Do północy zostało niecałe pół
godziny, a uczniowie bawili się w najlepsze. Zespół wytrwale grał,
chociaż gorąco dawało o sobie znać. Chłopcy zdejmowali
wierzchnie szaty i zostawali w samych koszulach i spodniach.
Dziewczyny miały ten komfort, że sukienki były dość przewiewne.
Teraz nikt nie myślał o zaklęciach i nauce. Teraz liczyła się
zabawa.
Harry i Hermiona tańczyli
przeszczęśliwi. Gryfonce spięte włosy trochę się rozluźniły,
parę kosmyków wymknęło się, ale to nie było ważne. Co jakiś
czas ktoś odbijał Hermionę albo Harry'ego, ale zawsze potem
wracali do siebie. To było jak magnes. I było nie do powstrzymania.
Na chwilę udało się Hermionie nawet
wyciągnąć Carmen, która wytrwale siedziała przy stoliku, niczym
Harry i Ron dwa lata temu. Dziwne, przez ten krótki czas tyle się
zmieniło! Co jakiś czas Granger przecierała oczy ze zdumienia. To
wydawało się być tylko iluzją, było zbyt cudowne. Wtedy Harry
chwytał ją za rękę, obkręcał wokół własnej osi, przytulał
do siebie i mruczał jej do ucha:
- Tak, to się dzieje naprawdę!
Z uśmiechem na nią patrzył, bo dla
niego była najpiękniejsza na świecie. I była tylko jego. Czuł,
że tę noc zapamięta na bardzo długo.
Nawet nie wiedział jak bardzo.
Where is your boy
tonight?
I hope he is a
gentleman.
Maybe he won't find out
what I know:
you were the last good
thing about this part of town.
Snape siedział jak kołek przy stole
dla nauczycieli. Już dawno skończył rozmawiać z Dumbledorem.
Wciąż miał na sobie codzienne szaty. Teraz siedział i zastanawiał
się jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji. W końcu był na
spotkaniu – a to było chyba najważniejsze, prawda? Zresztą i tak
nie mogą razem zatańczyć, więc czemu, gdy udaje, że na nią nie
patrzy, ona gapi się na niego z wyrzutem i założonymi rękoma, a
potem zaraz odwraca wzrok? Salazarze, kobiety! I siedzi ciągle przy
tym stoliku! Niech sobie znajdzie kogoś młodszego... Nie, to zły
pomysł. Jeszcze będzie dla niej za głupi. I zbyt impertynencki. I
szczeniacki, i...
Snape, uspokój się. Co ta głupia
dziewczyna z tobą zrobiła, co? Jest coraz gorzej, zachowujesz się
jak jakiś nabuzowany hormonami trzecioroczny!
- Snape! No proszę, zawsze taki
wyluzowany...
- Collins, nie denerwuj mnie. -
Wampir był zdyszany, włosy miał w nieładzie, ale wydawał się
dobrze bawić. Usiadł obok mężczyzny, objął go ramieniem, na co
ten się wzdrygnął i skrzywił. - Łapy precz! Czego chcesz?
- Och, od razu przechodzisz do
rzeczy! Przyszedłem zabawić kolegę, nie mogę? - Machnął
różdżką, a jego puchar napełnił się dziwnym płynem. Wypił
go za jednym zamachem.
- Nie.
- Oj, Seve... Mogę ci mówić po
imieniu? Takie zabawy zupełnie mnie zmieniają, zapominam jak się
mówi "po staremu" i...
- To niewątpliwie fascynujące, ale
w najmniejszym stopniu mnie nie interesuje.
- Może jako twój... szef –
nosferatu nachylił się nad nim – coś ci powiem. Widzisz tę
dziewczynę? - Wskazał na Carmen. - Uwierz mi, miałem do czynienia
z kobietami. A ta jest ewidentnie nieszczęśliwa, więc albo coś
zrobisz z tym, albo będę zmuszony sam zająć się twoją
Gryfonką...
- Ani się waż! - Snape walnął
pięścią w stół. Na szczęście było tak głośno, że nikt nie
zwrócił na to uwagi.
- No widzisz. Lepiej sam do niej
idź. Dzisiaj uznaj to jako rozkaz, który cię w pełni zadowala.
- Widzę, że to jednak prawda –
powiedział Severus, a na jego ustach pojawił się złośliwy
uśmiech.
- Co jest prawdą? - Barnabas
wydawał się zbity z tropu, więc poprawił marynarkę.
- Że w Święta zwierzęta mówią
ludzkim głosem.
Wampirowi złowieszczo zadrgały
nozdrza. Wyciągnął różdżkę i wycelował nią w Snape'a pod
stołem, aby nikt nie zauważył.
- Uważaj na słowa. Doskonale
wiesz, że mógłbym cię teraz zabić.
- Ale tego nie zrobisz, bo musisz grać rolę milusińskiego profesorka. - Mężczyzna w czerni
wydawał się dobrze bawić.
- Zawsze może cię spotkać
nieszczęśliwy wypadek.
- Czyżby? - Severus uniósł do
góry brew. Uniósł ręce i wskazał na siebie. - Akurat mnie
w tym zamku nic nie może zaskoczyć. Znam go lepiej od samego
dyrektora, w zaklęciach i pojedynkach też jestem niezły. A teraz
wybacz, pójdę do swoich komnat.
- Po co? Żeby w samotności użalać
się nad sobą? Ponownie opróżnić cały barek? Zastanów się nad
tym, Snape.
Wampir powiedział mu coś na ucho.
Jego wargi ledwo się poruszały, więc ciężko było zrozumieć, co
mówi. Mimo to po chwili odsunęli się od siebie.
- Niezły pomysł, Collins.
- Mówiłem. Mogę cię nienawidzić,
ale kobiet nie należy tak traktować. Zaraz, co powiedziałeś?
- Dziękuję, podnóżku Czarnego
Pana.
When I wake up,
I'm willing to take my
chances on the hope I forget
that you hate him more
than you notice
I wrote this for you
(for you, so...)
Carmen wzdrygnęła się, gdy
dostrzegła, że Snape wstaje od stołu. Jej serce zaczęło szybciej
bić. Może jednak jest nadzieja...? Prawie strąciła kielich z
winem. Oddychaj!
Szedł w jej stronę. Nie patrzył na
nią, ale wyraźnie podążał w jej kierunku. Nie potrafiła nic
odczytać z wyrazu jego twarzy. Zostało dziesięć metrów. Pięć.
Dwa. Jeden...
Minął ją. Nie spojrzał na nią,
nic. Poszedł dalej, aż do drzwi i wyszedł z Wielkiej Sali. A to
dopiero dupek! Chyba gorszy od Jacka. Ale właściwie czego się
spodziewała? Że podejdzie i na oczach wszystkich z nią chociaż
porozmawia? Car, robisz się głupsza niż Longbottom.
Chwilę potem w jej kielichu wino
zmieniło się w coś innego. Brązowy płyn przyjemnie błyszczał i
palił w gardle, ale postanowiła niczego już sobie nie żałować.
On i tak ma ją tam, gdzie światło różdżki nie dochodzi.
Czas mijał, w końcu wybiła północ.
Patrick podszedł do mikrofonu i powiedział coś o romantycznej
miłości i magii Świąt, po czym zagrał jakiś wolny kawałek.
Ludzie ruszyli do tańca. Widziała Hermionę, która obejmowała
Pottera za szyję i wpatrywała się w niego jak w ósmy cud świata.
Ron tańczył z Luną, a Ginny wydawała się dobrze bawić z
Nevillem, jednak wolnego sobie odpuściła.
Brown westchnęła. Tak było zawsze i
nic nie mogła na to poradzić. Zawsze spotykały ją rozczarowania,
zwłaszcza w kwestii osób, z którymi się spotykała. Taka była jej
klątwa i nic nie mogła na to poradzić.
Nie, nie będzie na to patrzeć i
jeszcze bardziej pogrążać się w swoim smutku. Wstała, poprawiła
sukienkę, obróciła się i już chciała iść do wyjścia, gdy na
sali pojawił się pewien mężczyzna.
You need him. I could
be him...
I could be an accident
but I'm still trying.
That's more than I can
say for him.
Wysoki, ciemne włosy miał uczesane, a
ubrał garnitur, co dla niej było ogromnym zaskoczeniem. Ugięły
się pod nią nogi i musiała chwycić się oparcia, aby nie
przewrócić się na podłogę. Ich oczy się spotkały i wtedy
ogarnął ją ich ciemny kolor. Jej serce znowu przyspieszyło swój
bieg.
Podszedł do niej, obrzucił ją swoim
spojrzeniem, w którym teraz widziała... Merlinie, widziała głód!
To było czyste pożądanie i jeszcze coś, czego nie potrafiła
określić.
- Severus – wyrwało jej się.
Rozejrzała się uważnie sprawdzając, czy nikt tego nie słyszał.
- Nie powinieneś... - Próbowała zebrać słowa, wciąż się
rozglądając wokół. - Nie mogę, przepraszam.
Ruszyła do przodu, ale zagrodził jej
przejście. Spróbowała uniku w bok, ale zrobił to samo. Westchnęła
ciężko, gdy Patrick wykrzyczał do mikrofonu:
- Panowie proszą panie, nie
odchodzimy od tradycji! - I zaczęli grać kolejną, jeszcze
wolniejszą piosenkę.
Snape rozejrzał się gorączkowo, po
czym z obojętnym wyrazem twarzy wyciągnął do niej rękę. Mimo to
jego oczy niebezpiecznie błyszczały. Carmen odsunęła się,
instynkt jej wyraźnie podpowiadał, aby się nie zgadzać.
- No co ty, Brown? Jesteś mi winna
taniec. Sama się narzucałaś. - Kąciki jego ust wygięły się
złośliwie.
Where is your boy
tonight?
I hope he is a
gentleman.
Maybe he won't find out
what I know:
you were the last good
thing about this part of town.
Stwierdziła, że raz się żyje, a
drugi raz okazja się nie powtórzy. Wydało jej się tylko dziwne,
że nikt nie zwraca na nich uwagi. Jakby byli niewidzialni. Podała
mu rękę przysunęła się do niego, idealnie w takt muzyki. Jej
ręka znalazła się na jego ramieniu, a on objął ją w talii.
Ledwo powstrzymała się przed rzuceniem się na niego. Tańczyli
chwilę w milczeniu, patrząc sobie w oczy. Starała się wybadać co
mu chodzi po głowie. Nie mogła go rozgryźć.
- Nie powinieneś tu być –
wyrzuciła w końcu z siebie.
- Ależ nie, Brown. To jest właśnie
to miejsce na Ziemi, w którym powinienem być.
Obrócił ją i na chwilę pozwolił
sobie na lekki uśmiech. Carmen prawie się przewróciła. Garnitur,
uśmiech... dostał jakąś klątwą? Nawet włosy wyglądały na
czyste, jedynie się świeciły.
- Odejdź.
- Nie. Podoba ci się garnitur?
Wciągnęła powietrze i spojrzała na
niego z niedowierzaniem. Stanęła na palcach i wyszeptała mu do
ucha:
- Cholernie.
Skwitował to wrednym uśmiechem, a jej
serce znowu przyspieszyło swoje bicie. Oby tak dalej i zejdzie na
zawał.
- Martwisz się o mnie, prawda? -
zapytał.
- Tak.
- A ja martwię się o ciebie. -
Przechylił ją tak, że jej włosy prawie dotknęły podłogi.
Zrobiła się cała czerwona. W co on pogrywał?
- Severus!
- I bez ciebie nie wyjdę.
Nie wytrzymała i pocałowała go. Nie
protestował. Przyciągnęła go za kark do siebie. Jej usta
odnalazły jego usta. Tęskniła za tym. Czuła jego dłonie na
swoich plecach, przesuwał nimi po fałdach sukienki. Dosłownie
wpiła się w jego wargi, za nic w świecie nie chciała go puścić. Jednocześnie nienawidziła go i uwielbiała. Ich języki wariowały,
aż w końcu już nawet nie tańczyli, tylko kołysali się na boki,
szczepieni razem w najstarszym tańcu świata. Muzyka nadawała im
rytm, aż w końcu Carmen poczuła jego dłoń na swoim udzie. Muszą
przestać, przecież są w sali pełnej ludzi, a w gruncie rzeczy ona
nadal jest na niego obrażona!
Someday I'll appreciate
in value,
get off my ass and call
you...
{but for} the meantime
I'll sport my
brand new fashion
of waking up with pants
on at 4:00 in the afternoon.
Z ogromnym trudem oderwała się od
niego i wtedy... zobaczyła jego twarz, bez zwykłej obojętności.
Widziała na niej czułość i przywiązanie, oczy mu płonęły, a
policzki pokryły się lekkim różem.
- Brown, co cię napadło? - zapytał
głośno, ale nie był to krzyk. Jego głos był jakiś inny, jakby
przytłumiony.
- Mnie napadło? Mnie? A kto mnie
ignorował cały dzień, zostawił i dopiero przed chwilą
przyszedł, aby mnie zaciągnąć do łóżka?
- Co do tego ostatniego... Raczej
było odwrotnie. - Posłał jej wredny uśmiech, ale ona się nawet
nie zarumieniła. Była na niego zła.
- Po tym wszystkim... Nie mówię
już o braku prezentu, ale zwykłe "wszystkiego najlepszego"
by cię nie zabiło!
- Byłem na zebraniu, przecież na
pewno się domyśliłaś.
- To nie ma tu nic do rzeczy.
- Ma aż za wiele.
Odsunął się bardziej i zaczął
masować sobie skronie. Po dłuższej chwili rzekł:
- To nie miało tak wyglądać.
- No co ty! - prychnęła
pogardliwie. Rozejrzała się dookoła – nadal nikt nie zwracał
na nich uwagi. - O co, do Roweny jasnej, chodzi z tymi ludźmi? Nie
widzą nas?
- Nie, Brown. Ichitiatus mohardi,
mówi ci to coś?
- Ale... To Zaklęcie Uniku potrafią
rzucać tylko najlepsi czarodzieje na świecie.
- Dzięki, Brown. Twoja wiara we
mnie naprawdę napawa mnie ogromnym optymizmem.
- Nie ma za co – odpowiedziała
przekornie. - Cóż... przynajmniej przyszedłeś.
- Co za inteligentne podsumowanie
wieczoru. A dla twojej wiadomości dostaniesz prezent. Nie ciesz się
tak, bo wyglądasz jak Weasley.
- Który Weasley?
- Nieważne.
- To co z tym prezentem?
W dwóch krokach znalazł się przy
niej, przyciągnął ją za biodra do siebie i wyszeptał jej do
ucha:
- W sypialni.
- Szalejesz. Przez ciebie czuję się
jak Julia Roberts w "Pretty Woman". Wiesz, poza tą
kwestią z prostytutką.
- Cóż za porównanie! - Znowu
tańczyli. - Oglądasz takie filmy?
- Bardzo rzadko. Ten obejrzałam
przez przypadek. - Spojrzał na nią zaskoczony. - Nie chcesz
wiedzieć.
- W tym wypadku zgodzę się z tobą.
Wyjeżdżasz gdzieś niedługo?
- Tak. Jakoś za dwa dni na
Sylwestra. Rodzina chce mnie zobaczyć w Paryżu. Hermiona jedzie ze
mną.
- A Potter nie?
- Jeśli bardzo będzie go
chciała zabrać, to niech już pojedzie. - Pogładziła go po
policzku. - I tak będę myśleć o tobie.
Wzdrygnął się, ale pozwolił jej na
to. Po chwili ujął jej twarz w dłonie i delikatnie ją pocałował,
jakby była lalką z porcelany. W odpowiedzi mocno przytuliła się
do niego. Tańczyli jeszcze przez godzinę, po czym udali się do
lochów.
You need him. I could
be him...
I could be an accident
but I'm still trying.
That's more than I can
say for him.
Dochodziła trzecia w nocy, połowa
uczniów już udała się do dormitoriów lub ukryła w ciemnych
kątach korytarzy w wiadomym celu. Hermiona już nie mogła złapać
tchu. Dała obrócić się Harry'emu ostatni raz, po czym pocałowała
go i powiedziała:
- Muszę chwilę odpocząć. Też
idziesz?
- Jasne. - Cmoknął ją w policzek.
- Chcesz coś do picia? Umieram z pragnienia.
- Ja też. Poproszę. - Uśmiechnęła
się do niego i udała do ich stolika, a Harry poszedł w przeciwnym
kierunku po poncz, który się skończył.
Zdziwiła ją nieobecność Carmen.
Dopiero teraz to zauważyła. Biedaczka, pewnie około północy
wróciła do wieży. Żałowała jej i współczuła. Jak można być
tak nieczułym draniem? Prychnęła. Mimo to Snape zawsze budził jej
szacunek. Ale tylko swoją wiedzą, nic poza tym. Zerknęła do tyłu
– Harry'ego ani śladu, za to dostrzegła Neville'a z McGonagall.
Starsza czarownica zarumieniła się, ale bardzo chętnie tańczyła
z uczniami. W końcu w czasie balu mieli się integrować.
Zniecierpliwiona wstała i poszła go
szukać. Nie mógł pójść daleko. Pewnie spotkał jakiegoś kolegę
i teraz rozmawiają o quidditchu. Hermiona na samą myśl o tym
przewróciła oczami. Gdy to robiła, kątem oka coś zauważyła.
Nie, na pewno jej się przywidziało. Jeszcze raz spojrzała w tamtą
stronę, a jej serce zamarło. Do oczu napłynęły łzy, w głębi
duszy zgromadziły się poważne pokłady nienawiści.
1-2-3-4!
Where is your boy
tonight?
I hope he is a
gentleman.
Maybe he won't find out
what I know:
you were the last good
thing about this part of town.
(won't find out) he
won't find out
(won't find out) he
won't find out
Where is your boy
tonight?
I hope he is a
gentleman.
Maybe he won't find out
what I know:
you were the last good
thing about this part of town.
Tuż przy wyjściu z Wielkiej Sali
stała drewniana ławka. Na niej siedział Harry z Ginny. Wyglądali
na bardzo zajętych sobą, co przyprawiło Hermionę o mdłości. Nie
mogła w to uwierzyć. Jej chłopak i najlepsza przyjaciółka!
Zupełnie jak z taniego romansu z mugolskiego kiosku. A jednak to
była niezaprzeczalna prawda. A co z Draco? Może w ten sposób Ginny
chciała tylko uśpić jej czujność?
Podeszła bliżej, a oni odkleili się
od siebie. Rudowłosa wpatrywała się tępo w przestrzeń. Harry
poczerwieniał na twarzy, wstał i zaczął coś mówić, mocno
gestykulując. Nie słyszała. Była głucha na wszystkie dźwięki.
Po policzkach płynęły jej łzy, nogi drżały, serce boleśnie
kłuło. Dała radę jedynie zamachnąć się i spoliczkować
Harry'ego. Nawet się nie zatrzymał. Próbował do niej podejść,
ale nie pozwoliła mu.
Wybiegła z Wielkiej Sali, słysząc
jedynie muzykę ze sceny...
Where is your boy
tonight?
I hope he is a
gentleman. (he won't find out)
Maybe he won't find out
what I know:
you were the last good
thing about this part of town.
__________________________________
Fall Out Boy – Grand
Theft Autumn / Where Is Your Boy
Kobieto, ja przez ciebie na zawal zejdę! :D Ta końcówka to po prostu była... masakra (w każdym razie dla Hermiony na pewno).
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa, co będzie w kolejnej części i czy wyjaśni się ta sprawa z Ginny. A tej sceny z Carmen i Snapem to już w ogóle się nie spodziewałam xD
Pozdrawiam i życzę weny!
Harry, Harry, Harry...
OdpowiedzUsuńNajpierw słodziutki a za chwilę się gździ z Ginny. A ta też, wielce mi przyjaciółka i wielce zakochaaana w Draco. Meh.
Wiesz co? Jak czytałam ten fragment kiedy Carmen siedziała i zamulała na tym balu, to nie wiem dlaczego, ale zaczęło mi chodzić po głowie "Żoną miałam byyyć, miał byyyć śluuub i weseeelee teeeż, już zaprosiiiłaaam gooości..." no. XD
Colins sie robi Wujek-Dobra-Rada-Łamane-Na-Szef, co?
Ta, Severus Mhroczny Ksionsze na Czahrnym Rumaku, tylko, żeby od tego przytulania mu testosteronu nie ubyło ;)
Sorry, że dopiero teraz, ale internetu nie miałam, a z komórki nie lubię komentować.
Świetne dialogi, ogólnie wszystko świetnie :D
OdpowiedzUsuńBiedna Mionka, mam nadzieję, że teraz wszystko to jakoś się wyjaśni :D
weny ;*
Hahahah Snape się rozkręca :D Fajnie, że wplotłaś tutaj motyw z Turysty. Czekam na wyjaśnienie tej niespodzianki z Harrym i Ginny. Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńNo jak mogłaś tak skończyć?! Co z tą Ginny i Harrym?
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego rozdziału!
Pozdrawiani weny życzę :D
Dzięki za odpowiedź na moje pytanie ;) ~MB
OdpowiedzUsuńWszystko rozumiem! To O TO DRACO PROSIL GINNY! Czarny pan nie chcial by spelnila sie milosna przepowiednia! DRACO CHCIAL BY GINNY HARREGO ROZDZIELIC Z.MIONA .Harry to pewnie Draco tyle ze eliksir wielosokowy! Mam racje ?Niezle zaplanowane~@hucwotka vicky :3
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńSnape i umyte włosy? I garnitur? Hahaha nie no nie wierzę już w ludzi xD Ale racja, przynajmniej Car miała swojego księcia, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
To okropne, Harry by tego nie zrobił. Stawiam na eliksir miłosny lub cokolwiek takiego lub to co w komentarzu wyżej. AAAAA to nie fair wobec Hermiony :/
I jeszcze jedno, co do tych piosenek Fall Out Boy. Świetnie je dopasowujesz do rozdziałów :) Mogłabyś w sumie dodać niektóre do playlisty, przyjemnie się ich słucha do czytania, a tak to trzeba ich szuuukać... Co o tym myślisz?
Pozdrawiam i życzę weny
~Julla
Maddie Evans straciła rodziców, gdy była dzieckiem. Nie ma żadnego zdjęcie, czy pamiątki po nich. Wychowywana przez przybraną ciotkę i jej siostrę, nie może doczekać się aż pójdzie do Hogwartu.
OdpowiedzUsuńPoznaje słynnego Wybrańca i zaprzyjaźnia się z Weasleyami. Co z tego wyniknie?
zapraszam na http://obrot-spraw.blogspot.com :)
Zostałaś nominowana przeze mnie do Versatile Blogger Award! :)
OdpowiedzUsuńWięcej szczegółów tutaj --> http://believe-in-impossible-feelings.blogspot.com/p/versatily-award.html
Zapraszam do zapoznania się z nominacją i regulaminem.
Pozdrawiam ♥
Niestety nie masz zakładki SPAM, więc wstawiam pod rozdziałem :c
Kiedy wejdziesz w link, dowiesz się więcej! :)
Jesteś świetna ! Super piszesz ! Kiedy następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńMiałbyć I ale kto wie czy będzie wgl.
OdpowiedzUsuńKochana, rozdział cudowny, ale i tak każdy czeka na kolejny. Jejku, kiedy wstawisz? Nie mogę się doczekać ;c
OdpowiedzUsuńTak, sporo osób czeka mnie osobiście wkreciły w twoje opowiadania dwie przyjaciółki, kurcze nie myślałem, że mi sie spodoba. :D
OdpowiedzUsuń