"Dla Gavina grób był tylko oznaczeniem miejsca,
w którym rozkłada się czyjeś ciało.
Okropna myśl. A jednak ludzie uporczywie odwiedzali
zmarłych i przynosili im kwiaty, jakby po cichu liczyli,
że jeszcze wrócą do życia."
- J.K Rowling, "Trafny Wybór"
Był z nią. Leżeli na kocu przy plaży, a wiatr
rozwiewał im włosy. Byli sami, ale nikt inny nie był im teraz
potrzebny. Delikatnie gładził jej dłoń swoimi palcami.
Tak bardzo pięknie. W powietrzu czuł zapach
wiosny. Pojechali do Calais na wakacje, chyba najlepsze w jego życiu.
I ostatnie.
Spojrzał w dół i tam napotkał te wielkie,
karmelowe oczy, w których tak uwielbiał się zatapiać. Dosłownie
- nawet w tym momencie czuł, że tonie. Titanic to przy tym
amatorska parodia.
Delikatnie ją pocałował, a ona po chwili wtuliła
się w jego ramię. To mogło trwać bez końca. Kto by przypuszczał,
że nie będzie...
- Kocham cię - wymruczała, a on uśmiechnął
się dobrodusznie.
- Ja ciebie też. Bardzo. - Pocałował ją w
czoło.
- Obiecaj mi, że zawsze będziemy razem -
powiedziała, bawiąc się jego włosami. - Tak naprawdę.
- Masz moje słowo i jeszcze więcej. Nigdy cię
nie opuszczę. Tylko ciebie chcę. Tylko...
***
Jack Singer obudził się
zlany potem. Ciężko oddychał. Musiał mrugnąć parę razy, aby
pozbyć się obrazu snu spod powiek. Spokojnie, to tylko sen.
Potrząsnął głową, aby wyrzucić przykre wspomnienia z głowy.
Nie pomogło.
Zerwał się z łóżka i
poszedł do łazienki. Zimny, wręcz lodowaty prysznic spowodował,
że się trząsł, ale przynajmniej oczyścił umysł. Kropelki wody spływały w dół po mokrych kosmykach włosów. Mroczny Znak
mocno odcinał się na bladej skórze. Ubrał się i wyszedł przez
jasne drzwi na korytarz.
Rozejrzał się, a gdy
nikogo nie zauważył, skręcił w lewo, szukając dobrze znanego
sobie pomieszczenia. Po drodze minęły go dwie kobiety, do których
lekko się uśmiechnął, a one podekscytowane zaczęły wymieniać
między sobą jakieś uwagi. Nic nowego
Po szybko zjedzonym
śniadaniu przeszedł do najważniejszego pomieszczenia w całym
budynku.
- Jack, miło cię
widzieć.
- Ciebie też, ciociu
Bello. - Uśmiechnął się czarująco, po czym ukłonił, aby
dodać: - Witam, Czarny Panie.
Voldemort wykrzywił dziwnie
twarz, rzucił porozumiewawcze spojrzenie Lestrange i wyszedł przez
wielkie drzwi.
- Coś się stało?
- Skąd! - Kobieta
zaprzeczyła, odsłaniając swoje... oryginalne zęby. - Ma
kolejne przemówienie do wampirów. - Widział szaleństwo w jej
oczach, gdy przybliżyła głowę w jego kierunku. Przesłodzonym
głosem, który zabrzmiał strasznie, zapytała: - Jackie, co byś
chciał?
- Ja... Przyszedłem,
bo...
Nie dokończył, ponieważ
duże drzwi ponownie się otworzyły. Oboje od razu znacząco
odsunęli się od siebie. Ich relacja w żadnym stopniu nie była...
poważna. Lubili natomiast się nawzajem przekomarzać, co często
prowadziło do sytuacji niejednoznacznych dla innych osób.
Barnabas wszedł pewnie do
pomieszczenia, poprawiając łańcuszek przy kamizelce. Jako
przywódca wampirów nie może wyglądać niechlujnie, zwłaszcza, że
tego bardzo nie lubił.
- Gdzie Czarny Pan? -
zapytał na wstępie. Omiótł szybko wzrokiem pomieszczenie i
zatrzymał go na dwóch postaciach patrzących na niego z lekkim
zdziwieniem.
- Ma przemówienie do
twoich... pobratymców – odparła przesłodzonym głosem
Bellatrix. - A co, wampirek chciał się pobawić...? - Zbliżyła
się na tyle, że palcami kreśliła kółka na jego lewym ramieniu.
- Obawiam się, że to dość mało prawdopodobne, zwłaszcza
dzisiaj i...
- Bello, przestań mnie
kokietować.
Jack wybuchnął śmiechem,
który próbował zdusić, a kobieta spojrzała mu w oczy.
- Przykro mi, kochanie,
ale dzisiaj już nikt tak nie mówi. Idź może po słownik, do
dziewczyny, muzeum srebra...
- Przestań! - warknął,
odsłaniając zęby. Chciał ją podnieść i zatopić kły w jej
szyi, ale nie odważył się. Jeszcze nie. - Nie pozwolę, aby
nałożnica Belzebuba mnie obrażała!
- Mam iść po błoto?
Czy wolicie kisiel? - zapytał Jack. Teraz uśmieszek zadowolenia
nie schodził mu z twarzy.
- Najlepiej idź po Toma,
słonko. - Bella mrugnęła do nosferatu i przyciągnęła jego
głowę do siebie. Teraz jej usta znajdowały się przy prawym uchu
Collinsa. - A ty sobie zapamiętaj, że jeśli Czarnego Pana tu nie
ma, to masz wyjść. Nie obchodzi mnie, co mu powiesz. Jak myślisz,
komu uwierzy? Jesteś pyłem na wietrze, Barnabasku. Zawsze może
cię zastąpić ktoś inny...
- Nieprawda. - Wampir
odepchnął Lestrange i pokazał kły. - Z jakiegoś powodu to
akurat mojej krwi potrzebuje. - Zwrócił się teraz do chłopaka. -
Wybieram się ponownie na szkolenie, idziesz ze mną, Singer?
Jack ożywił się jeszcze
bardziej i z entuzjazmem pokiwał głową. Po chwili zniknął z pola
widzenia Belli, która zaniosła się szaleńczym śmiechem,
wyobrażając sobie głowę krwiopijcy na rożnie i w ogniu.
Tymczasem dwójka
ciemnowłosych zeszła wąskimi schodkami do piwnic. Nie były
ciemne, tak jak większość. Te były odnowione, niemal sterylne.
Gdy przechodzili obok poszczególnych sal, zaglądali przez
przeszklone drzwi, aby zobaczyć grupki Śmierciożerców ćwiczące
zwykłe zaklęcia. Jak dobrze, że ściany były dźwiękoszczelne.
Dotarli do drzwi z numerem
13, które jako jedyne nie były ze szkła. Podobnie jak w przypadku
Gringotta, tym razem Barnabas wyciągnął dłoń z długim
paznokciem i przejechał nim przy framudze. Przejście się otworzyło
i razem wkroczyli do przyciemnionego pomieszczenia, w którym już
czekała na nich około setka wampirów. Na widok Collinsa, wszystkie
rozmowy ucichły.
Nosferatu uśmiechnął się
i wszedł na małe podwyższenie, a za nim Jack, którego sam widok
już przeraził. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać, ale...
Jeśli to była tylko mała część rekrutów, to jaka musiała być
cała armia? Dumbledore ma przechlapane. Dosłownie.
- Witam, towarzysze. - W
jednym momencie wszyscy się lekko ukłonili, aby przywitać
dowódcę. - Świetnie. Dzisiaj będziemy kontynuować poznawanie
technik z poprzedniego spotkania. Ten oto młody człowiek – na
sali dało się słyszeć pomruki dotyczące jego bladości i uwag o
możliwym smaku jego krwi – jest obserwatorem, a nie posiłkiem.
Proszę was o niezwracanie na niego uwagi. - Jęki zawodu dotarły
do jego uszu. - Spokojnie. Już jutro wielki dzień, pamiętajcie.
Gwarantuję, że wasz głód zostanie zaspokojony.
Singer mimo wszystko
przełknął ślinę i nieświadomie pogładził dłonią miejsce,
gdzie znajdował się Mroczny Znak. Ta zemsta na pewno będzie
należała do udanych.
***
Hermiona lubiła słuchać
monologów Carmen, które zwykle nudziły innych, ona natomiast nie
mogła się nadziwić, jak jeden człowiek, w takim wieku, potrafi
mieć tak wyostrzony zmysł obserwacji. Mało tego – potem to
wszystko łączy w całość! I choć sam proces wydawał się trochę
zbyt przekombinowany, efekty ją zawsze powalały.
Jedyne, co Hermiona
wiedziała o swojej współlokatorce było to, co widziała w
myślodsiewni z kilkoma szczegółami od samej zainteresowanej.
Ponadto pochodziła z Francji, lecz nie słyszała u niej nawet
odrobiny akcentu ani żadnych wtrąceń w tym języku, co wydawało
jej się dziwne.
Jeszcze dziwniejszym było
to, że w przeddzień balu, czyli już po zakończeniu pierwszego
semestru Carmen zaczęła opowiadać. Sama z siebie, tak po prostu.
No dobrze, coś mogło to wywołać albo raczej ktoś. Kilku
ktosi...?
- ...być może wyjątkowy
dar spostrzegawczości mam po babce, siostrze Verneta, francuskiego
malarza. Talent objawia się w najdziwniejszych formach. - Zawinęła
kosmyk brązowych włosów za ucho i uważnie studiowała jakiś
kawałek pergaminu. - Na przykład moja siostra, Melody...
- Twoja... siostra?
- Hermiona nagle poderwała się z łóżka, wpatrując się z takim
zdziwieniem w dziewczynę, jakby co najmniej zobaczyła ją i Snape'a znowu
razem w bibliotece. - N-nie... nie wiedziałam, że masz... Siostrę.
- Mam. - Uśmiechnęła
się pod nosem, gdy oglądała kartkę pod światło. - I mogę cię
zapewnić, że ma znacznie mniejszy dar obserwacji i dedukcji niż
ja.
- Tak, wiem, że jesteś
skromna... - Hermiona przewróciła oczami, na co Car wybuchła
gromkim śmiechem. Po chwili uspokoiła się, spoważniała i
odwróciła w jej stronę. Jej oczy znowu sprawiały wrażenie
zagubionych gdzieś w przestrzeni.
- Nie mogę się zgodzić
z tymi, którzy uważają skromność za cnotę. Logik powinien
patrzeć realistycznie - lekko gestykulowała prawą ręką – i
niedocenianie lub przecenianie kogoś to odstępstwo od prawdy. Moje
słowa o siostrze i mnie są szczerą prawdą.
- Nie wątpię w twoje
słowa... Ale dlaczego nigdy o niej nie słyszałam?
- Tak wyszło. Poza tym,
gdybyś zastosowała moje myślenie, wiedziałabyś, że do czegoś
zmierzam.
- To znaczy? - Hermiona
uniosła brew.
- To znaczy, że
najprawdopodobniej ją niedługo poznasz.
Granger zabrakło tchu.
Jednocześnie rozmyślała nad tym, co to oznacza. Przyjedzie tutaj,
do Hogwartu? Już jedna Brown to było dużo, a dwie... Ostatnio nie
skończyło się to zbyt dobrze dla Lavender.
- Nie, nie przyjedzie
tutaj. Gdybyś nie domyśliła się, ta kartka to list od moich
rodziców. Zapraszają was na ferie i...
- Oni? Czyli
nie chcesz, żebym pojechała? - zapytała chytrze Hermiona, a
Car... zrobiła się trochę czerwona. Starając się nie dać nic
po sobie poznać, odwróciła wzrok i z powrotem skupiła się na
liście.
- Chcę – wydusiła w
końcu z siebie.
- To świetnie! Brawo,
Car, robisz się coraz bardziej ludzka – powiedziała z
entuzjazmem dziewczyna i na chwilę przytuliła brunetkę, która
dawała całą sobą znać, że ma to gdzieś i żeby się
odczepiła. Tak naprawdę w sercu Carmen zapłonęło coś w rodzaju
wesołego płomyczka – w końcu nie będzie sama.
- Zdefiniuj ludzka –
odparła i uśmiechnęła się sarkastycznie. Hermiona
przewróciła oczami.
- Wy naprawdę do siebie
pasujecie. Oboje jesteście wredni, ironiczni, niezrozumiani,
zamknięci, inni, dziwni...
- Dziękuję.
- Wiesz, że nie
skończyłam?
- Tak, ale
najprawdopodobniej zmarnowałabyś mnóstwo czasu.
- Unikasz tematu.
- Wcale nie.
- To przez jutro, prawda?
Przecież nie będziecie mogli się razem pokazać.
- I co w związku z tym?
- Nie udawaj. Przecież
ci zależy i dobrze o tym wiesz. Poza tym jestem pewna, że on
też...
- Hermiono! - dobiegł je
głos Harry'ego z dołu. - Zejdziesz na chwilę?
- Już idę! -
odkrzyknęła i rzuciła Carmen ostre spojrzenie. - Nie rezygnuj z
tego, pamiętaj.
Brown nie odpowiedziała.
Jeszcze raz zerknęła na list i uśmiechnęła się.
Córciu,
Wiem, jak się uczysz, więc nie będę pytać.
Trzymasz się jakoś? Wytrzymujesz? Ostatnio
pisałaś, że nie jest tak źle, ale z Tobą to nigdy nie wiadomo.
W każdym razie możecie do nas przyjechać na
parę dni w czasie ferii. To znaczy ty i ze dwie osoby. Może nawet
na Sylwestra? To zależy od rodziców tych twoich przyjaciół
(Potter się nie liczy, i tak przyjedzie, bo tata chce go poznać).
Kto jeszcze? Pewnie Hermiona (plotki się szybko roznoszą, oni
naprawdę są parą?). W takim razie będziemy czekać.
Może nawet przyfiukamy się po Was, dyrektor
zrobił na mnie całkiem dobre wrażenie, w końcu Ci pomógł.
Chętnie bym zobaczyła ten zamek, jest ogromny, prawda? Nie bój
się, nie weźmiemy Melody, bo jeszcze by wysadziła budynek.
Powodzenia na tym balu, może w końcu będę
miała jakiegoś porządnego
prawie-zięcia?
Buziaki,
Mama.
PS Sherlock się stęsknił.
Super rozdział! Fajnie że wróciłaś :D
OdpowiedzUsuńSherlock to pewnie jakieś zwierzę ..... może pies?
Nie mam pojęcia :D
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Wspaniały rozdział. Było na co czekać. Barnabas jest świetny, kocham go. Weny życzę i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńMelduje się Jeżyk i życzy smacznego komentarza.
OdpowiedzUsuńGenialny dobór grafiki do "obudził się zalany potem" :D
Co jak co, ale ja to bym obejrzała jakieś dobre zapasy w kisielu!
Mam nadzieję, że spekulacje Gisi się nie potwierdzą, no weź, Sherlock to za fajne imię dla PSA. Nie żebym miała coś do psów, w końcu mam jednego, ale...no nie. :D
Cudownie. Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem pod dużym wrażeniem. Co do dobpru grafiki zgadzam się z Rickmanicką. Czekam na następny rozdział :3
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem, naprawdę. Rozdział bardzo ciekawy, jak wszystkie zresztą. Mam nadzieję, że wrócisz do regularnego wstawiania, aczkolwiek rozumiem, że oczywiście nie jest to możliwe zawsze. Rozdział super, list super, uzębienie super.
OdpowiedzUsuńjejku przeczytałam wszystkie rozdziały i nie mogę doczekać się kolejnego :) Wspaniale piszesz i słuchasz genialnej muzyki. Widzę, że słuchasz Marsów wybierasz się może na koncert w Rybniku ?
OdpowiedzUsuńWow, nikt mnie jeszcze nie pochwalił za gust muzyczny! Na koncert na razie niestety nie jadę, za to liczę, że znajomi mi kupią bilet na osiemnastkę albo dostanę jakieś pieniądze. Ten koncert to moje marzenie i naprawdę chętnie bym pojechała.
UsuńMam nadzieję, że uda CI się tam trafić :) Powodzenia .
UsuńJaki szablon masz?
OdpowiedzUsuńJeny, cudowne opowiadanie! Uwielbiam Harrymione i Drinny :) Zaczełam czytać od pierwszego rozdziału i nie mogłam się oderwać- tak mnie wciagnęło :) Nie mogę się doczekać nowego rozdziału! :3
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział czekamy :) !
OdpowiedzUsuńWchodzac tutaj nie spodziewalam sie czegos takiego. Naprawde masz lekkie pióro. Tylko pozazdroscic. Wzielam sobie za cel nadrobienie zaleglosci na Twoim blogu i mysle ze nie bedzie to wielkim problemem, bo po jednym rozdziale widac, ze Twoja historia wciaga. Jesli masz ochote to wpadnij do mnie: http://beznadziejnie-zakochana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?? Nie mogę sie doczekać !! Bardzo interesujący blog, ostatnio cały czas go czytam :) Podoba mi sie twoje kreatywne myślenie ! Żeby Barnabasa Collinsa do Harry'ego dodawać ! Ciekawe ! Jednak mam jedna rzecz która nieraz mi sie nie podoba, a może po prostu mi sie wydaje, hmm.. , nie wiem, chodzi mi o takie długie opisy, jak dla mnie trochę ZA długie , trochę więcej dialogów :) No, nie wiem , tak czy siak, Super blog !
OdpowiedzUsuń~ Imperio
Kiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńhttp://ta-historia-mogla-potoczyc-sie-inaczej-hucwoci.blog.pl/2014/05/12/1-victoria-keyson/ Blog o hucwotach
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńEnfin, j'ai trouvé ton blog. Bonne chance, je ne sais pas ce que j'ai lu, mais je l'aime.
OdpowiedzUsuńkiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Bardzo podoba mi się twój sposób pisania.
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadajmysobiehistorie.blogspot.com/