Był sobotni poranek. Hermiona smacznie sobie spała, gdy nagle obudził ją jakiś hałas. Przerażona natychmiast zerwała się z łóżka. Od razu zobaczyła Ginny, która przepraszającym wzrokiem patrzyła na nią znad upuszczonej Wielkiej Księgi Miłości. Dziewczyna zaczęła się tłumaczyć:
- Przepraszam, Hermiono. Co ja poradzę, że jest taka ciężka?
- To naturalne, że jest ciężka. Przecież to WIELKA Księga, prawda? - drwiąco odpowiedziała przyjaciółka. - A tak w ogóle, to po co ci ona? Myślałam, że nieźle sobie radzisz z chłopakami...
- Tak! To znaczy, nie... No, bo...
- Dobra, przestań się jąkać i mów mi zaraz kto wpadł ci w oko.
- Nikt!
- Och, daj spokój. Ze mną się mogłaś droczyć, ale ja z tobą nie mogę, co? Mów, bo będę zgadywać!
- To naprawdę nie jest najlepszy...
- Neville? Dean? Seamus? Wiesz, że mogę tak bez końca. Zresztą... Zawsze mogę powiedzieć o tej książce twojej mamie.
Ginny zbladła i spojrzała na nią błagalnym wzrokiem, ale gdy tylko napotkała stalowy błysk w oczach Hermiony, zreflektowała się.
- Ale nie będziesz się ze mnie śmiać?
- Ja? Daj spokój! Po tym, jak powiedziałam ci, że podoba mi się Harry?! W życiu! Zresztą i tak nie mam u niego szans, więc o nim lepiej nie gadajmy...
- Masz u niego szanse! - Krzyknęła oburzona dziewczyna! - Właśnie TY masz coś, co może mu się podobać. Jesteś inteligentna, mądra, bystra, odważna, ładna...
- Przestań w końcu o mnie gadać i mów kto to! - fuknęła poirytowana Hermiona.
Ginny zmieszała się, a potem zarumieniła i wymamrotała pod nosem:
- Mfmaflaj.
- Kto?
- Maflaflm.
- KTO?!
- MALFOY!!! Zadowolona?!
Hermiona nic nie odpowiedziała, bo autentycznie zaniemówiła. Tej mądrej, rozgadanej, wiecznie o czymś rozprawiającej dziewczynie pierwszy raz w życiu zabrakło słów! Nic nie mogła z siebie wydusić i tylko gapiła się oniemiała na przyjaciółkę, która teraz zrobiła się koloru dojrzałego pomidora.
Malfoy. Draco Malfoy. Ten głupi, śliski gnojek, który śmiał wyzwać ją od szlam. Co prawda wiedziała, kim ona sama jest dla świata czarodziejów, ale mimo wszystko takie słowa bolały. Bardzo bolały. I teraz ten jasnowłosy dupek spodobał się jej najlepszej przyjaciółce? Jej jedynej prawdziwej przyjaciółce?
Po pięciu minutach wgapiania się w nieistniejący punkt za plecami rudej, postanowiła przemówić. Głos jej jeszcze nie wrócił do normy, ale mimo to spytała:
- M-m-malfoy? D-draco M-malfoy?
- Tak, ten – Ginny nie mogła uwierzyć do jakiego stanu doprowadziła Hermionę.
- Ale... Jak to się stało?
- No, cóż... - zmieszała się młoda Weasley. - Chyba w wakacje, chociaż już wcześniej mi się podobał... A tak naprawdę uświadomiłam to sobie na Mistrzostwach Anglii w Quidditchu. Trafiło na to, że siedzieliśmy obok siebie i... i jakoś tak samo wyszło.
- Dobra... Daj mi chwilę, żeby się z tym oswoić... Jakiś dzień, dwa... Ewentualnie miesiąc...
Słysząc to, Ginny zaśmiała się i przytuliła swoją przyjaciółkę. Tak bardzo się lubiły i rozumiały... Mogły sobie powiedzieć wszystko i zawsze liczyć na to, że zostaną zrozumiane przez drugą. I wiedziały, że to, co sobie mówią, musi pozostać tajemnicą.
***
Cała sobota minęła wszystkim radośnie. Zjedli wyśmienite śniadanie i miło spędzili czas. Większą część dnia co prawda latali na miotłach, ale Hermionie to nie przeszkadzało. Nienawidziła latania, ale uwielbiała patrzeć, jak robili to inni. A zwłaszcza Harry...
ZARAZ.
COFNIJ.
STOP!!!
Musi przestać o nim myśleć. Nigdy z nim nie będzie. NIGDY. Nie ta liga. Mól książkowy i przystojny bohater do siebie nie pasują. NIE. Zresztą, co jej po uczuciach? Postanowiła, że zakocha się dopiero, gdy zdobędzie porządną pracę. A przede wszystkim najpierw zakończy naukę.
TAK. NAUKA.
To ona jest teraz najważniejsza...
***
Po kolacji szybko poszli do swoich pokoi dokończyć pakowanie. Mieli wyruszyć do Hogwartu jutro, aby w poniedziałek zacząć już normalne lekcje.
Dziewczyny były już dawno spakowane. W przeciwieństwie do chłopaków, a zwłaszcza Rona. Ten to dopiero miał bałagan!
- Ronald! Jak można być taką świnią?! - Hermiona z obrzydzeniem spojrzała na jego bieliznę walającą się po podłodze. I żeby to była tylko bielizna, to pewnie monolog dziewczyny na tym by się zakończył, ale gdy tylko zobaczyła, że spod łóżka wystaje zakurzony podręcznik do zaklęć, wściekła się nie na żarty. - CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ?! Jak możesz tak traktować te cudowne książki! One krzyczą do mnie, wołają "Hermiono, podnieś nas i przeczytaj, bo ten matołkowaty osiłek zaniedbuje nas przez całe lato!"
- Miona, uspokój się! Ja naprawdę nie chciałem! Patrz, już ją podnoszę i delikatnie wkładam do kufra! - I szybko zrobił to, co powiedział. Widząc, że dziewczyna nadal jest zła na niego, a zwłaszcza za to głupie przezwisko, natychmiast wziął się do pakowania. Harry, widząc, co się szykuje, wyszedł z dziewczynami na korytarz i od razu zmienił temat:
- Jak myślicie, kto w tym roku zostanie nowym nauczycielem obrony przed czarną magią?
- Też się nad tym zastanawiałyśmy – odparła szybko Ginny. - I nie mamy żadnych pomysłów.
- Ja też nie – przyznał Wybraniec. - Ale mam nadzieję, że to będzie ktoś fajny...
- Harry, wszyscy mają taką nadzieję! - Hermiona powiedziała to z takim entuzjazmem, że potknęła się i poleciała twarzą do przodu. Na szczęście chłopak złapał ją w pasie zanim dotarła do podłogi. Leżała tak przez chwilę w jego objęciach, cała czerwona, jednocześnie ze wstydu, jak i podekscytowania. Na szczęście szybko się otrząsnęła z amoku i wydusiła ciche: - Dzięki.
- To może my już pójdziemy się położyć – zaproponowała Ginny. - Trzeba będzie znowu zacząć wcześnie wstawać na lekcje.
- Tak, to dobry pomysł – zgodził się Potter. - Pójdę pomóc Ronowi i też się położę. Dobranoc, dziewczyny!
- Dobranoc, Harry! - Odpowiedziały chórem i szybko poszły do pokoju. Ruda odezwała się pierwsza:
- Hermiono, co TO było?
- O co ci chodzi? Potknęłam się...
- Nie o to chodzi! Gdy cię złapał, wyglądałaś, jakbyś właśnie dostała nową książkę!
- Nie wygaduj bzdur.
- Nie wygaduję. Stwierdzam tylko suche fakty, które tak uwielbiasz.
- Możemy mówić o czymś innym?
- Nie.
- A może jednak?
- A może jednak nie?
- A może jednak się zamkniesz?
- Coś ty taka dzisiaj nerwowa...
- Ja? Nerwowa? To nie ja czytałam Wielką Księgę Miłości...
- Och, zamknij się!
- A może jednak nie?
- Przestań!
- Sama zaczęłaś.
- Nie zaczęłam, chciałam po prostu wiedzieć...
- A myślałam, że ja jestem taka ciekawska. Jak ja uwielbiam się na ciebie denerwować!
- Aha! Czyli jesteś nerwowa! Punkt dla mnie.
- Jak ja z tobą wytrzymuję...
- Normalnie.
- To było pytanie retoryczne.
- A ja myślałam, że stwierdzenie.
- Raczej ubolewanie nad mym losem.
- Oj, pożartować z tobą nie można.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?
- Cóż, szczerze mówiąc, to...
Ale Ginny nie dokończyła, bo w tym momencie oberwała poduszką. Hermiona zachichotała, dumna ze swojego dzieła. Pogadały jeszcze trochę i poszły spać. Rano miała zacząć się ich kolejna podróż. Podróż do innego świata. Podróż do Hogwartu.