"Nie mów nic. Kocha się za nic.
Nie istnieje żaden powód do miłości.
W życiu bowiem istnieją rzeczy,
o które warto walczyć do samego końca."
- Paulo Coelho
Hermiona przebudziła się i
stwierdziła, że wcale nie jest tak źle. Owszem, prawie w ogóle
nie spała, jej oczy były na pewno zapuchnięte, ale czuła w sobie
jakąś wewnętrzną siłę. Właściwie sama nie wiedziała, co to,
lecz było jej dobrze – i to się teraz liczyło. Niechętnie
uniosła jedną powiekę i napotkała wzrokiem burzę brązowo-blond
włosów obok. Uśmiechnęła się nieznacznie i delikatnie uniosła,
aby nie zbudzić Carmen. Wstała i ruszyła do łazienki.
Tymczasem Brown spała w
najlepsze. Nie miała żadnych snów, ale było jej... miło? W
każdym razie ogarnęło ją przed zaśnięciem uczucie podobne do
tego, kiedy przebywała z Severusem. Chociaż nie, Snape to coś
innego. Już sama się w tym gubiła. Nieświadomie chciała się
szczelniej okryć kołdrą, lecz jej dłonie nie napotkały
materiału. Wtedy przypomniały jej się wydarzenia z nocy i
mimowolnie się uśmiechnęła. Nigdy nie była dobra w
przepraszaniu, mało tego – przeważnie nawet tego nie próbowała.
Ale teraz było inaczej i jakąś cząstką duszy czuła, że nie
musi mieć obaw, może zaufać Hermionie. Wszystko ma jakiś cel –
więc może jej wcześniejsze przeżycia były konieczne, aby teraz
była szczęśliwa?
- Jak się spało? -
zagadnęła Granger, wychodząc z łazienki. Carmen skrzywiła się
i nakryła głowę poduszką. - Wstawaj, mamy przecież normalnie
lekcje.
- Niestety – wymruczała
Brown i ze zrezygnowaniem zaczęła wstawać. - Następnym razem
wybieraj sobie jakieś w miarę ludzkie pory na...
- Ukm-hmmm – chrząknęła
znacząco Hermiona, co uciszyło dziewczynę. - Coś mówiłaś?
Car wymamrotała coś pod
nosem, ale grzecznie wstała i poszła się przygotować. Ciekawe.
Przydałoby się zapamiętać ten ton.
Tymczasem pani prefekt
zajęła się pakowaniem książek. Na szczęście dzisiaj nie było
tego wiele. Mimowolnie zatrzymała na dłużej wzrok na podręczniku
do obrony przed czarną magią. Co to jej profe... Barnabas mówił?
Ten dziwny krzyżyk na nadgarstku...
- Coś się stało, że
nagle zastygłaś z wrażenia? - zapytała Carmen, wchodząc do
środka i wiążąc przy okazji krawat.
- Właściwie to...
Chodzi o Lavender. - W karmelowych oczach dziewczyny pojawił się
błysk, tak dobrze znany.
- Opowiadaj.
Hermiona streściła całą
swoją rozmowę z wampirem. Opowiedziała o magii krwi i
przypuszczeniu, że najprawdopodobniej Lavender pod koniec swojego
życia była kontrolowana – stąd jej dziwne zachowanie.
- Ciekawe – podsumowała
Carmen, gładząc palcami okolice ust. To, jakimś cudem, pomagało
jej bardziej się skupić.
- To tyle? Nic więcej
nie powiesz? - Granger uniosła brwi ze zdziwienia.
- Muszę to przetrawić.
- Wiesz już, kto to
zrobił?
- Cierpliwości. -
Szybkie spojrzenie Car na zegarek. - Lepiej już chodźmy.
- Jeszcze chwilę,
poczekaj – powiedziała poważnie Hermiona. - Gdzie byłaś
wcześniej w nocy? Możesz mi już chyba powiedzieć, prawda?
- Nie odpuścisz, co? -
westchnęła. - To nie jest czas i miejsce. Obiecałam, to powiem.
Naprawdę chodźmy, bo się spóźnimy. Dzisiaj znowu mam dzień, w
którym jem i...
Hermiona pokiwała głową.
Cóż innego mogła zrobić? Nie chciała kolejnej kłótni.
Natomiast godzić się z tą tajemnicą też nie zamierzała.
***
Obrona przed czarną magią.
Po dżinach profesor Collins stwierdził, że czas w końcu na
przerobienie teorii. Mimo to sympatia do wampira wśród uczniów nie
zmalała – ogromnym plusem dla innych był brak zadań domowych, co
Hermiona przyjmowała z nieskrywanym bólem, ale cóż... Nie można
mieć wszystkiego.
Po lekcji Barnabas poprosił
ją jeszcze o rozmowę. Ciekawe tylko, na jaki temat...?
- Jak sobie radzisz,
Hermiono? - zapytał delikatnie, a w jego sarnich oczach widać było
szczerą troskę. Coś niesamowitego.
- Jakoś – odparła
bezbarwnie.
- Moja droga, jeśli
tylko byś czegokolwiek potrzebowała... Wiesz, że zawsze ci
pomogę. Zawsze – dodał znacząco.
- Dziękuję i doceniam,
ale... Czy przyspieszysz wyzdrowienie Harry'ego? Nie. Czy sprawisz,
że gdy znowu będzie sobą nie będę na niego patrzeć przez
pryzmat jego okrutnego zachowania? Nie. Niektórych rzeczy nie można
zmienić ani na nie wpłynąć.
- Ale można próbować –
oznajmił pocieszająco, kładąc jej dłoń na ramieniu. Wbrew
wszystkiemu, dziewczynę przeszedł dreszcz, na co on uśmiechnął
się jeszcze szerzej. - Może dobrze... lepiej by było, gdybyś
teraz nie odwiedzała pana Pottera? Nie zrazisz się do niego
bardziej.
- To jest w ogóle
możliwe? - zapytała, a w jej oczach zalśniły łzy, których
wypuścić jednak nie miała zamiaru. - Może być gorzej?
- Może. I będzie –
dodał cicho.
Hermionę coś mocno
ścisnęło w żołądku. I nagle, zupełnie nie panując nad sobą
ani nie zastanawiając się nad tym, co robi, mocno przytuliła się
do wampira. Sam Barnabas najpierw wydawał się zaskoczony, ale potem
poczuła, jak delikatnie ją obejmuje. Nie mogła niestety zauważyć
dziwnego uśmieszku, który rozkwitł na jego wąskich wargach. Stała
tak, bo potrzebowała pocieszenia, kogoś, kto da jej powód, aby się
nie załamać. To był Harry. Zawsze, zawsze wcześniej to był
Harry. To on był dla niej oparciem, wspomagał w trudnych
chwilach... Tak jak ona dla niego. Przez chwilę wyobraziła sobie,
że to jego przytula, ale potem...
Odsunęła się gwałtownie.
To nie było nawet poprawne. W końcu to nauczyciel, a zresztą...
Nie powinna szukać zamiennika za Wybrańca. Musi wytrzymać.
- J-ja... przepraszam –
wyjąkała, patrząc na Collinsa rozszerzonymi oczami.
- Och, to... Nic się
przecież nie stało – powiedział delikatnie, po czym machnął
smukłą dłonią w stronę drzwi. - Lepiej już idź, zaraz
dzwonek.
- Tak, dobrze... -
wymamrotała i skierowała się ku wyjściu.
- Wiesz, gdzie mnie
znaleźć – usłyszała na pożegnanie, po czym drzwi się
zamknęły.
Odwróciła się i ruszyła
na kolejną lekcję. Jednak w końcu coś sobie uświadomiła –
czekały ją eliksiry. Nie może się spóźnić.
Hermiona ruszyła pędem w
stronę lochów – i modliła się do wszystkich bogów, aby tylko
zdążyć. A w jej głowie królowała jedna myśl: "Przeklęty
wampir".
***
Wbrew pozorom zdążyła na
dzwonek, ale Snape i tak odjął jej pięć punków za, jak to
określił, "nieustabilizowany oddech". Niech go piorun
kiedyś trzaśnie, naprawdę, uczniowie nie popadną w depresję.
Sama lekcja minęła, wbrew
pozorom, dość spokojnie. Nawet Ron niczego nie zepsuł, co było
nie lada wyczynem.
Carmen natomiast pracowała,
jak zwykle, nienagannie. Było to dla niej dość trudne, bo jakimś
dziwnym zbiegiem okoliczności wciąż miała ochotę zerkać na
pewnego tłustowłosego mężczyznę. Prychnęła. "Jak
opanowana hormonami nastolatka!" Pominęła jeden istotny fakt –
technicznie sama była tą nastolatką...
Snape natomiast posyłał
jej groźne spojrzenia i sprawdzał stan kociołków. Oczywiście
wszystko komentował, a gdy przyszła kolej na Carmen... Nie mógł
się powstrzymać.
- Brown, jakże mi miło
widzieć cię na lekcji! Poprawka, niemiło. Z jakiejż to okazji?
- Sprawy prywatne, panie
profesorze – odparła, próbując się kontrolować, co na razie
wychodziło. Miała nadzieję, że daruje sobie, przynajmniej
dzisiaj.
- Ach, cóż za typowa
wymówka... Brown, mogłabyś wymyślić coś ciekawszego. Inwencja
twórcza, mówi ci to coś? - Szyderstwo w jego głosie było tak
jawne, tak prowokujące, że Carmen już postanowiła, że nie
daruje mu tego. A zemsta będzie słodka.
- Oczywiście. Nawet
bardzo, panie profesorze – powiedziała, akcentując
wyraźnie wyrazy i oblizując się lekko na sam koniec, tak, aby
tylko on mógł to zauważyć.
- Pięć punktów od
Gryffindoru za wdawanie się w niepotrzebną dyskusję z
nauczycielem! Na takie debaty zapraszam po lekcji - warknął
i szybko odszedł, a Car w duchu zachichotała.
Oczywiście, najlepiej
straszyć punktami. Jak dobrze, że jej to nie obchodziło zbytnio. I
to grożenie szlabanem... Już ona mu pokaże.
Car zerknęła w stronę
Hermiony – miała już prawie gotowy eliksir. Zaczynała się
wyrabiać i naprawdę uczyć, a nie wkuwać bez sensu i recytować z
pamięci podręcznikowe formułki. Brawo za postęp.
Dzwonek. Z racji tego, że
była to ostatnia lekcja, wywołał westchnienie ulgi u uczniów. W
ciągu pół minuty z klasy ewakuowali się wszyscy – oprócz
pewnej Gryfonki, która lubiła wdawać się w dyskusje z Mistrzem
Eliksirów.
Natomiast druga Gryfonka,
konkretniej panna Granger, została zagadana przez Rona i
wyprowadzona z sali. Rudowłosy z ożywieniem zaczął omawiać ich
najnowszą strategię gry w quidditcha, którą sam wymyślił
podczas nieobecności Harry'ego. Nie bardzo to Hermionę
interesowało.
- ...i wiesz, wtedy
robimy obrót i nacieramy na nich z prędkością...
- Ron, to bardzo...
skomplikowane, ale chciałam jeszcze odwiedzić Harry'ego.
Pozwolisz?
- Jasne – odparł
chłopak. Sam nie zaglądał do Pottera – po prostu nie zniósłby
takiego widoku. - Jak sobie radzisz? - zapytał.
- Jest ciężko. Ciągle
się dostosowuję, ale musi się udać, prawda?
- Dasz radę, Hermiono.
Wy dacie. Jesteście przecież dla siebie idealni. - Ron mrugnął i
szybko przytulił przyjaciółkę. - Do zobaczenia wieczorem!
- Tak, na razie –
powiedziała brunetka i skręciła do Skrzydła Szpitalnego.
Coś ją tam ciągnęło. I
teraz postanowiła się temu poddać.
Harry na jej widok uniósł
brwi ze zdziwienia. Gdy Hermiona usiadła obok, odłożył książkę,
którą czytał.
- No proszę. Myślałem,
że nie wrócisz.
- Obiecałam przecież –
oznajmiła całkiem pewnie Granger.
- Może nie jesteś taka
miękka. Uważałem, że się załamiesz czy coś w tym rodzaju. Jak
rasowa histeryczka.
- Nie jestem nią –
zaprzeczyła twardo.
- Teraz widzę –
powiedział, co zaskoczyło Hermionę. Przez jego bladą twarz
przemknął cień uśmiechu.
Zapadła cisza, przerywana
jedynie ich równymi oddechami. Patrzyli na siebie całkiem inaczej,
niż kiedyś. Dziewczyna postanowiła nie tracić nadziei. Już był
troszkę milszy. Tak odrobinkę.
- Więc czego tu szukasz?
Też przyszłaś mnie powypytywać jak to jest być Wybrańcem? Jak
ta świruska w nocy?
Hermiona się ożywiła.
- Ktoś był u ciebie w
nocy?
- Niestety – skrzywił
się, co nadało dziwny wyraz jego twarzy. - Ta psychopatka, Brown.
- Carmen? - zapytała,
chcąc się upewnić.
- Wiesz, aktualnie w tej
szkole została już tylko jedna Brown. - Poprawił okulary z
nonszalancją, jakby zupełnie nie mówił nic niestosownego. Takie
tam, tylko o śmierci.
- No więc... - Przełknęła ślinę. - O co jej chodziło?
- A co ty jesteś taka
ciekawska? Rozumiem, Panna Wiem-To-Wszystko, ale to nie ma znaczenia
naukowego i...
- Za dużo kombinujesz.
Napsuła ci krwi w nocy?
- Trochę – odparł.
Ciekawe, nawet dawało się z nim całkiem normalnie porozmawiać.
Nie do końca, ale zawsze.
- Musiała mieć powód.
- Może... - Harry zaczął
wyłamywać sobie palce. - W zasadzie to nic takiego, chociaż...
może ją zdenerwuje.
- Odkryłeś coś? -
Hermiona przysunęła się bliżej, aby nie uronić ani słowa.
- Nie mów, że to ode
mnie. W ogóle najlepiej z nią nie rozmawiaj. Dziwna jest i...
- Nie odbiegaj od tematu.
I nie jest dziwna, tylko wyjątkowa.
- Jak zwał, tak zwał –
warknął. Po chwili dodał: - Spotyka się z kimś.
Uśmiechnął się
triumfalnie, widząc minę Hermiony. To było warte spełnienia
wszystkich gróźb wobec niego. Dziewczyna tymczasem była
oszołomiona.
- Zamknij usta, bo nie
wyglądasz zbyt mądrze.
- Ale, że... -
przełknęła głośno ślinę. - Że z człowiekiem?!
- Nie, z sową. - Harry
przewrócił oczami. - Hedwiga jest z nią bardzo szczęśliwa.
- To jest po prostu... -
Zignorowała sarkazm u chłopaka. - To by się zgadzało.
- Czyżbyś wiedziała
coś, czego ja nie wiem? - zapytał Harry z wyraźnym
zainteresowaniem.
- Ostatnio często nie
wracała na noc.
- Fiuuu... - Potter aż
gwizdnął i wygodniej ułożył się na łóżku. - Nieźle.
Zrobisz coś z tym? Ciekawe kto to.
- Sama chciałabym
wiedzieć. Mam nadzieję, że jest dla niej dobry i...
- Błagam, tylko się nie
roztkliwiaj, bo to bez sensu – żachnął się Harry.
- Ty byłeś dla mnie
dobry... - wyszeptała cicho, spuszczając wzrok.
- Idź już – usłyszała
tylko. Gdy na niego spojrzała, znowu sięgał po książkę. Ich oczy się spotkały, ale on szybko odwrócił wzrok. Cień
irytacji przemknął po jego twarzy.
- Tęsknię za tobą.
Wróć już do mnie - powiedziała.
Delikatnie dotknęła jego
dłoni, ale odsunął się. Odwróciła się i wyszła ze Skrzydła
Szpitalnego. Było lepiej, lepiej niż poprzednio. Widocznie wszyscy
mieli rację, mogło być gorzej.
Tak pocieszona wróciła do
Pokoju Wspólnego.
W dormitorium coś jej się
przypomniało. Nigdy nie posądziłaby Harry'ego o czytanie z własnej
woli. A zwłaszcza "Przygód Sherlocka Holmesa".
Uśmiechnęła się do
Carmen, która w tym momencie weszła do pokoju. Faktycznie, ostatnio
wydawała się odrobinę bardziej zamyślona. I chyba była
szczęśliwa.
Hermiona opracowywała plan.
Śledztwo czas zacząć.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńMiło, że wstawiłaś notkę, już się bałam, że jednak odechciało Ci się pisać, ale na szczęście nie ;)
Co do rozdziału, to bardzo mi się podobał. Fajnie, że Harry zaczyna być milszy. Serio? On i książka? Też się zdziwiłam ^^
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie troszkę szybciej niż ten, ale i tak na pewno będę czekać :D a i fajnie że wrócił Twój Wen
Pozdrawiam i też życzę miłej końcówki weekendu
~Julla
Jest świetnie, na prawdę!
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci już, że uwielbiam Barnabasa? <3
Hihihihi. Ach te gierki Carmen i Snape'a. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńNajlepszy tekst Harry'ego ever.
Nie z sową. Hedwiga jest z nią bardzo szczęśliwa xD.
Czekam na następne i mam nadzieję, że prędko do nas wrócisz.
Pozdrawiam,
Honeyed Girl.
Super rozdział :-) Carmen jest wspaniała :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się , że dokończysz bloga, a mam pytanko... ile jeszcze przewidujesz rozdziałów? ( Mam nadzieję , że dużo :-) )
Dzieki za nowy rozdzial i mam nadzieje ze szybko napiszesz nowy jak ci wena wrocila ;33.
OdpowiedzUsuńBo bardzo jestem ciekawa jak to sie wszystko skonczy.;DD
I tez mam nadzieje ze napiszesz duzo rozdzialow<3333
A co do rozdzialu to fajny ale troche krotki.;CCC
Fajny rozdział.<33
OdpowiedzUsuńNapiszesz kiedy wstawisz kolejny.???
Zdecydowanie warto było czekać. Jak zawsze. Nie zawiodłam się. Rozdział jest wspaniały.
OdpowiedzUsuńHarry i tekst o sowie <3
Poza tym uwielbiam Carmen i Severusa
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
Pozdrawiam i życzę weny
z.
Rodział super :) Ale dziewczyno proszę cię! Dodawaj częściej te rozdziały, ok? ;D Proszę cię!!
OdpowiedzUsuń*-*
OdpowiedzUsuńHarry... czyta? O.o
Ale ta ich rozmowa! Czemu to takie fajne?
Doprowadzanie do szału Snape'a ♥
Wielbie twego bloga c:
<3, zrób coś, żeby harry i hermi byli razem, proszę <3
OdpowiedzUsuń*Hermi*
Jedno pytanie nasuwa mi się od początku czytania tej notki.
OdpowiedzUsuńNO CZO TEN BARNABAS O.O?
Dobra, na razie zostawię ten wątek. Chyba Ci się udzieliło po naszej rozmowie o tych trójkątach i tak dalej xD Ale w sumie wyszło to na dobre, więc mi się ogólnie podoba.
Czekam aż Carmen "da popalić" Snape'owi. Zmieszać ich temperamenty... No może być eksplozja, więc ja na to czekam z zapartym tchem i...ssaniem w żołądku? Noo, coś koło tego.
Jak przeczytałam " Ktoś był u ciebie w nocy? " to mi się taki film przypomniał "Poszukiwany, poszukiwana"... Jeśli oglądałaś, to pewnie ogarniesz o co mi chodzi, a jeśli nie no to trudno.
Ogólnie rzecz biorąc jak zwykle rozdział mi się podobał i czekam na więcej.
Nudna jesteś wiesz? Musisz stale tak fajnie pisać? :D
Pozdrawiam! :*
P.S. Powodzenia na Olimpiadzie.
NIE DZIĘKUJ!
:)
zaiste to było zajebiste. wspaniały rozdział czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńjak myślisz? wyrobisz się w weekend? mam wielkom nadzieję że tak :*
Prosze napisz juz bo jestem ciekawa co bedzie dalej.
OdpowiedzUsuńHarry i Hemiona <3333
<3333333333333333333333
Fajny rozdzial , tylko troche krotki moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na kolejny.
Mam nadzieje ze bedzie dluzszy i pojawi sie szybko.;333
Postaraj sie pisac rozdzialy raz w tygodniu prosze.
OdpowiedzUsuńBo jestem niecierpliwa i zrzera mnie ciekawosc co bedzie dalej.
Dobra, nadrabiam zaległości komputerowe i powiem tak. Sherlock!!!!! <333333333333333 No, ale nieważne.
OdpowiedzUsuńHarry. Takiego go lubię. Jest taki... fajny :D No i Barnabas :3 Ale bardziej się wypowiem, jak przeczytam kolejny rozdział :)
Nadrabiania zaległości część pierwsza. I tak ze swoimi ocenami już nic nie zrobię, 4.0 na półrocze jest całkiem niezłe.
OdpowiedzUsuńCytat nad rozdziałem zasługuje na miano 2. najpopularniejszego cytatu o miłości w internecie, wyprzedza go tylko biblijny "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest...".
Hermiona chyba jednak nie wyleciałaby do Barnabasa tekstem w stylu "Czy sprawisz, że Harry szybciej wyzdrowieje? Nie". Snape do Carmen na lekcji zdecydowanie COŚ I KOGOŚ mi przypominał. I - niestety - nie przypominał mi Snape'a.