cudowne *.*.
    Tylko dlaczego nie ma Draco & Ginny ;)?
    Czekam na następny i życzę weny,
    Pozdrawiam.
    Honeyed Girl.

    OdpowiedzUsuń
  4. I czemu ja wcześniej tego nie czytałam? Jestem zdruzgotana swoim lenistwem!
    Przecież ten blog jest genialnie zajebisty. Muszę nadrobić zaległości, ale by the way.
    Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz postacie. Jedyne, co mi się nie spodobało to to, jak Herma szybko wybaczyła Harry'emu. Rozumiem, chciał chronić, blablabla, ale tak z jeden czy dwa dni mógłby jeszcze pocierpieć. Ona cierpiała. :D

    I chyba tyle. Czekam na nowości.
    http://story-of-bellatrix.blogspot.com/

    Pozdrawiam, Bellatrix †

    PS. nie obrażę się, jak rozdziały będą troszkę dłuższe :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Ty masz wyobraźnie dziewczyno! Tylko pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiedziałaś mi o rozdziale - umrzesz, a Barnabas zapuszkuje Twoją krew.
    A tak na poważnie: wyjątkowo będzie krótko (r.o.d.z.i.c.e.)
    Na playliście słucham tylko siódemki i czternastki <3
    Co do rozdziału: cukier. Wali cukrem. Podobało mi się o wampirku (gdybym mogła, to bym się śmiała).
    Co do Carmen - też się domyślam na podstawie tego, co napisałaś w parringach, ale jak chcesz zrobić to, o czym myślę, to do Ciebie przyjdę i Cię powstrzymam.
    Może jak będę miała czas (jak rodzice wrócą, to zatłuką mnie nożem do mięsa i przerobią na paszteciki) to dopiszę coś jeszcze.
    Pamiętaj, że umrzesz xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Dołączam się do wypowiedzi przed mówcy - dlaczego ja tak późno się dowiaduje o rozdziale? :D
    Ok, a teraz rozdział : Mi tam się wszystko podobało :D Najpierw "kłótnia małżeńska" a potem buziak na zgodę i dobrze jest :D
    Biedna Carmen :C Nikogo sobie nie zabiła we śnie :C
    No i tradycyjne ciarki na : You Rock My World
    Kiedyś Cię za to uduszę... ;__;
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest piękne świetne zajebiste i co tam sobie jeszcze chcesz z tych dobrych cech :D też chce tak pisać (spam ;) zapraszam do mnie na panstwowesley.blogspot.com) co, tu więcej mówić pozdrawiam i życzę weny do następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę udanego wyjazdu :*
    Julla

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż wstyd przyznać, że tak długo mnie tu nie było, ale trzeba Ci przyznać, że z każdym kolejnym postem piszesz jeszcze ciekawiej. Zdradź mi swoją tajemnice: Jak to jest możliwe? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że znowu przybywasz :D Dorwałam się na chwilę do internetu ;)
      Dziękuję, dziękuję i dziękuję. Lejesz miód na moje zbolałe dzisiaj serce.
      Tajemnica? Hmmm... Dużo czytam. Bardzo. Staram się doskonalić siebie, ale za każdym razem jak włączam okienko do pisania, wszystko jakby... samo leci mi z palców. Nigdy wcześniej tak nie miałam, ale to cudowne uczucie. Ostatnio też w sumie na co nie spojrzę, wpada mi pomysł na opowiadanie. Nie takie FF, o nie. Mugolskie, ale... interesujące :D
      Kalispera! :D

      Usuń
  11. Witam. Chciałabym zachęcić Cię do zgłoszenia się do mojej potterowskiej ocenialni. http://ocenialnia-potterowskich-opowiadan.blogspot.com/
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll