Harry Potter - Book And Scroll

7.3.13

15. Nietoperz z eliksirem

"Kogo szukasz?
Jak się nazywa?
Pewnie go znajdziesz
Na boisku
Miasto nie jest wielkie
Łapiesz, w czym rzecz?
Miasto nie jest wielkie, kotku
I wszyscy gramy razem."
- James McMurtry

    Draco Malfoy stał przed ciężkimi, czarnymi drzwiami i zastanawiał się, co on tu właściwie robi. Miał plan – szukał tej dziewczyny, cały czas. W końcu zdenerwowany stwierdził, że powinien podjąć jakieś konkretne kroki. Jakie? Choćby przypomnieć sobie tamtą noc. I oczywiście dziewczynę.
Na początku chciał skorzystać z myślodsiewni, jednak uznał, że nikt mu jej nie udostępni. A już na pewno nie z tak prozaicznego powodu. Poza tym musiałby jeszcze wyjaśnić dlaczego nie pamięta tej nocy, a to nie wchodziło w grę.
    Draco przygładził starannie swoje blond włosy, uniósł bladą dłoń i zapukał. Po chwili dobiegło go nieco przytłumione:
- Wejść!
    Otworzył drzwi i wszedł do zimnego pokoju. Często tu bywał, podobnie jak większość Ślizgonów. On jednak miał też wyjątkowy powód, uprawnienie. Nie pytając o pozwolenie, usiadł w wygodnym fotelu i założył nogę na nogę. Uśmiechnął się w ten swój malfoyowy sposób i czekał. W końcu mężczyzna, który go wpuścił, zaczął:
- Dlaczego tu przyszedłeś, Draco? Czyżby jakieś kłopoty? - Snape uniósł pytająco brew.
- Ależ skąd, wujku. Po prostu mam prośbę.
- Tak myślałem. I mówiłem ci, żebyś nie nazywał mnie wujkiem! - Ostatnie słowo wymówił z nieskrywanym obrzydzeniem.
- To jak mam się zwracać do mojego ojca chrzestnego? Po imieniu? - zapytał lekko skonsternowany chłopak.
- Merlinie broń! Nie ma mowy. Absolutnie. Wystarczy z szacunkiem. – Położył nacisk na ostatnie słowo. Przez chwilę świdrował blondyna swoimi czarnymi jak węgiel oczami, aż w końcu się zreflektował. - Do rzeczy, Draco. Jestem dość zajęty.
- Tak, oczywiście. Kociołki wzywają, nieprawdaż? - Severus prychnął pogardliwie. - Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka na skroni pęknie. – Młody Malfoy widocznie miał pyszną zabawę.
- Wiesz, chłopcze, czasami naprawdę żałuję, że jesteś w moim domu. W innym wypadku już dawno poleciałoby sporo punktów i przynajmniej jeden szlaban z Filchem. Streszczaj się albo cię stąd wyrzucę!
- Jasne, jakby to ująć... Hmmm... - Chłopak przez chwilę zbierał myśli. Po chwili jednak zdecydował, że najlepiej walnąć prosto z mostu. Pójdzie szybciej. I może mniej boleśnie. Może. - Potrzebuję Eliksiru Golgiego. I trochę Amortencji.
    Snape'a zatkało. Co ten dzieciak sobie myśli? Że tak po prostu da mu te eliksiry? Te tak trudne do uwarzenia i, nie oszukujmy się, ważne eliksiry? Po co mu one? Czyżby...
- Draco. – Severus zmierzył go wzrokiem. - Coś ty takiego narobił? Po co ci eliksir miłosny i ten, który przywraca pamięć?
- Spokojnie, to nic takiego... To znaczy, co do Amortencji... Chciałem ją po prostu powąchać. Jakiś zapach mnie prześladuje i...
- Rozumiem. Proszę bez szczegółów. – Profesor podszedł do brązowej komody i otworzył malutką szufladę. Wyjął z niej fioletowy flakonik i podał chrześniakowi, który obserwował to wszystko w niezłym szoku. - Tu jest dawka, która nikomu nie zaszkodzi, a możesz sobie ją... hmmm... wąchać, ile chcesz. Coś jeszcze?
- T-tak. Eliksir Golgiego... - Nauczyciel nie dał mu dokończyć.
- Nie ma mowy. Nie mogę ci go dać, nawet minimalnej porcji. Dumbledore by mnie za to powiesił. No i jest zbyt silny oraz może wywołać skutki uboczne. Nie ma mowy.
- Ale ja... Proszę! To ważne! Bardzo! - W głosie Dracona dało się wyczuł nutkę histerii. Snape tylko pokręcił przecząco głową.
- Możesz sobie na niego popatrzeć. – Wskazał na przeszkloną szafkę w rogu pomieszczenia. - To ten w dużej, niebieskiej butelce. Ale ani myśl mi go ukraść, bo zauważę i wtedy masz zagwarantowane szorowanie kociołków bez użycia magii przez dwa miesiące. Codziennie. Zrozumiałeś?
- Tak.
- Wybornie. Pamiętaj o zamknięciu drzwi, gdy będziesz wychodził. Wiesz, przeciągi. – Mężczyzna posłał mu krzywy uśmieszek. I tym oto sprytnym sposobem pozbył się chrześniaka ze swojego gabinetu.
    Brrr! Faktycznie tu zimno! Owinął się szczelniej swoją czarną jak noc peleryną i udał się do salonu, aby napalić w kominku. Zamknął głośno za sobą drzwi. Nie wiedział, że właśnie pomógł pewnej rudowłosej Gryfonce, która nareszcie przestała trząść się z przerażenia.

***

    Ginny słuchała wymiany zdań pomiędzy Draconem a Snape'em i zastanawiała się, co ona tu właściwie robi. Chciała, aby Śłizgon przypomniał sobie tamtą noc, ją, wszystko co zrobił i mówił. Aby znowu ją pocałował. A do tego potrzeba było nadzwyczajnych środków.
    Na początku pomyślała o myślodsiewni. Ale niby jak miała tam zaciągnąć blondyna? Zresztą, zawsze mógłby stwierdzić, że wspomnienia są zmodyfikowane lub to wytwór jej wyobraźni.
A potem Hermiona podsunęła jej pomysł – podwędziła Carmen egzemplarz "Mistrza" i znalazła eliksir, który przywracał pamięć. Nie działał na skutki Obliviate, ale na zwykłe urwanie filmu owszem. Ginny ucieszyła się ogromnie i pożyczyła od Harry'ego pelerynę-niewidkę, po czym udała się do lochów i czekała, aż ktoś zapuka do gabinetu Snape'a. W końcu dziwnie by wyglądało, gdyby drzwi samoczynnie się otworzyły i zamknęły. Jakież było jej zdziwienie, gdy po chwili ujrzała Malfoya, który wszedł do pomieszczenia. Wślizgnęła się szybko za nim i stanęła w pustym rogu pomieszczenia, aby o nikogo nie zahaczyć. Słuchała.
    I wtedy szczęka jej opadła. Blondyn też chciał ten eliksir! Całe szczęście, że go nie dostał. Za to dziewczyna dowiedziała się, gdzie się znajduje. Odczekała aż w pokoju zrobi się pusto. Gdy powiewające szaty profesora zniknęły za głośno zamykającymi się drzwiami, odetchnęła z ulgą. Najgorsze za nią. Na palcach podeszła do szafy i spróbowała ją otworzyć. Nic. Alohomora! Też nic. Czyli było tak, jak Hermiona przewidziała - Snape miał zabezpieczenia. Jednak nie zraziło to jej – i na taką ewentualność się przygotowała.
    Wyjęła z kieszeni pomiętą kartkę pergaminu i znalazła odpowiedni akapit. Mocne zaklęcie otwierające – to powinno pomóc. Przeczytała trzykrotnie instrukcję, aby niczego nie zepsuć. Przećwiczyła też skomplikowany ruch różdżką. W końcu uznała, że jest w miarę gotowa. Skupiła się mocno i wycelowała w szafę. Przez chwilę mruczała pod nosem inkantację i machała ręką w taki sposób, który niedoświadczonemu obserwatorowi wydałby się co najmniej dwuznaczny.
    Skończyła. Bała się, czy wyszło. Przecież to była jej ostatnia deska ratunku! Niepewnie uchyliła jedno oko i niemal natychmiast je zamknęła. Jej umysł potrzebował chwili, aby przetrawić ujrzany obiekt. Po sekundzie żołądek podskoczył jej radośnie, a powieki natychmiast powędrowały w górę.
Ginny schowała pergamin i ostrożnie otworzyła szerzej przezroczyste drzwiczki szafki. Nie zaskrzypiały. Ręką chwyciła niebieską butelkę i przelała jej zawartość do niedużej fiolki. Braku takiej niewielkiej ilości eliksiru Snape nie powinien zauważyć (w każdym razie nie w najbliższym czasie). Zakorkowała buteleczkę i ukryła w kieszeni spodni. Resztę odstawiła na miejsce i rzuciła zaklęcie przywracające poprzedni stan szafki. Nałożyła pelerynę i ostrożnie podeszła do drzwi. Uchyliła je najciszej jak mogła, wyszła na korytarz i zamknęła je. Niestety, z emocji zrobiła to za szybko i gdy do ściany zostało zaledwie kilka centymetrów, skrzypnęły.
    Ginny zatrzasnęła już głośno drzwi i popędziła w głąb korytarza, byle dalej od tego piekielnego gabinetu i Przeklętego Nietoperza. Dobiegła do schodów. Obejrzała się niepewnie i słyszała dudnienie swojego serca. Było to straszliwe, basowe łomotanie, które brzęczało jej w uszach. Czuła pulsującą krew w skroniach.
    Wbiegła szybko na górę. Chociaż było to kilka pięter, to adrenalina zrobiła swoje – dziewczyna przebyła tę trasę bez ani jednego przystanku. Gdy dotarła do Grubej Damy, zdjęła pelerynę, rzuciła hasło i weszła szybko do Pokoju Wspólnego. Zmęczona opadła na fotel obok Hermiony, Harry'ego i Rona.
    Dopiero teraz poczuła ból w nogach. Nareszcie pozwoliła sobie odetchnąć z ulgą. Oszalałe serce wciąż mocno biło w jej piersi, jednak powoli się uspokajało. Chłopcy gapili się na nią zaskoczeni. Hermiona ich ignorowała i tylko zapytała przyjaciółkę, przejęta:
- Masz?
    Rudowłosa wyszczerzyła się w triumfalnym uśmiechu. Dotarło do niej, co zrobiła. Właśnie wykonała pierwszy krok w stronę Dracona. Uśmiechnęła się czule, ale też jednocześnie zawzięcie i poklepała się po kieszeni, w której teraz spoczywała mikstura.
- Mam. Strzeż się, chłopcze, albowiem twój los właśnie się dokonał. – I razem z koleżanką wybuchnęły śmiechem.

***


    Szóstoroczni Gryfoni z Krukonami siedzieli zniecierpliwieni w ławkach. Właśnie miała zacząć się obrona przed czarną magią z ich nowym nauczycielem. Każdy był podekscytowany, zwłaszcza dziewczyny. Harry siedział razem z Hermioną, która właśnie coś zapisywała na pergaminie. Przygryzła dolną wargę w skupieniu, oczy jej błyszczały. Chłopak wpatrywał się w nią z zainteresowaniem.
    Za nimi siedzieli Ron z Luną. Przeglądali z widocznym zafascynowaniem najnowszy numer "Żonglera". W pewnym momencie rudowłosy roześmiał się i mocno przytulił blondynkę. Ona odpowiedziała mu miłym spojrzeniem i kontynuowała swoją debatę o wyższości wnykopieniek nad pędrowężkami.
    Nagle drzwi od sali się zamknęły, a na okna opuściły się ogromne, ciężkie kotary. Zapaliły się świece. Wszystkie szepty ucichły. Uczniowie czuli na twarzach podmuch chłodnego powietrza. Magiczna tablica zawirowała od wiatru, a papiery na masywnym biurku załopotały. W pewnym momencie na środku klasy zmaterializowała się wysoka postać nauczyciela. Przez klasę przeszedł pomruk zdziwienia. Mężczyzna poprawił kołnierzyk, uśmiechnął się czarująco i rzekł:
- Witam was wszystkich. Jak już pewnie wiecie, nazywam się Barnabas Collins. Będę waszym nauczycielem obrony przed czarną magią. Dzisiaj zrobimy sobie lekcję organizacyjną, a od jutra zaczną się prawdziwe zajęcia.
    Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni i zastanawiali się, co te prawdziwe zajęcia mogą oznaczać. Profesor odchrząknął i znów zapadła cisza.
- Trochę już przebywam wśród ludzi, a zwłaszcza młodzieży i wiem, że wzbudzam niemałe zainteresowanie swoją skromną osobą. Jeśli macie jakieś pytania, zadajcie je, proszę, teraz. Śmiało, nie ugryzę – powiedział i odsłonił parę białych, lśniących kłów.
    Nagle uśmiechy na twarzach uczniów zamarły. No, może nie na wszystkich. Hermiona i Carmen w ogóle się tym nie przejęły – od razu wiedziały, że to wampir. Natomiast inni byli w wyraźnym szoku. W końcu gdzieś z końca sali Barnabasa dobiegł cichy głosik:
- T-to znaczy, ż-że... pan jest wampirem? - Ostatnie słowo wymówiła z nieukrywanym zdziwieniem. Mężczyzna na ten dźwięk jeszcze bardziej uchylił swoje wargi i powiedział:
- Zgadza się, panienko. – W klasie aż zaszumiało z podekscytowania. Uciszył ich gestem ręki. - Ale to nie oznacza, że musicie się mnie bać. Z tego, co mi wiadomo, to kiedyś uczył was wilkołak. Bardzo wiele nas łączy. Nie musicie się mnie jednak obawiać, od dawna nie piłem ludzkiej krwi i ani trochę mi do niej nie tęskno.
- W takim razie co pan je? - zapytała jedna z Krukonek, której Hermiona nie znała.
- Świetne pytanie. Wasz drogi profesor Snape już od dawna przyrządza mi pewien eliksir, który jest dobrym substytutem ludzkiego osocza. Piję go i czasami zjem coś normalnego. Ale przecież teoretycznie jestem martwy, więc nie muszę jeść obiadu lub kolacji. – Mrugnął do nich, a kilka dziewczyn westchnęło. - A teraz krótkie pytanie. Kto z was wie, w co, jako wampir, mogę się zmieniać? - Ręka Hermiony szybko wystrzeliła w górę. Po chwili Harry również niepewnie podniósł dłoń. Ron był zbyt zajęty Luną, a Carmen naturalnie nie chciało się zgłosić. Barnabas poczekał jeszcze chwilę, po czym pozwolił dziewczynie mówić: - Proszę, panno...
- Granger, sir. – Gryfonka przeważnie nie używała takich zwrotów, ale chciała okazać szacunek temu człowiekowi... Eeee... wampirowi. - Hermiona Granger.
- Ach, Granger! To o tobie krążą same legendy w pokoju nauczycielskim! Podobno jesteś równie mądra, co Rowena Ravenclaw?
- Tak mówią, sir.
- Ach, w istocie, nawet ją trochę przypominasz! Och, kochana, dobra Rowena. Gdyby nie ten przykry incydent z wiaderkiem... Ale kobietą była cudowną, pamiętam jak raz zrobiła mi... - W tym momencie przerwał, gdyż zauważył, że za dużo powiedział. Na jego blade jak kreda policzki wstąpił leciutki rumieniec. Tylko malutki. - Zresztą, nieważne. Odpowiesz na moje pytanie, panienko?
- Oczywiście. Nosferatu mogą zamieniać się w nietoperze i w wilki, które również mogą przywołać. Dzieje się tak dlatego, gdyż...
- Perfekcyjnie! Dziesięć punktów dla Gyffindoru! Masz rację, mogę się zmieniać w te oto stworzenia, co daje mi... - Jego głos zamarł, gdy przeniósł wzrok na osobę obok. - Nie może być. Czyżby to słynny pan Potter? - Obrzucił chłopaka taksującym spojrzeniem i przez chwilę Harry'emu wydawało się, że dojrzał coś nieprzychylnego, czerwonego w tych brązowych oczach, normalnie płonących ciepłem.
- Tak, to ja, profesorze – niewinnie odparł Wybraniec. Przyzwyczaił się już do takich reakcji.
- Niesamowite. W mojej klasie! Jakże mogłem to przegapić? Serdecznie pana witam, panie Potter. – I podał mu rękę, jakby na zgodę. Czarnowłosy wstał, niepewnie ją chwycił i zdziwił się. Spodziewał się, że jego skóra będzie wilgotna, lodowata i nieprzyjemna w dotyku. Było kompletnie na odwrót: ciepła, przyjemna i przypominająca pergamin w tych książkach, których prawie nikt nigdy nie czyta. Chłopak potrząsnął dłonią i usiadł.
    Barnabas jeszcze chwilę go obserwował, po czym rzekł:
- Na czym skończyliśmy?
- Na postaciach, sir. – Hermiona oczywiście chciała zrobić jak najlepsze wrażenie na nowym nauczycielu, który w dodatku był w stosunku do niej taki miły.
- Ach, pamiętam! Macie jeszcze jakieś pytania?
- Mógłby pan się zmienić w nietoperza? Prosimy! - odezwała się dziewczyna siedząca po prawej – brązowowłosa Krukonka z przyjaciółką. Chyba miała na imię Lucy.
    Barnabas uśmiechnął się, znowu ukazując swoje śnieżnobiałe kły, ukłonił się z najwyższą galanterią i chwycił pelerynę. Zasłonił się nią tak, jak w starych mugolskich filmach z Bellą Lugosim. Szybko przestawił stopę w taki sposób, że wykonał szybki obrót, podczas którego peleryna opadła. I, prawdę mówiąc, została tylko ona. Uczniowie rozglądali się po klasie, zaintrygowani nowym profesorem. Po chwili zobaczyli go – wyleciał zza zasłony i zrobił piękny piruet w powietrzu. Jako nietoperz też był piękny – czarna jak węgiel błonka skóry na skrzydłach i równie ciemny tułów. Tylko oczy pozostały brązowe i wciąż z tym samym cudownym spojrzeniem. Wykonał jeszcze kilka akrobacji. Wszyscy klaskali i śmieli się – była to cudowna odskocznia od szarej codzienności i sprawdzianów.
    W pewnym momencie nauczyciel podleciał pod sam sufit. Zatrzymał się tam przez chwilę, a w sali zapadła cisza. Ludzie wstrzymywali oddechy. Nagle Barnabas zanurkował głęboko w dół. Leciał, a właściwie spadał, z niesamowitą prędkością. Zaczęto się nawet bać, czy nie uderzy przypadkiem w podłogę, jednak w ostatniej chwili uniósł się w górę. Załomotało, zatrzepotało i PUF! Szara mgła na moment zaległa pomiędzy ławkami. Gdy szóstoroczni otworzyli oczy, ujrzeli przedziwny widok – i natychmiast ryknęli śmiechem. Otóż Barnabas w ludzkiej już postaci siedział na kolanach Hermiony. Ta, przerażona, obejmowała go. Widoku dopełniało mordercze spojrzenie Harry'ego. Całe szczęście w tej samej chwili zabrzmiał dzwonek. Gryfoni i Krukoni opuścili klasę, nie mogąc doczekać się już kolejnych zajęć.
    Nauczyciel szybko stanął na własnych nogach i grzecznie podziękował dziewczynie, że zapobiegła jego wypadkowi. Ta tylko uśmiechnęła się z wielkim zażenowaniem, zabrała torbę i wyszła. Harry poszedł za nią na siódme piętro.
    W Pokoju Wspólnym rzucili torby na podłogę i usiedli wykończeni na kanapie. Lekcja niewątpliwie dostarczyła im wrażeń. Harry założył zdenerwowany ręce na piersi i patrzył z wyrzutem w ogień tlący się w kominku, jakby to on był wszystkiemu winien. Po dłuższej chwili dość krępującej ciszy, Hermiona stwierdziła, że czas najwyższy się wytłumaczyć. A miała z czego. Postanowiła zacząć delikatnie.
- Harry... Jesteś zły? - niepewnie zapytała. Chłopak wzruszył ramionami.
- A jak myślisz? Od początku widzę, że ci się podoba. Masz okazję, to korzystaj. Ja jak zwykle się nie liczę.
- Nie! Nieprawda! Owszem, jest fascynujący, ale to wszystko! To był zwykły (no dobra, może nie zwykły) zbieg okoliczności. Po prostu...
- Nie tłumacz się. Nie musisz. Szczęścia życzę. – Harry zaczął wstawać, ale nie udało mu się, gdyż Hermiona stanowczym ruchem go powstrzymała. Spojrzała mu głęboko w oczy i rzekła:
- Wysłuchaj mnie. Jesteś przecież moim... przyjacielem. Musimy sobie ufać, prawda? Nie pozwól, żeby głupia zazdrość nam to zepsuła. – Chłopak popatrzył na nią. Dostrzegła w jego oczach żal i coś w rodzaju... strachu? Czyli jednak prawdą było, że oczy są zwierciadłem duszy. Wyszeptał cicho:
- Dobrze. Ufam ci. Opowiedz.
- Dziękuję. Kiedy profesor tak spadał, leciał w kierunku podłogi, myślałam, że się rozbije. Że coś mu się stanie. To chyba normalne, w końcu każdy był w szoku. A jak tak zniknął na chwilę i wszystko pochłonęła mgła, to nie wiem czemu, ale, przez sekundę dosłownie, pomyślałam sobie, że może ty też kiedyś będziesz tak spadać. Wiem, głupie. Może kiedyś, gdy ostatecznie staniesz do walki z V-voldemortem, to on cię tak zrzuci. I spadniesz. – Hermiona mówiła coraz bardziej płaczliwym głosem, w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. - Wtedy chciałam cię przytulić. Odwróciłam się i... i... - załamał się jej głos.
- Ciii... Nie płacz. Już dobrze. - Harry objął ją opiekuńczo ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtulił twarz w jej włosy pachnące lawendą i uspokajająco głaskał po plecach. - Jestem tu. I nigdzie się nie wybieram, jasne? Pokonam go, zobaczysz. Z tobą zawsze dam radę. – Odgarnął jej kosmyk z twarzy. Chwycił jej dłoń i złożył na niej niewinny pocałunek. Uśmiechnął się. - Wierzysz w nas?
- Wierzę – powiedziała i utonęła w jego ramionach.

17 komentarzy:

  1. Duśka!
    Jak widzisz komentuje hahahahahah
    No więc rozdział super ale moim zdaniem jeszcze za krótki :D
    Mam nadzieje że następny pójdzie ci szybciej, a nie tyle czasu( chociaż wiem, że miałyśmy sporo sprawdzianów a jutro jeszcze nieszczęsny francuski... tb też powodzenia życzę).
    W końcu pojawił się Draco, a co do Harrego i
    Hermiony oby nie trwało to tak długo jak z naszą Robonią!!! *(ile można)

    PS.Pamiętaj, że owca chroni się sama :D
    hahah nasza cudowna gra w farmera!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :D
    Zgadzam się w całej rozciągłości z przedmówcą :D Od siebie dodam, że mi tam się bardzo rozdział podobał :D Severus i jego obrzydzenie w nazywaniu go WUJKIEM :D
    Wiesz co, tak całkiem na marginesie, myślałam czy pisać Ci o tym czy nie, ale jakież było moje zdziwienie gdy przyszła wiadomość na stronkę na fb "Keep Calm and love Severus Snape" od niejakiej Klaudii z prośbą o udostępnienie jej bloga. Tak. Jestem tam adminką ;D
    Czekam na next! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty możesz być Owcą, a ja jestem garnkiem bo mówię 1/100000 tego co myślę, a Ty masz pecha (czy farta jak wolisz - dla mnie nie ma różnicy) że Cię znalazłam i mogę się powypowiadać trochę szerzej.
    Porównuje do "bez cukru" (przepraszam jeśli uważasz że niesprawiedliwie) bo mój umysł widzi sporo podobieństw i akurat to zawarłam w "myślach upublicznionych".
    Co do tego rozdziału: Draco i Severus wydają mi się być zbyt mało wyraziści. Te dwie postacie akurat są baaaardzo specyficzne i ciężko je opisać. Wobec siebie mogą być nieco uprzejmiejsze, ale nie wiem czy aż do takiego stopnia, bo mnie to wyglądało jak rozmowa Sybilli z Patil albo coś w tym guście.
    Jak coś to jakoś mnie znajdziesz. (Czyli jak uznasz że może jednak za bardzo przeszkadzam albo nie wiem co jeszcze.)
    Pozdrawiam i dodaje cytat (niekoniecznie pasujący z pozoru): "Optymizm i pesymizm różnią się tylko w dacie końca świata" ~Lec
    (wypadało jakoś zakończyć)
    PS Wierzę, że nie umieściłaś pomyśłów mrocznej88 celowo ale (na podstawie obserwacji samej siebie mogę stwierdzić, że) podświadomość to najdziwniejsze z czym można było nas (ludzi) stworzyć.
    PS 2. Wiem, że dużo parringów już było ale Ginny z Hagridem byłoby niespodziewane =D!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooooooooooooooojeeeeej! Ale słodki rozdział! Pod koniec oczywiście :D No i pojawił się Drakuś! I Severus! Jak ja ich kocham! No i Ginny zamierza pomóc Dracusiowi w odzyskaniu pamięci :) No i ten nauczyciel wampir :3
    Czekam na kolejny rozdzialik!
    Pozdrawiam i weny życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Huehuehue ;D
    Rozdział wspaniały! Bardzo podoba mi się fakt, że wprowadziłaś do opowieści wampiry. Swoją drogą, spodziewałam się, że Barnabas okaże się zupełnie innym, z braku innego słowa, człowiekiem. Uderz we mnie Avadą, ale sądziłam, że będzie uderzająco podobny do Edwarda Cullena. Brrr... na szczęście tak nie jest! Wampir jest mroczny i tajemniczy, i tak ma byc!
    Harry jest zazdrosny o Hermionę? Rozkręca się nam Harrymione <3
    Podobały mi się wtrącenia o Carmen, jak ,,[...] a Carmen naturalnie nie chciało się zgłosić." XD
    Fajne jest też to, że fragmenty o Ginny i Draco są podobne, zupełnie jakby oni myśleli tak samo :P
    Wydaje mi się jednak, że Draco trochę przesadził ze złośliwościami wobec Snape'a. Wyglądało to, jak rozmowa starego małżeństwa XD Ale ja nie napisałabym tego lepiej, więc nie zwracaj na mnie uwagi :D
    No i końcówka - bardzo ładna ^.^
    Czekam na kolejne rozdziały. Dziewczyno! Planujesz 100? Stawiam Ci Ognistą Whiskey <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic dodać, nic ująć. Czekam na następny z zapałem i mam nadzieję, że szybko się pojawi. Nie wiem co napisać, bo to co chce już jest w innych komentarzach. twój blog jest jednym z dwóch moich ulubionych ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Końcówka cuudowna O.O. Czekam na następne i życzę weny ;**.
    PS. Zapraszam do mnie na szczęśliwy, trzynasty rozdział! http://fremionelicious.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bomba! Czekam na nowy ^^
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział *.* Snape i te jego "Nie mów do mnie wujku" kocham. Draco też świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda Dracusia :( Ale jak się dowie, to będzie jazda! Sorka, że dopiero komentuję, ale tak nas teraz cisną w szkole, ze zwyczajnie nie miałam czasu ani ochoty na czytanie ;/
    Hehe, Snape, ty wariacie ^^
    Oj, Ginny, Ginny, co za łobuziara ;) Coś się kroi :*
    A nowy nauczycie niezwykle mi się podoba, i chyba Hermionce też ^^ Ta scenka z upadkiem na kolana była bombowa, aż się zarumieniłam :D
    Harryś taki zazdrosny, uuuu!
    ,,Jesteś przecież moim... przyjacielem'' ?! Niech oni w końcu zrozumienją, że się kochają, no!
    Harrymione! Harrymione! Uuuu! Gorzko! Gorzko! Czekam na kolejny odcinek i mam nadzieję, że ukaże sie szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam. Tutaj bee z zaczarowane-szablony. Informuję, że Twoje zamówienie zostało przeze mnie wybrane do wykonania :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej. Nominowałam Cię do The Versatile. Więcej na blogu ;)
    http://oddech-milosci-hogwartu.blogspot.com
    http://klatwa-podroznikow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej! Ja również cię nominowałam do the versatile, więcej inf. na fremionelicious. Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam do mnie:
    http://mydramione.blogspot.com
    http://love-dramione-love.blogspot.com
    Pozdrawiam, Malfoy ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy nowa notka?

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny blog! Z przyjemnością się go czyta :)

    Zapraszam na swojego bloga ;)
    http://vampavenue.blogspot.com

    Pozdrawiam, Konrad :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem oburzona! co 20 minut sprawdzam twego boga, który mnie złapał za serce, z nadzieją, że zobaczę nowy rozdział, a tu nic. Dziewczyno, ja chce nowy rozdział!!

    Taki tam żarcik ;p ale nie, no poważnie, czekam na nowy rozdział. wiem, że takie długie nic nie wstawianie, działa na czytelnika, ale ni kurde, ostatni rozdział jest z 7 marca! ;p CHCE NOWY ROZDZIAŁ! ;p

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter - Book And Scroll