Harry Potter - Book And Scroll

12.5.13

21. Plany

"I don't wanna be another wave in the ocean
I am a rock, not just another grain of sand (that's right)
I wanna be the one you run to when you need a shoulder
I ain't a soldier but I'm here to take a stand 
Because we can"
- Bon Jovi, "Because we can"

    Czarny Pan wkroczył dumnym krokiem do swej sypialni. Był bardzo zadowolony, w końcu udało mu się wystraszyć Pottera i miał nadzieję, że dość skutecznie. Przecież on zawsze wierzył w te głupie sny! Najlepszym dowodem był zeszły rok. Jego wiernej Bellatrix udało się zabić tego plugawca, Blacka. Tak, jego Bellatrix...
    Rzucił rozmarzone (jak na Voldemorta) spojrzenie w stronę wielkiego łoża. Miało ono cztery rzeźbione kolumienki i wielki, czarny baldachim, a także ciężkie zasłony. Nagle w zmiętej pościeli coś się poruszyło.
- Tom... Tom, to ty? - dobiegł go kobiecy głos. Nie odpowiedział, po prostu położył się obok. - Udało się?
- Tak, udało się. Ten durny chłopak nie zbliży się więcej do tej głupiej szlamy nawet na odległość dwudziestu jardów – odparł z lubością w głosie.
    Położył się bliżej i odszukał jej włosy. Były takie grube, takie przyjemne w dotyku (pojęcie względne)... Jego usta odszukały jej i po chwili znów czuł ich cudowny smak i rozkoszował się nim. Poczuł, jak jej dłonie obejmują go za szyję i ciągną w dół. Nie chciał przestać, na nos, którego nie miał, uzależnił się od tego!
    Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, drzwi się otworzyły. Wpadł przez nie zdyszany człowiek. Miał zmierzwione włosy, na twarzy zakrzepłą krew i dzikość w oczach, podobną jak u swojej żony. Nie zwracając na nic uwagi wykrzyknął radośnie:
- Panie, zabiliśmy ich! Widziałem jak się bali, biegali jak mrówki... Nic, tylko pyszna zabawa! Panie... - przerwał, gdyż właśnie zobaczył, kto leży obok Riddle'a.
- Rudolfusie... Czyż nie mówiłem, aby zawsze pukać?
- A-ale, p-panie... Bella, co ty tu robisz? - wyjąkał zaskoczony.
- Nie widać? – odparła z iskrami w ciemnych oczach. - Jestem z mężczyzną, który mnie docenia, który jest wielki, najpotężniejszy na świecie, a ty... Ty nigdy nic nie znaczyłeś. Byłeś tylko mężem wybranym przez moją matkę.
- A-ale ja... Ja cię kocham, Bello...
- Cóż, trochę za późno, mój drogi Rudolfusie... - rzekł spokojnym głosem Czarny Pan. - Nawet powiedziałbym, że zdecydowanie za późno. Póki byłeś w miarę przydatny, trzymałem cię przy życiu, ale w tej sytuacji... Crucio!
    Mężczyzna przewrócił się i padł na podłogę. Nagle jego ciałem wstrząsnął okropny dreszcz bólu, nie, to była ogromna fala. Czuł, jakby każda komórka jego ciała była rozrywana, nie mógł złapać oddechu...
- Incarcerus! Sectumsempra! - dobiegł go głos żony. Oplotły go niewidzialne liny, a z piersi zaczęła tryskać krew.
    Ból był wprost nie do zniesienia. Marzył już tylko o śmierci, o spokoju i zakończeniu tej męki.
- Widzisz, Rudolfusie, tak to jest, gdy nie słucha się rozkazów. I nie uważa, co robi twoja żona, gdy ciebie nie ma – dodał Czarny Pan ze złośliwym uśmiechem, po czym lekko musnął usta Belli. Z gardła mężczyzny dobył się zduszony okrzyk. - Dobra, zakończmy to. Niezbyt apetycznie to wygląda, prawda, moja droga?
- Avada kedavra! - powiedzieli jednocześnie, a Rudolfus zamilkł z nigdy niewypowiedzianym "Kocham cię" na ustach.
- Problem z głowy, Bello. Jutro przeniesiemy tu twoje rzeczy.
- Fenomenalnie. W końcu jestem wolna – powiedziała radośnie.
- Tylko trzeba wynieść stąd to truchło. Psuje atmosferę, nie uważasz? Proszku! - W komnacie pojawił się skrzat domowy. Miał na sobie tylko brudną, połataną szmatę. - Zabierz stąd tego zdrajcę. I postaraj się nie nabałaganić, krew trudno zetrzeć, nawet magią. Zwłaszcza świeżą.
    Roześmiał się szaleńczo. Od razu dołączyła do niego Bellatrix.

***


    W niedzielę rano Hermiona obudziła się znowu w wyśmienitym nastroju. Nareszcie się jej udało, nareszcie ma Harry'ego dla siebie. Nareszcie są razem. Bo przecież powiedział, że nigdy jej nie opuści, prawda?
    Wstała i ubrała się, a potem znowu zabrała się za tę trudną, niebezpieczną i ekstremalną pracę, jaką jest obudzenie Carmen. Tym razem udało się jej już po dziesięciu minutach!
- Jest niedziela, dlaczego mnie tak wcześnie budzisz? - oburzyła się dziewczyna, ziewając.
- A właśnie – nowy rekord! - Uśmiechnęła się złośliwie Hermiona. - Pomyślałam, że już dzisiaj mogłybyśmy pomóc Ginny z Malfoyem albo chociaż coś zaplanować.
- Ale ja już mam wszystko zaplanowane... To dlatego mnie budzisz, Brutusie? - kwaśno spytała Car i zaczęła z powrotem kłaść się.
- Jak to już wszystko wiesz? - zapytała zaskoczona Granger.
- No mam tutaj. – Popukała się palcem w czoło. - Przy okazji, chcesz też posłuchać nowego akapitu mojej pracy egzaminacyjnej na Mistrzynię Eliksirów?
- Eee... Chyba sobie daruję. A nie pomyślałaś, że może my też byśmy chciały znać ten plan?
- Dobra, po śniadaniu wszystko wam powiem.
- Carmen...?
- Co jest? - zapytała rozespana dziewczyna.
- Co się z tobą stało? Tak dziwnie się uśmiechasz i...
- Nic – odparła bez emocji Car, chociaż Miona dostrzegła błysk w jej oczach. - Po prostu wpadłam na coś. A teraz leć do Wielkiej Sali, bo się spóźnisz.
- A ty...?
- Niedziela, więc nic nie jem, zapomniałaś?
- Ach, tak, jasne. To... dobranoc? Nie... Kolorowych snów? Też nie... - Hermiona myślała jeszcze chwilę. - Carmenowych snów! - powiedziała w końcu i wyszła z dormitorium.
    Zeszła schodami do Wielkiej Sali. Bardzo się zdziwiła, że nie spotkała Harry'ego w Pokoju Wspólnym, myślała, że na nią zaczeka. Tak, jak zawsze.
    Otworzyła masywne drzwi i wkroczyła do komnaty. Jak zwykle w niedzielę było trochę mniej osób, odsypiali. Hermiona podeszła do stołu Gryffindoru i usiadła obok Harry'ego. Nawet na nią nie spojrzał.
- Cześć, Harry – przywitała się, myśląc, że może jej nie zauważył.
- Ach, tak, cześć – rzucił zdawkowym tonem i wrócił do rozmowy z Neville'em.
    Hermiona była przerażona. Może coś zrobiła, co go uraziło? Może ktoś mu coś powiedział, może... Przypomniała sobie Carmen. Przecież Jack się do niej nie odzywał. Ale Harry? Przecież on taki nie jest! Coś się musiało stać, chociaż jeszcze nie wiedziała, co. Nachyliła się w stronę chłopaka, aby pocałować go w policzek, jednak ten szybko się odsunął, nie przerywając rozmowy.
    Na różowe brody Merlina i Dumbledore'a, co jest?! Ale Hermiona nie mogła się dłużej nad tym zastanawiać, gdyż właśnie usiadła obok niej Ginny. Wyglądała lepiej, niż poprzedniego dnia, humor też jej widocznie wrócił.
- Hej – przywitała się.
- Cześć, Gin. Wydobrzałaś.
- Tak, wiesz... Pomyślałam, że, jak to mówi Hagrid, co będzie, to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć – oznajmiła i uśmiechnęła się lekko.
- Właśnie... Mam dobre wieści – powiedziała Hermiona, kątem oka wciąż zerkając na Harry'ego.
- Co takiego? Mów!
- Otóż wczoraj dowiedziałam się, że Carmen ma myślodsiewnię!
- Godryku! Skąd? Ale... Jak? - zapytała zszokowana rudowłosa.
- Długo by opowiadać, nieważne. Nie mów o tym nikomu, to tajemnica. Razem, to znaczy... Car wymyśliła plan, jak jeszcze dzisiaj przypomnieć o wszystkim Malfoyowi! - Ginny nic nie mówiła. Po chwili dojrzała w oczach przyjaciółki łzy. Przytuliła ją.
- Hermiono, ja... Ja nie wiem, co powiedzieć, jak ci... Dz-dziękować, ja...
- Na razie nic nie mów. Przecież jeszcze nic się nie udało, nie? - odparła z uśmiechem Granger i na chwilę zapomniała o Wybrańcu.
    W miotły mgnieniu zjadły śniadanie i poszły do dormitorium Hermiony. Car całe szczęście już nie spała, za to zaczęła objaśniać im plan.
- Wszystko jest właściwie bardzo proste. Ale może się okazać, że za proste, więc każda część planu musi być wykonana perfekcyjnie. Czy to jasne? - zapytała poważnym tonem.
- Jasne. – Obie dziewczyny pokiwały głowami.
- Świetnie. Teraz ty – zwróciła się do Ginny – musisz dać mi swoje wspomnienie.
- Dobrze, ale nigdy tego nie robiłam i...
- Po prostu zamknij oczy i przypomnij sobie ten moment, a ja zajmę się resztą.
    Młoda Weasley opuściła powieki i pozwoliła przez chwilę swoim myślom błądzić swobodnie. Po chwili w jej głowie pokazało się wspomnienie z tamtej nocy z Draco. Wyobraziła sobie każdy szczegół, nawet najmniejszy detal i w końcu dała dłonią znak Carmen.
    Brunetka wyjęła swoją różdżkę i bardzo delikatnie przyłożyła do prawej skroni Ginny. Jej usta szeptały bezgłośnie zaklęcia, a oczy wyrażały niesamowite wręcz skupienie. Po chwili Hermiona ujrzała długą, biało-srebrzystą nić zwisającą z końca orzechowej różdżki. Trwało to tylko przez chwilę, bo kilka sekund później wspomnienie znalazło się w przezroczystej fiolce, którą trzymała w dłoniach.
    Ginny otworzyła oczy. Były teraz rozmarzone, ale spokojne. Car zabrała flakonik z rąk Hermiony i schowała w wewnętrznej kieszeni marynarki (tak, ubrała marynarkę, nie wspominałam wcześniej o tym? Nie? To teraz wspominam – często je nosiła).
- Jedna sprawa z głowy. Teraz potrzebna mi będzie sowa, może ta Pottera?
- Ja nie wiem czy... - Chciała wtrącić Hermiona.
- Faktycznie, zły pomysł, jest zbyt charakterystyczna... W takim razie weźmiemy jakąś szkolną, tak, będzie najlepsza... W każdym razie, załatwię to.
- A możemy wiedzieć jak? - zapytała, trochę rozzłoszczona, Gin.
- Dobra, już mówię – Car wzięła głęboki oddech. - Sowa będzie potrzebna do zwabienia Malfoya. Wyślę mu specjalnie spreparowany list, niby od kogoś bliskiego. Przeczyta w nim, że ma się bezzwłocznie stawić o umówionej porze w jednej z nieczynnych klas, powiedzmy, że w tej przy wejściu do lochów. Wy będziecie tam czekać, najlepiej pod peleryną-niewidką. Hermiono, zorganizujesz ją? - W oczach Brown pojawiło się nieme pytanie. Pani prefekt wahała się przez chwilę, po czym rzuciła niepewnym głosem:
- Tak, chyba dam radę...
    Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną, jednak wzruszyła tylko ramionami i kontynuowała:
- Czyli będziecie ukryte. Gdy Malfoy wejdzie do klasy, musi zobaczyć myślodsiewnię. Musi. Z doświadczenia wiem, że gdy ludzie tylko ją widzą, od razu chcą obejrzeć wspomnienia w niej pozostawione. – Tu spojrzała sugestywnie na Hermionę, która się zarumieniła. - W środku będzie to – wskazała na fiolkę – więc gdy tylko Malfoy zanurzy głowę, wszystko mu się przypomni. Później z niej wyjdzie, ty – spojrzała na Ginny – się pokażesz i wszyscy będą szczęśliwi, w końcu podobno mówił, że cię lubi, prawda? Hermiona wyjdzie ukryta pod peleryną. Jakieś pytania?
- W imieniu kogo napiszesz ten liścik? - zapytała podejrzliwie rudowłosa.
- Zaufajcie mi, naprawdę. Nie pozna, że to podróbka, zapewniam was. No dobra, chyba wszystko... Koniec zebrania!
    Ginny zerwała się i poszła do swojego dormitorium się przygotować. Hermiona też miała wyjść, ale ociągała się, sama nie wiedząc czemu. Może podświadomie liczyła na radę ze strony Carmen? Ta, jakby czytając w jej myślach, podeszła i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Co jest z Potterem?
- Co...? N-nic, napra-awdę... - odrzekła Miona łamiącym się głosem.
- Miałyśmy mówić sobie prawdę! A widzę, że coś jest nie tak, mów! - Granger wahała się przez chwilę. A potem postanowiła zaufać.
- On się do mnie nie odzywa, ignoruje mnie. Carmen, ratuj! Zachowuje się jak... jak...
- Jak Mój-Dupek-Jack? - podpowiedziała Gryfonka.
- Tak! Ledwo na mnie spojrzał, jakby prawie mnie nie znał! A przecież wcześniej byliśmy przyjaciółmi! Skoro nic nie chciał, to dlaczego... dlaczego...
    W oczach Hermiony zaszkliły się łzy, zaczęła płakać. Nie chciała tego, ale co mogła zrobić?
- Spokojnie – cicho powiedziała Car. - Najpierw się uspokój. Nie pozwolę ci skończyć tak, jak ja, rozumiesz? Przede wszystkim bądź spokojna. Uczuciowość to chemiczny defekt, cechujący stronę przegrywającą.
- D-defekt? - zapytała z niedowierzaniem pani prefekt. - Ch-hemiczny...?
- No, na pewno w takim przypadku. Więc się nie rozklejaj, jasne? Musisz walczyć, bo inaczej wszystko stracisz. Ja tak nie zrobiłam i bardzo tego żałuję. A poza tym jest ta cholerna przepowiednia! - żachnęła się.
    Hermiona otarła rękawem łzy. Ona miała rację, nie mogła się poddać bez walki. Zresztą musiał być jakiś powód, wyjaśnienie zachowania Harry'ego.
- M-masz rację. Ale nie mówmy o tym teraz, dobrze? Spróbuję zdobyć pelerynę, a ty idź do tej sowiarni.
- Tak trzymaj. – Car się uśmiechnęła i ruszyła do wyjścia. - A, i powiedz tej rudej, że spotykamy się o czwartej w Pokoju Wspólnym. Wyślę prośbę o spotkanie na osiemnastą, trzeba wszystko przygotować – wyjaśniła i wyszła z dormitorium.
    Hermiona zebrała się w sobie i również wyszła z komnaty. Całe szczęście na kanapie dostrzegła Rona, który próbował coś zrobić ze swoją pracą domową na zaklęcia. Przysiadła się do niego.
- Cześć.
- Hej, Miona. Pomogłabyś mi z tymi zaklęciami? Kompletnie nie wychodzi mi Vivadio.
- Jasne, ale trochę później. Najpierw ty pomożesz mi, zgoda? - Weasley zdziwił się, że przyjaciółka prosi go o coś, ale pokiwał twierdząco głową.
- Dobrze, o co chodzi?
- Wiesz pewnie, gdzie H-harry – głos jej się lekko załamał – trzyma pelerynę-niewidkę, co?
- No jasne, w kufrze przy łóżku... A dlaczego chcesz to wiedzieć? - zapytał z zainteresowaniem.
- Potrzebuję jej, a jego nigdzie nie ma i...
- No właśnie – przerwał jej. - Co się stało? Na śniadaniu się do siebie nie odzywaliście, o co chodzi?
- Chodzi o to, że nie wiem! - wybuchnęła Hermiona. - Nic takiego nie zrobiłam, wieczorem jeszcze było wszystko w porządku! Ron... - Nagle wpadła na pewien pomysł. - A może stało się coś w nocy?
- Cóż... Spałem i on raczej też. Nic dziwnego się nie wydarzyło. To świetnie, w końcu ustąpiły te jego ataki. Wtedy naprawdę ciężko było zasnąć...
- No, ale może przebudziłeś się w nocy, może to ukrywał, pomyśl. Proszę to dla mnie naprawdę bardzo ważne – dodała błagalnym tonem.
- No... Znowu śniły mi się pająki, tylko, że tym razem chciały, abym nauczył je latać na miotle i... Przebudziłem się, było tak koło drugiej w nocy. Spojrzałem na łóżko Harry'ego, trochę się na nim wiercił i coś mruczał, ale to wszystko. Naprawdę nic więcej nie zauważyłem.
- Cóż, dobre i to... Ron, a wracając do sedna, mógłbyś przynieść mi tę jego pelerynę? Proszę, jest bardzo ważna!
- Hmm... Wydaje mi się, że by ci pożyczył, więc poczekaj chwilę, zaraz ją tu przyniosę – odparł i wstał z kanapy, kierując się do dormitorium chłopców. Wrócił po pięciu minutach. - Proszę.
- Och, Ron, dziękuję! - powiedziała i mocno go przytuliła.
- Nie ma za co. A teraz pomóż mi z tymi zaklęciami – odparł i podał jej pergamin.

18 komentarzy:

  1. Zycie jest piekniejsze z tymi wtraceniami w nawiasach, czyz nie? XD
    Bellamort, Bellamort wszedzie!<3 W sumie to szkoda mi bylo Rudolfa, no ale BELLAMORT! To sie rozumie samo przez sie :D
    Uuuu, klopoty starego malzenstwa? :D Ja tam sie nie martwie, bo wiem ze wszystko bd dobrze! Musi!
    Pozdrawiam :D
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak... dyskusja o Rudolfie już się toczy, więc nie będę tu o niej wspominać...
    Co do klawiatury (dziwne, że ja zawsze więcej uwagi zwracam na "pogadankę" pod rozdziałem...): ja napisałam ledwo siedem (a nie tak jak Ty 21) rozdziałów i już MYŚLĘ WOLNO, jakbym pisała myśli (na klawiaturze albo z rąsi).
    Oceny gratuluję. Gdybyś zobaczyła np. moje oceny z maty z podstawówki to byś umarła xD.
    Harry mi tu śmierdzi... Nie lubię typów, którzy się tak zachowują (inna sprawa, że w ogóle Harry'ego nie lubię).
    Dziewczyny zastawiają sidła na Malfoy'a... Aż miło byłoby tu zrobić, że zamiast w Ginny, Draco zakocha się w Hermie... NIENAWIDZĘ DRAMIONE, BŁAGAM, NIE PISZ TEGO.
    Dobra, nie mam weny na przedłużenie tego komentarza. BROŃ SIĘ PRZED CHUSTECZKAMI i wracaj. Z rozdziałem, of course (i tu by się przydał znaczek "lajk"...).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak się cieszę z nowego rozdziału, to na wstępie.
    Po pierwsze, tak, Harry to dupek, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    Po drugie, Ginny w końcu bierze się do roboty z tym Malfoyem. I dobrze, bo rzadko zdarzają się parringi Draco + Ginny i to jest fajne!
    Po trzecie, zaczynam lubić Carmen, fajna babka, ale szkoda jej z powodu Jacka.
    Po czwarte i chyba ostatnie, uwielbiam Twoje wtrącenia typu : "W miotły mgnieniu..", po prostu uwielbiam.
    Uwielbiam to opowiadanie i czekam na ciąg dalszy.
    A na końcu chciałam Cię serdecznie pozdrowić, życzyć weny i zdrowia i pogratulować oceny z matmy, 6 w liceum to wyczyn, a ja mam ledwo 4.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny, podobało mi się to zaangażowanie Car :) no i wreszcie ruszyło się coś z Draco i Ginny. Tylko szkoda mi Hermiony, ma teraz kiepsko, ale mam nadziję, że wszystko się wyjaśni :)
    Tak poza tym gratki z 6, ja nie chodzę do liceum ale baba mi nie chce wystawić nawet 4, ale nie ważne :P
    pozdr Julla

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :D podobał mi się i wgl w sumie to nie wiem czy coś jeszcze posac bo chyba każdy juz coś o tym co chciałabym. Powiedzieć napisał wiec co się będę powtarzać ;) Dzięki za pozdrowienia, ;) gratuluje 6, kiedyś miałam je Clay czas z matmy teraz mi się nie chce ;) i życzę dużo weny pomysłów i w sumie dawaj dużo rozdziałów i szybko :P Pozdrawiam Talka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. i jak tu Cię nie kochać?
    świetnie piszesz i nie przestawaj!
    rozdział super, ale chce więcej (chociaż jak na to, że jesteś w liceum to i tak znajdujesz sporo czasu na pisanie - 3-4 rozdziały w miesiącu przy takim nawale nauki i obowiązków - podziwiam :D)
    życzę weny, weny i jeszcze raz weny
    z.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem! Udało mi się wcześniej przeczytać :) Bardzo fajniutki rozdział! ;] Ciesze się ,że wkracza ginny x draco bo coś ostatnio chyba tracę serce do hg x hp nie wiem czemu ale smuci mnie to :C Jak zwykle geniusz Car ♥ Uwielbiam ją, no i wymyśliła plan idealny! Sytuacja na początku z Voldim, Bellą i Rudolfusem - Takie tam zabić męża i być wolną, wariactwo zawszespoko :) Ciekawa jestem reakcji Dracona na Ginny , to będzie dopiero szok!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach zapomniałam! Chyba wiem kto pojawi się w zakładce ,,Paringi'' w parze z Severusem :D Odpowiedź może być bardziej niż oczywista, ale mogę się mylić ;)

      Usuń
  8. Barnabas/Hermiona, nadal nie mam nic przeciwko :D Carmen jest fajniutka <3

    OdpowiedzUsuń
  9. i znowu 9 min <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Ey :( cios prosto w serce

    OdpowiedzUsuń
  11. a tak konkretnie to dlaczego nie wiesz?
    wstaw jak będziesz mogła :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam kochana.
    Lubię osobiście te opowiadanie i uważam że mi się naprawdę podoba.
    Zaskoczył mnie związek Voldemorta z Bellą, ale ona zawsze miała do niego słabość.
    Fakt, że zamordowali wspólnie jej męża był dość brutalny wypadł niesamowicie co mi się podobało gdyż opisałaś je w bardzo dobry sposób.

    No i Harry i Hermiona... intrygujące a zarazem ciekawe połączenie.
    I z tego co zrozumiałam planujesz połączyć Draco i Ginny.
    Bardzo dobra decyzja według mnie gdyż naprawdę lubię te parę i osobiście im kibicuje.

    Jedyna rzecz do której mogłabym się przyczepić to fakt że jest za mało a po za tym zero zastrzeżeń.
    Możesz być z siebie dumna.

    p.s. zapraszam na moje opowiadanie o Draco&Ginny na http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com - być może zainteresuje cię takowe połączenie!

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. dlaczego nie możesz wstawić? brak czasu, pomysłów, komputera, czy czegoś innego? xD
    Julla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najogólniej brak laptopa, teraz piszę z komórki. Pomysły mam zawsze, moja droga xD No i nawał sprawdzianów, które muszę wcześniej napisać, ale to jest związane z pewną nieprzyjemną dla Was (dla mnie świetną) sprawą, o której powiadomię w najnowszym poście. W skrócie: nie mam lekko, proszę o cierpliwość.

      Usuń
    2. Grunt, że w końcu coś napisałaś czemu Cię nie ma ;) No to powodzenia ze sprawdzianami i pisz szybko o co chodzi :)
      Julla

      Usuń

Harry Potter - Book And Scroll