Harry Potter - Book And Scroll

4.4.14

47. Czuję, że żyję

"I see this life
Like a swinging vine
Swing my heart across the line
In my face is flashing signs
Seek it out and ya shall find
Old but I'm not that old
Young but I'm not that bold
And I don't think the world is sold
I'm just doing what we're told

I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive"
- OneRepublic, "Counting Stars"

    Gdy każdy kolejny dzień dzielący ją od rozłąki z Draco przemijał, Ginny czuła, jakby ostry sztylet wbijał jej się mocno w serce. Tak bardzo nie chciała go stracić, ale z drugiej strony wiedziała, że musi mu pozwolić robić to, co do niego należy. Co należy do całej jego rodziny.
    Nie dawała tego po sobie poznać, ukrywała żal za maską radości – dopiero w swoim dormitorium ją zrzucała. Naprawdę swobodnie czuła się jedynie przy nim. Niestety, już niedługo.
    Gdy został zaledwie tydzień, Ginny wyszła z piątkowej lekcji zaklęć i ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego. Rozmyślając o czekających ją jeszcze trudniejszych chwilach, pozwoliła swoim stopom się prowadzić. Niestety kończyny mogą "zapamiętać" drogę, za to w żadnym wypadku nie uwzględniają aktualnych wydarzeń. Prą do przodu i już.
    Właśnie takie niedopatrzenie spowodowało, że dziewczyna potknęła się o coś. Z trudem utrzymała równowagę, a gdy się odwróciła, dostrzegła grupkę Ślizgonów. Jasne, jeszcze tego brakowało.
- Co się tak gapisz, Weasley? - wrzasnął przeciągle Crabbe, jednocześnie powodując wręcz histeryczny śmiech Goyle'a.
- Próbuję ogarnąć twoją głupotę, ale nie mieści się w tym zamku – odparła z godnością Ginny, zadzierając wysoko głowę. Już miała odejść, gdy nagle przed szereg wyszedł znajomy blondyn. Przełknęła nerwowo ślinę.
- No proszę, Weasley, uczymy się, jak bystro odpowiadać? Niestety, na poziomie przedszkolaka już jest Goyle, ale dla ciebie znalazłoby się miejsce tuż pod nim. - Odsłonił białe zęby, patrząc jej prosto w oczy. Tego nie przewidziała – owszem, wiedziała, że będą musieli grać przed innymi, aby nie wypaść podejrzanie, lecz teraz wszystkie emocje zaczęły się w niej kumulować.
- Świetnie, prześcignę cię o kilkanaście miejsc – wycedziła zimno. Kątem oka dostrzegła, że otacza ich już dość spory tłumek uczniów i stale się powiększa. Po chwili dodała ze złośliwym uśmiechem: - Cokolwiek byś nie robił, zawsze będziesz pode mną, farbowana fretko.
    Otaczający ich nastolatkowie zachichotali, doprowadzając Ślizgonów do białej gorączki. A w każdym razie do gorączki koloru włosów Draco. Ten jedynie wpatrywał się w nią dziwnie. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, gdy w końcu chłopak powiedział:
- Załatwimy to kiedy indziej, może z twoją szlamowatą przyjaciółką...?
    Dom Węża zawył z uciechy. Zrobiło się głośniej, gdy blondyn przeszedł obok Ginny, strącając jej torbę z ramienia. Nawet nie obejrzał się za siebie.
    W oczach rudowłosej pojawiły się łzy. Była zła, ale nie chciała płakać. Całe szczęście tłumek już się rozchodził, a ona zniecierpliwiona zbierała książki. Chciała, aby to wszystko się już skończyło. Chciała mieć spokój. Najlepiej żadnych problemów, tylko ona i chłopak, którego kochała i chciała dla niego jak najlepiej.
    Zdenerwowana podniosła ostatni skrawek pergaminu z posadzki. Jej oczy zdecydowanie się powiększyły, a ona sama ożywiła. Gdy rozprostowała kartkę, przeczytała zaledwie kilka słów.

Pokój Życzeń, za 10 minut.
Proszę, przyjdź.
DM

    To jej wystarczyło. Gorączkowo przycisnęła papier do piersi i pobiegła w kierunku ruchomych schodów. Serce biło jej jak oszalałe, niemal wyskakiwało na zewnątrz. W gardle zaschło, tętnice podwoiły swoją pracę. Zupełnie jakby miała zemdleć, ale jednocześnie iskierka nadziei zatliła się w jej wnętrzu. Szybko oddychając, weszła do obszernego pomieszczenia.
    Tym razem Pokój sprawił, że znalazła się w czymś w rodzaju kawiarni, jednak nikogo innego tam nie było. Szybko nalała sobie do filiżanki gorącego napoju z samowaru i upiła łyk. Z każdym kolejnym smakowało lepiej, do tego pozwalało jej się uspokoić. Wyciszyła się na tyle, że głośny trzask drzwi zza niej przestraszył ją. Podskoczyła nerwowo, a porcelana rozbiła się o podłogę. Czarny płyn i białe kawałki ceramiki znaczyły pechowe miejsce.
    Odwróciła się i nieśmiało spojrzała na niego. Pewna jej część spodziewała się, że odezwie się do niej tak arogancko, jak chwilę wcześniej, lecz on jedynie się uśmiechał. Ciepło i z radością w oczach, dokładnie tak, jak zwykle, gdy byli sami.
    Bez słów porozumieli się i usiedli przy jasnym stoliku z wymyślnie zdobionymi oparciami krzeseł. Draco powoli pochylił się i lekko pocałował ją w usta.
- Przepraszam – powiedział.
- Nie masz za co – stwierdziła łagodnie, ponownie zbliżając się do jego twarzy.
- Mam za co. Za wszystko. - Odsunął się lekko i chwycił ją za dłoń. - Przepraszam za to, że cię zostawiam. Za to, że nie mogę całemu światu wykrzyczeć, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Za to, że tak bardzo się poświęcasz i cierpisz dla mnie. Przepraszam za wszystko, bo nie da się wielu rzeczy opisać słowami. Po prostu... sprawiasz, że czuję, że żyję.
- Będę za tobą bardzo tęsknić. - Poderwała się z krzesła i mocno go przytuliła, wtulając policzek w jego ramię. Ogarnął ją ten cudowny zapach, który tak bardzo kochała.
- Może nie tak bardzo? - Uśmiechnął się w typowo ślizgoński sposób i sięgnął do kieszeni.
- Coś knujesz – stwierdziła, całując go w policzek.
- Moja droga, jestem ze Slytherinu. - W tym momencie pokazał jej swoją dłoń, na której dostrzegła dwa galeony.
- Dajesz mi odprawę? - Uniosła brew, a on się zaśmiał.
- Po twojej minie widzę, że to raczej nie byłby dobry pomysł. Spokojnie, jeden jest dla mnie. Tak będziemy mogli się komunikować.
- Mieliśmy coś takiego rok temu w Gwardii Dumbledore'a... - zauważyła zaciekawiona Ginny.
- Stąd wziąłem pomysł – przyznał trochę niechętnie. - Po tym, jak was tu znaleźliśmy, przeszukaliśmy wszystkich i każdy miał galeona, co na przykład u Weasleya wydaje się dziwne... No dobrze, przejdę do sedna. Pozbierałem je, nic nie mówiąc Umbridge i przez wakacje zastanawiałem się, co robią. W końcu odkryłem te wiadomości, a teraz je trochę... ulepszyłem.
- Jak? - Rudowłosa była coraz bardziej zaciekawiona.
- Chwyć go i pomyśl o mnie – polecił blondyn.
    Dziewczyna wzięła do ręki monetę i zacisnęła na niej palce. Skupiła wzrok na chłopaku i chwilę później moneta zawibrowała. Gdy rozchyliła dłoń, galeon zaczął się powiększać, aż w końcu był wielkości jej pięści. Z jego powierzchni zniknął wyryty obraz – teraz była to lustrzana tafla, na której wyraźnie widziała twarz Draco.
    Spojrzała na prawdziwego Malfoya – sam teraz też trzymał identycznie wyglądający kawałek metalu. W jego oczach dostrzegła zaciekawienie.
- Trochę zmodyfikowałem zaklęcie – wyjaśnił.
- Merlinie, to niesamowite! - wykrzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
- Jestem Draco, tak dla uzupełnienia – powiedział i złośliwie ułożył wargi. - Będziemy mogli w ten sposób rozmawiać, a jeśli zechcesz, aby galeon znowu był normalny, musisz powiedzieć Ja mistrz wyciągam dłonie.
Ja mistrz wyciągam dłonie. - Pieniążek znowu mieścił się w kieszeni, gdzie Ginny starannie go włożyła, po czym pocałowała Draco tak mocno, że się prawie przewrócił.
- A jak będzie z balem? - zapytała smutno, patrząc mu w oczy. Westchnął.
- Dobrze wiesz, że na razie jeszcze nie możemy pokazać się razem. Do tego nie wiem, czy Czarny Pan nie zwoła wtedy zebrania.
- Czyli w Nowym Roku cię już nie zobaczę... - Z żalem wodziła palcami po fałdach jego szaty. Jej ręka zacisnęła się lekko na przedramieniu z Mrocznym Znakiem. - I tak będę tęsknić.
    Ponownie odpowiedział jej pocałunkiem.

***


    Tajemnica z definicji jest czymś, o czym wie jedna lub zaledwie kilka osób. To zdecydowanie utrudnia sprawę, gdy się o niej mówi wśród niewtajemniczonych. A co dopiero, gdy niewtajemniczona jest właściwie cała szkoła...
    Właśnie to przytrafiło się Carmen Brown. Dokładnie na tydzień przed zapowiedzianym od września balem nagle wszyscy osobnicy płci męskiej zdali sobie sprawę, że wypadałoby się tam pojawić z kimś trochę ładniejszym niż kolega. Ostatnie prace domowe i testy nie przeszkadzały im w tym – wręcz jakby motywowały ich bardziej!
    Dziewczyny od piątej klasy wzwyż ciągle chichotały na korytarzach i, jak to Harry określił w czwartej klasie, chodziły stadami. W końcu zawsze mógł je napaść jakiś troll w łazience lub Irytek zaatakować na korytarzu... Nigdy nic nie wiadomo!
    Carmen oczywiście była wyjątkiem od reguły, lecz to nie przeszkadzało innym gapić się na nią jak na Nimbusa 2003 Wersja Ulepszona Deluxe. W takich sytuacjach Hermiona pękała ze śmiechu, a Harry rzucał chłopakom, którzy tylko próbowali zbliżyć się do jego dziewczyny, spojrzenie godne miana Wzrokowej Avady Kedavry. W jeden z tych długich, zimowych wieczorów sytuacja ponownie się powtórzyła.
    Nasza ulubiona para siedziała przy kominku, próbując przy okazji zająć się jakoś Krzywołapem, który ostatnio nie mógł usiedzieć w miejscu. Ron zamyślił się tuż obok i wgapiał z jakiegoś powodu w sufit, Ginny ulokowała się na dywanie z książkami do transmutacji, a Car na fotelu czytała kolejny numer swojego pisma dla Mistrzów Eliksirów. Sprawiała wrażenie wyłączonej, w każdym razie dla reszty świata. Rudowłosa leniwie przewróciła stary pergamin.
- Czołem wszystkim! - dobiegł ich wesoły głos zza pleców. Jak na komendę odwrócili się i zobaczyli dwójkę znajomych postaci – od razu wrócili do swoich zajęć.
- Troszkę tu sztywno...
- ...więc pomyśleliśmy sobie...
- ...że wpadniemy! - dokończył Fred, uśmiechając się radośnie i mierzwiąc sobie włosy.
- Wcale  nie jest sztywno – zaprotestowała Hermiona. - Po prostu zachowujemy ciszę i spokój, a do tego...
- Właśnie podałaś idealną definicję nudy! - George przybrał poważną minę i dodał, naśladując McGonagall: - Panno Granger, dwadzieścia punktów dla Gryffindoru!
- I minus pięćdziesiąt za oddychanie, Potter. - Drugi bliźniak spróbował sparodiować Snape'a.
    Większość się roześmiała, a w każdym razie cisza się ulotniła gdzieś daleko. Brown dalej czytała.
- Zapomniałeś o tym skrzywieniu twarzy – zauważył Ron.
- Ono jest niepowtarzalne, braciszku – oznajmiła Ginny. - A teraz wybaczcie, ale naprawdę muszę się tego nauczyć na jutro, bo prawdziwa McGonagall mnie zabije. - Szybko zebrała książki i poszła w stronę dormitorium, łapiąc się zapobiegawczo za kieszeń.
- Co jej się stało? - zapytali równocześnie wszyscy trzej Weasleyowie, a Hermiona jęknęła z dezaprobatą.
- Ma w tym roku SUM-y. Widać jest w waszej rodzinie ktoś, komu zależy.
- Zależy nam na bardzo wielu sprawach, prawda, Fred?
- No jasne! Na przykład Krówkowe Łamaczki... Robią furorę, ale przydałoby się je troszeczkę ulepszyć. Co o tym myślisz, Georgie?
- Myślę, że myślimy tak samo! - wykrzyknął z entuzjazmem. - Ale pamiętasz? Nie po to tu przyszliśmy...
- Racja!
- Już myślałem, że wy tak bezinteresownie – powiedział Harry.
- Czas to galeony! - rzucili razem i skupili wzrok na... dziewczynie na fotelu, która wciąż nie podnosiła na nikogo wzroku.
- Carmen! - zawołali obaj. - Pójdziesz z nami na bal?
    Wszyscy zwrócili się w jej stronę i oczekiwali w milczeniu. Brown to kompletnie nie zdziwiło – siedziała dalej sztywno, a jej źrenice poruszały się jednostajnie, podążając za tekstem. Po chwili westchnęła, zaznaczyła stronę, założyła nogę na nogę i spojrzała na nich z politowaniem.
- Wy tak na poważnie? - W jej głosie słychać było lekkie rozbawienie.
- Całkowicie! - potwierdzili obaj, po czym Fred dodał: - Wiemy, że wszystkim innym odmówiłaś, ale w końcu musisz z kimś iść.
- Czyli kogo wybierasz?
    Car westchnęła.
- A już się bałam, że oboje chcecie iść ze mną. Nieważne – nie ma rozmowy. Niczym się nie różnicie od reszty, a ja nie mam zamiaru męczyć się z jakimiś półgłówkami – oznajmiła takim tonem, jakby właśnie tłumaczyła im, że na miotłach lata się trzonkiem do przodu. - To znaczy nie.
- Nie przesadzaj... Przecież jesteśmy zabawni i przystojni. No właściwie to głównie ja, ale...
- George, jesteśmy identyczni!
- Owszem, ale ja i tak mam lepszą fryzurę. - Chłopak przygładził włosy i uśmiechnął się w stronę... pustego fotela. Harry, Hermiona i Ron głośno się śmiali.
- Gdzie ją poniosło?! - zapytali znowu jednocześnie.
- Podczas, gdy wy się sobą zachwycaliście, ona po prostu poszła do dormitorium. A, jeszcze przewróciła oczami. Miała tę swoją minę – poinformował ich brat. Przynajmniej nie tylko on jeden "dostał kosza" od Carmen i w duchu bardzo się cieszył. Zresztą, co tu dużo mówić – nie wytrwaliby z nią nawet dziesięciu minut.
- Nie wasza działka – pocieszyła ich Hermiona.
- Ani nikogo innego – dodał Harry, zrzucając Krzywołapa na podłogę i obejmując dziewczynę ramieniem.
- Nie wie sama, co traci. - Chłopcy wzruszyli ramionami, gdy nagle dostrzegli ciemnoskórą dziewczynę przy wyjściu z Pokoju Wspólnego.
- Parvati! - Fred wydawał się całkowicie pocieszony, a George poszedł za nim w nadziei na zaproszenie Padmy na bal.
- A jak z tobą, Ron? - zapytał Harry, aby uniknąć ciszy.
- Idę z Luną – odparł, a w jego oczach widać było radość. - Teraz naprawdę wszystko się układa, to straszne, jakim byłem wcześniej idiotą. Luna jest świetna, wiecie, że wiele jej teorii znalazło potwierdzenie w rzeczywistości? Na przykład chrobotek i specjalna odmiana gumochłona, który...
    W ten oto sposób mijał kolejny wieczór u Gryfonów.
    A co u Jacka? Czarny Pan planuje swoje kolejne wejście, w którym Singer weźmie udział. Niestety, Voldemort o jednej rzeczy nie wie.
    Głęboko skrywanej w ciemnym sercu Jacka.
Harry Potter - Book And Scroll